"Kocham cię" nie zawsze jest zgubne - rewrite - rozdział 2


-Przepraszam.

Z zaciśniętego od duszonego szlochu gardła wydobyło się tylko jedno słowo. Drobna postać, której ramiona wciąż uciskały silne dłonie,  zaczęła drżeć, spuszczając głowę. Było mu wyraźnie wstyd, mimo przerażenia, które w nim siedziało.

-Co ci się śniło?

Zapytał Shizuo po kilku minutach, gdy upewnił się, że jego gościowi nic nie jest. Chłopak złapał się za szyję i zamknął oczy, przez chwilę nic nie mówiąc.

-Zawsze ten sam sen.

Zaczął, spoglądając w złote, przepełnione niepewnością i zmartwieniem oczy. Odetchnął i zaczął mówić dalej.

-Zawsze śni mi się ta sama scena. Ten jeden dzień. Wróciłem po szkole do domu i zobaczyłem tatę, który bił mamę. Mama płakała i prosiła go, by przestał, ale on nie chciał. Dopadłem do nich i prosiłem, żeby zostawił mamę. Po jego kolejnym ciosie upadła na podłogę, a tata spojrzał na mnie i podszedł z uśmiechem na ustach. Chwilę potem już mnie dusił, a ja nie mogłem się wyrwać. Dusił mnie, aż straciłem przytomność.

Opowiedział, rozmasowując sobie szyję i wypuszczając nieświadomie wstrzymywane powietrze z płuc. Poczuł, jak silne ramiona go obejmują i zdziwił się, ale nie zaprotestował, bo zaczął się powoli uspokajać.

-Spokojnie, nie bój się. Nic ci się nie stanie.

Niski głos dotarł do świadomości drobniejszego z nich. Pokiwał głową i po chwili, trzymając się za brzuch, gdzie był ranny, zdjął kurtkę i przebrał koszulkę, a potem położył się i znów wrócił w ramiona Morfeusza. Ale nawet wtedy Heiwajima starał się być w pobliżu, gdyby chłopak go potrzebował.

W ciągu kilku następnych dni z Izayą było coraz lepiej, chociaż wciąż był słaby i szybko się męczył, a do tego faszerował się lekami przeciwbólowymi, to mógł w miarę samodzielnie funkcjonować, chociaż starał się nie wychodzić z mieszkania. Osłabiony i ranny był łatwym celem, a miał zbyt wielu wrogów, którzy chętnie wykorzystaliby te sytuację, by się wychylać, dlatego pracował na swoim telefonie i laptopie Shizuo, w międzyczasie zajmując się jego domem. Był właśnie w trakcie pisania maila, gdy usłyszał, jak drzwi otwierają się i po chwili do kuchni wszedł ex barman, od razu sięgając do lodówki po swój ulubiony napój.

-Witaj w domu!

Wyśpiewał z uśmiechem, nie odrywając wzroku od ekranu komputera i nieprzerwanie stukając w klawiaturę.

-Hej.

Odparł złotooki, opierając się o blat i popijając mleko. Mimo tak krótkiego czasu przyzwyczaił się do wspólnego mieszkania i czuł się z tym dobrze. Miło było wracać do domu, w którym ktoś czekał, zamiast wracać do czterech pustych ścian.  W końcu informator zamknął komputer i odwrócił się przodem do gospodarza domu, chwytając go za rękę i prowadząc go do salonu, gdzie, ku zaskoczeniu ochroniarza, był wielki stół zastawiony jedzeniem. Zdezorientowany spojrzał na niższego chłopaka.

-Co to jest?

Zapytał, nie bardzo wiedząc, co o tym myśleć.

-Małe podziękowanie. Shinra powiedział, że mogę wracać do domu.

Wyjaśnił czarnowłosy, podchodząc do stołu i pakując sobie do ust kawałek sushi i oblizując palce.

-Ale... ja nie chcę, żebyć odchodził.

Usłyszał cichy głos Potworka i odwrócił się, mierząc go wzrokiem. Na jego twarzy przez chwilę mignęło coś dziwnego, ale jednak zaraz się uśmiechnął tak, jak tylko on potrafi.

-Co ty gadasz, Shizuś? Przecież mnie nienawidzisz, w końcu wszystko wróci do normy i za niedługo znów się pogonimy po Ikebukuro.

Mimo wesołej twarzy, głos Informatora zmienił się, chociaż ciężko było stwierdzić, jak i dlaczego. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, chociaż nie było w tym nic agresywnego.

-Nie nienawidzę cię.

Padła odpowiedź blondyna, co zaskoczyło ich obu, chociaż mężczyzna uświadomił sobie, że właśnie tak jest.

-Ale ja muszę odejść.

Odparł Izaya z naciskiem, przygryzając wargę.

-Dlaczego?

Czerwone oczy spojrzały prosto w oczy Bestii Ikebukuro, i chłopak przez chwilę się zawahał, ale jednak wiedział, że musi to powiedzieć.

-Bo ja się w tobie zakochałem.

Wyjaśnił, z lekko przygasłym uśmiechem. Gdy Shizuo ruszył w jego stronę, zamknął oczy, będąc pewnym, że za chwilę nadejdzie cios, ale jedyne, co poczuł, to obejmujące go silne ramiona, które przyciągnęły go do ciepłej klatki piersiowej. Odetchnął cicho.

-Zostań.

Poprosił ponownie były barman, na co czarnowłosy skinął głową.

-Zostanę.

Komentarze

Popularne posty