Jabłko - Rozdział 5

Harry siedział u dziadków jak na szpilkach i wiercił się jak tylko to było możliwe. Wzdrygał się na każdy dźwięk i widać było, że jest bardzo podekscytowany. Nie mógł się doczekać, aż przyjdzie chłopiec, którego w rzeczywistości widział tylko raz ale który co noc nawiedzał go w snach. Niespecjalnie interesowały go prezenty i rozmowy, chociaż wszyscy próbowali go zagadać i zabawić. Czekał a Lili wprost nie mogła się nadziwić, jak jej syn się ekscytował zwykłym spotkaniem. 

W końcu jednak sen się ziścił i ktoś zadzwonił do mosiężnych drzwi. Harry oczywiście był pierwszym, który się przy nich znalazł i już chciał otwierać gościom, tylko że nie mógł dosięgnąć zamka. Babcia chłopca, dzisiaj w pięknej, ciemnoczerwonej czacie ze zdobieniami wykonanymi ze złota, podążyła za nim i po chwili w drzwi się otworzyły a stalowe i szmaragdonie spojrzenia spotkały się ze sobą. Solenizant wręcz zaniemówił, widząc chłopca od jabłka i nie zwracał kompletnie uwagi na stojącego nad nimi mężczyznę o niezwykle zimnym spojrzeniu.

-Lucjuszu, Narcyzo, witajcie. Cieszę się, że zdołaliście się pojawić na urodzinach naszego wnuka. To skromne przyjęcie, jednak liczę, że będziecie się na nim dobrze bawić. 

Przywitała ich starsza kobieta, wpuszczając gości do przedpokoju i pozwalając skrzatowi domowemu zabrać ich okrycia. 

-Euphemio, jestem pewien, że przyjęcie wyprawione przez ciebie będzie idealne. Ponieważ twój wnuk jest w tym samym wieku co nasz syn, przyprowadziliśmy go z nami. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Dracon, przedstaw się pani domu. 

Blondwłosy mężczyzna popchnął lekko swojego syna ręcznie rzeźbioną laską trzymaną w dłoni, jakby karząc mu się przedstawić.

-Dobry wieczór ma'am, nazywam się Dracon Malfoy. Proszę nazywać mnie Draco. Dziękuję za przyjęcie mnie w pani pięknym domu.

-No proszę, cóż za dobrze wychowany młody człowiek. Może pójdziesz z Harrym do bawialni a ja zabiorę twoich rodziców do salonu i zawołamy was na kolację, dobrze? 

Poprosiła, uśmiechając się ciepło do swojego młodego gościa. Gdy ten pokiwał głową gospodyni przywołała do siebie dłonią skrzata domowego. 

-Zaprowadź chłopców do bawialni i doglądaj ich. Dopilnuj, by niczego im nie zabrakło. Was, Narcyzo i Lucjuszu, zapraszam do salonu, reszta już tam jest. 

Już po chwili dwaj różni od siebie chłopcy znajdowali się w bawialni a różnice między nimi były wręcz bijące po oczach. 

Jeden siedział wyprostowany na krześle, drugi po turecku na ziemi.
Jeden miał ciemne, brązowe i niesforne włosy a drugi niezwykle jasne, ułożone blond kosmyki.
Jeden miał bladą od braku światła słonecznego cerę a drugi skórę zabarwioną Słońcem po długich zabawach na dworze.
Jeden miał lekko pognieciony od zabawy strój a drugiego szaty były w nienagannym ładzie. 
Jeden miał stalowoszare oczy a drugi intensywnie zielone.
Jeden na twarzy miał szeroki uśmiech a drugi zdawał się mieć twarz wykutą w kamieniu.

-To ciebie widziałem, gdy upuściłeś jabłko. Twój tata cię wtedy odciągnął. 

Harry odezwał się jako pierwszy, na co jego towarzysz delikatnie drgnął, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. 

-Faktycznie. Jestem zaskoczony, że to pamiętasz. Mój ojciec bardzo dba o moje bezpieczeństwo, nie wiedząc, kim jesteś, nie chciał pozwolić nam na wspólne spędzenie czasu.

-Mówisz jak dorośli.

Komentarz solenizanta może nie był zbyt miły, jednak bardzo trafny w tym momencie. Draco lekko się zmieszał i odchrząknął.

-Ojciec dba abym codziennie przez cztery godziny pobierał nauki w sztuce literatury, języka angielskiego oraz francuskiego. Kolejne dwie godziny przeznaczam na naukę gry na pianinie a kolejne dwie na sztukę, taką jak taniec bądź obycie w towarzystwie. Dobre wykształcenie oraz godne reprezentowanie rodu są dla mojego ojca bardzo ważne. 

-Wiesz, przy mnie nie musisz się tak starać. Twój ojciec wydaje się być straszny. Ciągle pamiętam to przerażenie w twoich oczach, gdy cię wtedy widziałem. Śni mi się co noc. 

Jeśli blondyn był zaskoczony to niespecjalnie dał to po sobie poznać. Poprawił się na krześle.

-Wybacz za tamto. Nie powinno się wydarzyć. 

Przyznał a Harry westchnął. Musiał znaleźć jakikolwiek sposób, by rozruszać swojego towarzysza. Za wszelką cenę. 

Komentarze

Popularne posty