"Kocham cię" nie zawsze jest zgubne - rewrite - rozdział 3




Gdy brunet obudził się następnego dnia rano, zorientował się, że wtula się w czyjeś ciepłe ciało. Podniósł głowę a jego wzrok padł na blond czuprynę, należącą do śpiącego wciąż Potworka. Uśmiechnął się lekko i ostrożnie wyplątał się z jego objęć, wstając z łóżka i po cichu wychodząc z pomieszczenia, by wejść do małej łazienki. Spojrzał w lustro i aż prychnął, widząc swoje odbicie. Mimo wciąż zapadłej twarzy, wyraźnie było widać, jak bardzo jest szczęśliwy. Jak mógłby nie być, skoro jego uczucie zostało zaakceptowane? Potrząsnął głową, by szybko załatwić poranną toaletę i przeszedł do kuchni, by przygotować śniadanie dla mężczyzny, który niedługo musiał wstawać do pracy. Otwarł lodówkę i skonfrontował jej zawartość ze swoimi możliwościami kulinarnymi i zdecydował się zrobić naleśniki - na szczęście przepis znał na pamięć. Wziął potrzebne mu składniki i już po kilkunastu minutach po mieszkaniu roznosił się przyjemny zapach smażonego ciasta. Niestety, mimo szczerych chęci, dwa pierwsze placki przypaliły się i musiał je wyrzucić, ale z każdym kolejnym było coraz lepiej. Zadowolony ze swojej pracy postawił na kuchennym stole talerz ze stosem naleśników i zastanowił się. W końcu nie będą jeść suchych naleśników. Przeszukał szafki i z zadowoleniem znalazł krem czekoladowy, dżem i miód, które postawił na stole i nastawił kawę, po czym wyciągnął mleko dla potworka i dwa talerze i sztućce, które rozłożył na blacie. Z uśmiechem nalał sobie kawy z dzbanka i dosypał trochę cukru, gdy nagle poczuł ciepłe ręce obejmujące go w pasie i oddech na karku.

-Uważaj, rana wciąż mnie boli.

Powiedział, kładąc dłoń na jego przedramieniu i odwracając się, by cmoknąć go w usta. Potworek wyglądał na zaskoczonego, ale absolutnie mu to nie przeszkadzało, więc po chwili sam skradł pocałunek z bladych ust i usiadł do stołu.

-Dzięki.

Rzucił, zaczynając jeść, podczas gdy Izaya usiadł obok i popijał swoją kawę, dziobiąc sobie jednego naleśnika. Zawsze mało jadł, za to właściciel mieszkania potrafił wchłonąć całą zawartość lodówki, w ciągu jednego dnia.

-Pójdziemy na zakupy po pracy?

Zapytał wreszcie, wstając, by dolać sobie kawy.

-Jasne.

Odparł blondyn, wciąż mając pełne usta, gdy wstawał od stołu i zbierał talerze, by je pozmywać, ale zatrzymała go drobna dłoń.

-Spokojnie, pozmywam. Szykuj się do pracy.

Poprosił czarnowłosy, całując go krótko w usta i podchodząc do stołu, by zacząć sprzątać. Szybko się  z tym uwinął i zasiał przed laptopem, stwierdzając, że musi popracować i zrobić wszystko jak najszybciej, jeśli chce mieć wolne popołudnie.

-Muszę już iść.

Usłyszał za plecami, ale nie odwrócił się, klikając coś szybko na klawiaturze.

-Okey. Miłego dnia.

Odparł Izaya, ale po chwili został zmuszony do spojrzenia w bok i został pocałowany przez najsilniejszego człowieka w Tokio. Uśmiechnął się i spojrzał z powrotem na ekran.

-Tobie też.

Rzucił ex barman i po chwili dało się słyszeć trzaśnięcie drzwi, świadczące o tym, że wyszedł on z mieszkania, by jak co dzień pójść do pracy i zarobić trochę pieniędzy. Czerwonooki włączył muzykę i wystukując stopą jej rytm klikał w klawiaturę, co jakiś czas odbierając telefony i załatwiając jak najwięcej. Przerwę robił sobie jedynie na siku i by dolać sobie kawy, jednak był do tego przyzwyczajony. Gdy w końcu skończył, przeciągnął się i spojrzał na zegarek, orientując się, że minął cały dzień i za chwilę Shizuo wróci do domu. Zamknął laptopa, ponieważ wiedział, że inaczej blondyn będzie się pieklił, że się przemęcza i położył się na kanapie w salonie, odpalając telewizor na jakimś kanale informacyjnym, na którym  mógł zawiesić wzrok. Przeciągnął się znów i usłyszał, jak każdy staw w jego ciele strzyka, przy czym syknął z bólu, bo rana postrzałowa zabolała przy rozciąganiu skóry. Westchnął cicho i poszedł do kuchni po leki przeciwbólowe. Wziął podwójną dawkę na wszelki wypadek i wrócił na kanapie, gdzie zaległ, czekając na Potworka. Uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie ich wczorajszy wieczór. Najpierw długo rozmawiali, spokojnie i szczerze jak nigdy wcześniej, po czym zasiedli do kolacji i Izaya śmiał się z tego, jak w trakcie pałaszowania blondyn pobrudził się na nosie. Potem wzięli wspólny prysznic, ale nie, nie uprawiali seksu, na to było zdecydowanie za wcześnie. Po prostu mieli ochotę się trochę podroczyć pod strumieniem gorącej wody. Jego rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Wstał i uwiesił się na szyi kochanka, skradając mu pocałunek.

-Hej.

Powiedział, a wtedy jego usta zostały zaatakowane przez malinowe usta ochroniarza, którego dłonie spoczęły na wąskiej talii.

-Hej. Możemy iść?

Zapytał, na co Izaya pokiwał głową i zabrał się za ubieranie kurtki i butów. Po chwili już wyszli z mieszkania i kierowali się w stronę pobliskiego supermarketu, rozmawiając i wygłupiając się, gdy nagle usłyszeli czyjś krzyk, przebijający się przez zgiełk miasta.

-NAKURA!

Gdy Izaya się odwrócił, zobaczył młodego chłopaka o blond włosach i zielonych oczach. Informator przeklął i uśmiechnął się, mimo wściekłości malującej się na twarzy podchodzącego do nich chłopaka, którego pierwszym ruchem było uderzenie Orihary prosto w brzuch, na co chłopak zaczął kaszleć i skulił się.

-No hej, Rin.

Odpowiedział, w momentach, gdy aktualnie nie kaszlał i udało mu się złapać oddech. Shizuo stał oniemiały, nie będąc pewnym, czy ma reagować czy nie, w końcu układy Izayi potrafiły być dziwne i skomplikowane.

-Miałeś przesłać nam zdjęcia a nie nazwisko osoby, która je ma!

Unosił się chłopak, zaplatając ręce na klatce piersiowej. Czarnowłosy wyprostował się i na jego ustac znów wykwitł uśmiech.

-Byłem i nadal jestem ranny, zrobiłem, co mogłem, przekaż to szefowi.

Odparł, wzruszając ramionami. Na twarzy nastolatka wymalował się szok.

-Ou... wybacz. A kiedy przyjdziesz? Dawno się nie kochaliśmy.

Spytał, przysuwając się do czarnowłosego, który delikatnie go odepchnął.

-Nigdy więcej. Zakończyłem ten układ. Trzymaj się~!

Wyśpiewał i zostawił osłupiałego chłopaka za sobą, będąc pewnym, że ochroniarz za nim podąży.

-Uprawiałeś z nim seks?

Zapytał w końcu złotooki, czując się w jakiś sposób zraniony tym, czego się dowiedział.

-Z nim i z kilkoma innymi osobami. W końcu każdy potrzebuje seksu! Ale spokojnie, skończyłem z tym, odkąd u ciebie zamieszkałem.

Odpowiedział, nie do końca wiedząc, w jakim kierunku zmierza ta rozmowa. Co jak co, ale nie potrafił przewidzieć zachowania ani sposobu myślenia ukochanego.

-Całe życie kłamiesz i manipulujesz, jak mogę ci ufać?

Zapytał Shizuo, wprawiając mniejszego z nich w osłupienie i po chwili odwrócił się, odchodząc w swoją stronę.

-Shizzy...

Szepnął Izaya, czując, jak coś boleśnie kłuje go w klatce piersiowej. Puścił się biegiem do swojego apartamentu, do którego wpadł jak burza, nie zwracając uwagi na ból, i osunął sie po drzwiach w przedpokoju.

-Witaj w domu. Co się stało?

Zapytała Namie, widząc łzy spływające po policzkach jej szefa. Nie widziała go w takim stanie.

-On mnie nienawidzi.

Wyjaśnił, chowając twarz w dłoniach.

-Idź na kanapę bo się rozchorujesz.

Rzuciła obojętnie kobieta, wracając do swojej pracy. Brunet powlókł się na górę, do swojej sypialni, gdzie zamknął się i zaczął płakać, pozwalając szlochowi rozdzierać ciszę w pomieszczeniu. Nie wiedział nawet, gdy wykończony płaczem zasnął.

Komentarze

Popularne posty