Jak powietrze - Nareszcie






Kilka miesięcy minęło jak z bicza strzelił, ale dla Jurio wydawały się one zbyt monotonne. Zdjęli mu gips i szwy, jego mama i jej partner zostali skazani na kilkanaście kolejnych lat, Beka zajął drugie miejsce w jednych z ważniejszych zawodów, on wrócił do szkoły i miał dobre stopnie, rozpoczął rehabilitacje i pomagał dziadkowi, jednocześnie codziennie godzinami rozmawiał ze swoim chłopakiem, tęskniąc za nim. Nie mógł uwierzyć, że od tak dawna się nie widzieli i pragnął jak najszybciej to zmienić, ale jego rehabilitacja wciąż trwała i długa podróż odpadała, a samolotem nie mógł na razie latać, bo było zbyt duże zagrożenie.
Westchnął po raz kolejny tego dnia, rozwiązując bezbłędnie kolejne zadanie z matematyki. Zbliżają się święta i chciałby móc się zobaczyć z Altinem, ale nie wspominał o tym, był zbyt dumny. Usłyszał otwierające się drzwi i ruszył, by powitać dziadka w domu.

-Cześć, jak było w pracy?

Spytał, wchodząc do pokoju i stanął jak wryty. Miał wrażenie, że śni. To musiał być sen, innego wyjaśnienia nie było.

-Hej, Juratschka, zobacz, kogo przyprowadziłem.

Powiedział staruszek, uśmiechając się, ale blondyn nie potrafił oderwać wzroku od stojącej przed nim postaci. Poczuł łzy wzbierające mu w oczach i rzucił się na wyższego chłopaka, uwieszając mu się na szyi, zaraz poczuł, jak silne ramiona obejmują go. Wtulił się w niego, wdychając przyjemny zapach.

-Tęskniłem.

Szepnął, zamykając oczy i rozkoszując się ciepłem jego ciał.

-Ja też.

Usłyszał i zaraz został postawiony na ziemi. Podszedł do dziadka i przytulił go w podziękowaniu, uśmiechając się szeroko. Pobiegł do kuchni, nastawiając wodę na herbatę, bo obaj z pewnością zmarźli. Wyciągnął trzy kubki i nucił pod nosem, jednocześnie włączając ogień pod przygotowaną wcześniej zupą. Usłyszał, jak ktoś wchodzi do kuchni i po chwili ktoś objął go w pasie i pocałował w szyję.

-Twój dziadek zaraz wróci, ale chciałem ci tylko powiedzieć, że naprawdę się stęskniłem.

Szepnął mu do ucha, po czym je przygryzł i zajął miejsce przy stole, idealnie w momencie, gdy starszy mężczyzna i zaglądając do garnka.

-Zupa nas rozgrzeje, a potem zajmę się przygotowaniem kolacji.

Poklepał wnuka po plecach i też zajął miejsce przy stole, na którym po chwili wylądowały trzy miski zupy. Yuri szybko sprzątnął swoje książki i położył na boku, by nikomu nie przeszkadzały, zabierając się zaraz za jedzenie.

-Dziadu, mogę iść z Otabekiem się przejść przed kolacją?

Zapytał pomiędzy łyżkami, wywołując śmiech u siwowłosego.

-Od kiedy się mnie o takie rzeczy pytasz? Oczywiście,  że możecie.

Odparł, spoglądając na ożywioną twarz swojego wnuka. Chłopak od razu odżył po zobaczeniu swojego przyjaciela, co niezmiernie go cieszyło, ale niepokoił go fakt, że tylko przy nim odzyskiwał tak dobry humor. Nastolatkowie zebrali się do wyjścia i ruszyli przed siebie, otulając się szczelnej, by ochronić się przed zimnem. W milczeniu dotarli do placu zabaw, gdzie zajęli huśtawki obok siebie, ciągle milcząc.

-Cieszę się, że tu jesteś.

Powiedział w końcu blondyn, zwracając na siebie jego uwagę. Młody mężczyzna przyciągnął go i pocałował długo, przelewając całą swoją miłość i tęsknotę.

-Ja też.

Odpowiedział, opierając o siebie ich czoła. O takiej chwili marzył o dniu wyjazdu. Zamknął oczy i rozkoszował się czasem z ukochanym, nie chcąc stracić ani chwili.

Komentarze

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, och Juiri od razu odzyskał humor jak tylko się ukochany pojawił...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty