Odnaleźć siebie - Rozdział 5 - REWRITE


 pov Nicholas

Siedziałem w swoim salonie ze szklanką whisky w dłoni, wpatrując się w trzaskający w kominku w salonie ogień i rozmyślałem o tym wszystkim. Musiałem coś rozplanować, musiałem coś zrobić, żeby pomóc temu chłopakowi, jednak byłem kompletnie wypruty z pomysłów i nie wiedziałem, co mam teraz zrobić. To irytowało mnie do tego stopnia, że nie chciałem kompletnie nic robić i ledwo powstrzymywałem się do powrotu do domu tego nastolatka, którego jeszcze wczoraj trzymałem w ramionach, podczas gdy on słodko spał w mojej gościnnej sypialni. Westchnąłem ciężko i upiłem łyk napoju, słysząc zbliżające się do mnie krok i doskonale widziałem, do kogo należą. 

-Ten dzieciak zawrócił ci w głowie. 

Usłyszałem stwierdzenie, któremu nie mogłem zaprzeczyć i oparłem głowę na dłoni, zastanawiając się nad tym wszystkim. Nie wiedziałem, co mam mu odpowiedzieć. W ogóle nie wiedziałem, co mam robić ani co mam odpowiedzieć mojemu przyjacielowi.

-Na prawdę sądzisz, że jest on twoją Duszą?

Zapytał, przysiadając się na kanapie obok mnie i dając mi odczuć że jest przy mnie, gdybym go potrzebował, jednak nie narzucał mi swojej obecności. 

-Nie, ja jestem tego pewien, Marc. To on. 

Co do tego nie miałem wątpliwości. Tego uczucia nie da pomylić się z niczym innym. Wiedziałem doskonale, że to właśnie ten niepozorny dziewiętnastolatek jest mi przeznaczony i nie odpuszczę, póki nie będzie mój albo chociaż dopóki nie będę wiedział, że jest bezpieczny i szczęśliwy.

-Wydaje się, że on nie ma o niczym pojęcia.

Spojrzałem zaskoczony na mojego przyjaciela. Oficjalnie jeszcze nie poznał Justina, jednak jego spostrzegawczość nie pozwalała ukryć przed nim tego jakże oczywistego faktu. 

-Niestety. Wydaje mi się, że przejdzie przemianę za dwa miesiące, gdy skończy 20 lat. Przynajmniej mam taką nadzieję, bo wyczułem w jego zapachu uśpionego wilka. 

-Jakim cudem on o niczym nie wie? Jest od kogoś z naszych? Zagrozi nam?

Pokręciłem głową, zaprzeczając pytaniom Marca i zastanawiając się, co mam mu odpowiedzieć. Dla mnie samego było to bardzo dziwne. Takie sytuacje nie zdarzały się często.

-Nie sądzę. On sam nie wie, co się z nim dzieje. Stara się za wszelką cenę ukryć swoje złe samopoczucie nie sądzę więc, żeby komukolwiek powiedział o tym, co się z nim dzieje. Wydaje się być bardzo skryty i zamknięty w sobie. On się boi, Marc, nawet nie wiem, dlaczego. Wydaje mi się, że on nie jest w swojej rodzinie, gdy tam dzisiaj byłem nie wyczułem żadnego innego wilka ale poprosiłem Daniela, żeby go obserwował. Ostrożności nigdy za wiele. Nie chcę sobie nawet wyobrażać co on będzie czuł, gdy zacznie przechodzić przemianę. Będzie się tak bardzo bał...

-Ale na ciebie reagował.

-Podświadomie. Sam nie zdaje sobie sprawy z tego, że to robił ani co się dzieje. Jego ciało i dusza tak mocno na mnie reagują a on to odrzuca. Boi się swoich reakcji. Boli mnie to ale nie moge mu wyłożyć wszystkiego na tacy tak od razu bo mi nie uwierzy. Muszę być bardzo ostrożny, inaczej go wystraszę i stracę na zawsze a tego bym nie zniósł. 

Na kilka chwil zamilkiśmy i po prostu siedzieliśmy obok siebie, każdy pogrążony w swoich myślach, gdy nagle rozbrzmiał mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i niemal podskoczyłem, widząc przychodzące połączenie. Szybko porwałem urządzenie i wcisnąłem zieloną słuchawkę.

-I jak, Daniel?

Zapytałem, czując rosnącą gulę w gardle. Nie wiedziałem dlaczego, jednak miałem przeczucie, że stało się coś złego.

-Justin śpi, przed chwilą zasnął. Dalej ciężko oddycha, z pewnością jest dalej chory. Nie jestem pewien, co się działo w międzyczasie, odkąd wszedł do domu. Z jednej strony wygląda, jakby się upił i mocno imprezował a z drugiej strony jakby ktoś go mocno pobił i zmaltretował. Nie słyszałem jednak żadnych krzyków ani nic, jedynym co słyszałem była impreza bez muzyki i tyle, więc nie reagowałem. Ale potem płakał a na jego ciele są nowe bandaże i rany. Nie wiem, co się tutaj dzieje ale się dowiem. Przepraszam, że dzisiaj go nie obroniłem. Gdybym chociaż raz usłyszał, jak krzyczy z bólu albo cokolwiek...

-Nie przejmuj się, to nie twoja wina. Dobrze się spisałeś. Obserwuj go dalej i dawaj mi znać. Dziękuję ci za to, co robisz.

-Nie ma sprawy, Nick. Sam też się teraz chyba prześpię, z tego drzewa jestem tuż obok okna jego pokoju ale nie ma szans, żeby mnie zauważył. Jakby co będę dzwonił.

-W porządku. Dobranoc.

-Dobranoc.

Chłopak rozłączył się a ja myślałem, że zaraz wpadnę w szał i pobiegnę do jego domu, gdzie pozabijam wszystkich poza przeznaczonym mi młodym mężczyzną. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że warczałem, jednak było to jedyne ujście dla mojej bestii, na które mogłem sobie pozwolić. Poczyłem czyjąś silną dłoń na ramieniu i spojrzałem w zmartwioną twarz przyjaciela.

-Będzie dobrze. Zadbamy o niego.

Zapewnił mnie a ja zawyłem, dając znać wszystkim w obrębie kilkunastu kilometrów, jak bardzo boli mnie moja niemoc i fakt, że przeznaczona mi osoba jest poza moim zasięgiem. Jednak nie miałem wyboru - musiałem po prostu czekać.

Komentarze

Popularne posty