"Kocham cię" nie zawsze jest zgubne - rewrite - rozdział 1


Shizuo zabrał swojego dotychczasowego wroga do ich wspólnego znajomego, lekarza podziemia. Pytał się, co on wyprawia, zarówno w trakcie biegu do mieszkania doktorka, jak i wtedy, gdy czekał w salonie, aż ten skończy operować Izayę, a mimo to nie potrafił znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytanie. Zrobił to, co podpowiadało mu serce i wiedział, że gdyby znów miał okazję o tym zdecydować, zachowałby się dokładnie tak samo. Mimo tego, co wielu ludzi o nim sądzi, nie jest potworem i nie pozwoliłby, by ktoś umarł, jeśli mógłby jakoś pomóc. Tym bardziej zrobiłby wszystko, żeby nawet ta pchła nie umarła na jego rękach, chociaż jest to największa zakała tego świata. Czas mu się dłużył. Niby minęła dopiero godzina, ale czuł, jakby to był cały dzień. Siedział sam na kanapie, wpatrując się w przestrzeń. Celty asystowała swojemu chłopakowi w operacji, a on nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Wiedział jedynie, że nie wyjdzie, póki nie będzie pewien, że Pchła przeżyje. Nie był pewien, ile minęło czasu, chyba około dwóch godzin, nim młody chłopak w towarzystwie ukrywającej się za kaskiem z kocimi uszkami kobiety wszedł do salonu, wyraźnie wykończony i padł na kanapę, uśmiechając się lekko do blondyna.

-Przeżyje.

Oznajmił, a Bestia Ikebukuro poczuł ulgę, jakiej się nie spodziewał. Odetchnął głęboko i przetarł twarz dłońmi. Nagle zrobił się bardzo zmęczony.

-Super. Dzięki.

Odpowiedział w końcu, wstając i chcąc już wyjść, gdy doktorek go zatrzymał.

-Zaczekaj, jest jeszcze jedna kwestia. Wyjeżdżam z Celty z miasta i nie będzie nas przez jakiś czas, a ktoś musi się zając Izayą. Zrobisz to?

Poprosił, powoli chowając się za dziewczyną, gdy wzrok złotych oczu na niego padł. Ex barman wzruszył ramionami i wskazał palcem na pokój, gdzie leżał Izaya.

-Mam go zabrać od razu?

Zapytał, a gdy szatyn skinął głową wszedł i ponownie wziął lekkiego chłopaka na ręce, wychodząc po chwili z mieszkania, w którym słychać było, dosłownie, cykanie świerszczy. Czy ten słynny Heiwajima Shizuo właśnie bez zająknięcia zgodził się zająć człowiekiem, z którym toczy wojnę od czasów szkoły średniej? To oni zwariowali czy świat stanął na głowie? Kontemplowali nad tym, a w tym czasie Shizuo szedł do swojego mieszkanka w jednej z tańszej dzielnic. Nie bał się tam mieszkać, w końcu i tak nikt mu nie podskoczy. Uśmiechnął się pod nosem, gdy w końcu dotarł do swojego mieszkania i ułożył nieprzytomną pchłę na łóżku w sypialni i przyjrzał mu się. Wyglądał już trochę lepiej, ale wciąż był bardzo blady i miał zapadnięte policzki. Kurtka wisiała na jego chudym ciele, a zakrwawiona koszulka opinała wysportowane ciało. Westchnął i przeszedł do kuchni, orientując się, że niedługo wybije ósma wieczorem, po czym wyjął butelkę mleka z lodówki i zaczął pić, rozmyślając o tym, co ma teraz zrobić i jak to wszystko będzie wyglądać. W końcu Pchła musi zostać u niego na co najmniej kilka tygodni, i muszą jakoś żyć i się dogadać. Ale jak? Nigdy nie rozmawiali ze sobą normalnie. Ani razu. Gdy sobie to uświadomił, zdziwił się, ale faktycznie tak było. Zawsze albo sobie dogryzali, albo się kłócili, albo gonili i niszczyli wszystko na swojej drodze. Ale ani razu nie rozmawiali. Jego dywagacje na ten temat przerwał przerażający krzyk, rozlegający się z sypialni. Shizuo miał wrażenie, że dostanie zawału, słysząc to. Wrócił szybko do sypialni i dopadł miotającą się w pościeli postać, próbując go obudzić.

-Izaya! Cholerna Pchło, obudź się!

Wrzeszczał, potrząsając nim. W końcu musi go jakoś obudzić, co nie? Nie musiał się wiele natrudzić, nim czerwone oczy pełne przerażenia spojrzały na niego a krzyk uwiązł mu w gardle.

-Shizu-chn...

Szepnął zachrypniętym głosem, zaczynając drżeć a w jego oczach zebrały się łzy. Tylko co się stało?

Komentarze

Popularne posty