Lodowy książę - Rozdział 15


 Bakugo w napięciu czekał, aż leki zaczną działać i stan jego pana się poprawi. Niestety nie stało się tak ani po wyjściu lekarza, ani po podaniu mu kolejnej dawki, ani przez cały kolejny dzień. Blondyn miał wrażenie, że zaraz oszaleje. Z każdą kolejną dawką, którą podawał Mieszańcowi, powoli tracił nadzieję, że chłopak jeszcze w ogóle wyzdrowieje. Jednak król już ani razu nie pojawił się w komnatach swojego jedynego dziedzica ani nie zapytał nikogo o stan jego zdrowia. Nie wspomniał nawet więcej o balu, który koniec końców został odwołany w ostatniej chwili. Mimo to Katsuki zionął nienawiścią do króla i musiał powstrzymywać się, żeby nie odgryźć się po raz kolejny. Z resztą sam nie rozumiał, dlaczego jeszcze nie został ukarany za to, jak ostatnio odezwał się do władcy. Każdy inny zostałby już zamknięty w lochach a jego zdawały się nie dotykać konsekwencje tego czynu, co jednocześnie mu się podobało ale było też zastanawiające i nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć ani czego w ogóle ma się spodziewać. 

Były przestępca westchnął po raz kolejny tego dnia i spojrzał na wiszący na ścianie zegar. Za niedługo trzeba było znowu obudzić następcę tronu i podać mu kolejną dawkę leków. Pewnie znowu zacznie wołać swoją mamę, jak zawsze z resztą. Chłopak był zamyślony do tego stopnia, że początkowo nie zwrócił uwagi na nieznaczny ruch tuż obok. Dopiero, gdy usłyszał cichy jęk zorientował się, że Todoroki chyba się właśnie budzi i ledwo powstrzymał się, żeby do niego nie dopaść. Z zapartym tchem obserwował biało-czerwonego, nie do końca wiedząc, co to wszystko oznacza ani co to przyniesie. W końcu jednak ciężkie powieki uniosły się i heterochromiczne oczy spojrzały ledwo przytomnie na śnieżnobiały sufit. Bakugo dopiero po chwili zorientował się, że przez chwilę wstrzymał powietrze i wpatrywał się uważnie w chorego, który dopiero po chwili zwrócił na niego swój wzrok. 

-Kat... suki...

Szepnął słabym głosem, który dobitnie świadczył o tym, że powinien się czegoś napić, a jego niedoszłego zabójcę zalała fala ulgi. Nawet nie wiedział, że aż tak się martwił o Mieszańca, aż do tego momentu. Uśmiechnął się lekko, chwytając szklankę pełną wody, żeby zaraz ją podać choremu.

-W końcu wróciłeś do rzeczywistości.

Skwitował z uśmiechem, gdy na powrót pomagał księciu ułożyć się na poduszkach. Ten spojrzał na niego z lekkim zaskoczeniem i zmarszczył brwi, przyglądając się blondynowi. 

-Co się stało?

-Wpadłeś na mnie wybiegając z kryjówki złoczyńców. Musiałeś złapać tam świńską grypę, bo nagle po prostu odleciałeś i zacząłeś gorączkować. Przez... ile to już? 10 albo 11 dni byłeś nieprzytomny i majaczyłeś. Dwa dni temu przyszedł lekarz i przepisał ci leki, to była ostatnia szansa. Już się zastanawialiśmy, czy się w ogóle obudzisz.

-Ojciec nie chciał wezwać lekarza, prawda?

-Nie. Ale chyba będę musiał zaraz się zbierać. 

-Dlaczego?

-Nieźle mu nagadałem. Miałeś prawie 40 stopni gorączki i majaczyłeś a on przyszedł i kazał ci być nagle, magicznie zdrowym i iść na bal, który przygotował. Dopiero jak mu nawtykałem przysłał lekarza. Pewnie zaraz jak się dowie, że czujesz się lepiej, dostanę niezłą karę.

Blondyn wzruszył ramionami, kompletnie lekceważąc fakt czekającej go kary, jednak Shoto pokręcił powoli głową, jakby coś do niego nie docierało.

-Ojciec ukarze cię po moim trupie. 

I mimo jego osłabienia, chłopak brzmiał na zdecydowanie pewnego siebie. 

Komentarze

Popularne posty