My wonderful nightmare - Rozdział 18


 Nie pamiętałem, co działo się pomiędzy naszą grupową rozmową a momentem, gdy obudziłem się na łóżku w sali szpitalnej, otoczony zmartwionymi moim stanem przyjaciółmi. Opowiedzieli mi, że miałem atak paniki i karetka zabrała mnie do szpitala a trener wraz z całą drużyną i pozostałymi przyjaciółmi czekali w poczekalni na jakiekolwiek wieści o mnie. Wiedząc, że są zniecierpliwieni, Noya i Asahi wyszli z sali idąc ich powiadomić a ja zostałem sam na sam z rodzicami z Karasuno. Westchnąłem cicho i spojrzałem na nich, próbując się jakkowliek uśmiechnąć.

-Przepraszam. Nie chciałem was zmartwić.

Powiedziałem, chociaż niestety mój głos był zdecydowanie słabszy, niżbym chciał. Chyba odwodniłem się w trakcie, gdy byłem nieprzytomny, bo w ustach miałem pustynię. Sugawara bezbłędnie to rozpoznał i podał mi butelkę wody, którą z wdzięcznością przyjąłem i wypiłem połowę jednym haustem.

-Nie przepraszaj nas. Wiedzieliśmy, że źle zareagujesz ale faktycznie nie spodziewaliśmy się aż ataku paniki. Cieszymy się, że już ci lepiej.

Zaczął Daichi po chwili milczenia, po czym wymienił spojrzenia ze swoim partnerem i niemo oddał mu pałeczkę, zupełnie jakby chcieli coś jeszcze ze mną omówić ale chyba nie zniosę więcej rewelacji. 

-Martwimy się jednak, że znów wrócisz do tych depresyjnych stanów, które miałeś wcześniej... dużo przeszedłeś w tym roku, najpierw problemy z drużyną, potem wiadomość o wypadku Kageyamy a teraz to. Rozmawialiśmy wspólnie i... wszyscy sądzimy, że powinieneś pójść do psychologa. Oczywiście decyzja należy do ciebie ale nie chcemy, żebyś źle się czuł. Zrobimy wszystko, żeby ci pomóc.

-No i zawsze możesz na nas liczyć, niezależnie od wszystkiego. Nie zapominaj o tym. 

Spuściłem na moment wzrok i zastanawiałem się nad tym, co przed chwilą usłyszałem i co mi własnie powiedzieli. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że się o mnie martwią. Wiedziałem, że nie mogę sobie znowu pozwolić na te dziwne stany, bo znowu będę martwić wszystko naokoło. Może psycholog miałby jakiś większy sens? Może by mi pomógł?

-W porządku. 

Odpowiedziałem po prostu bo nie miałem ani siły ani ochoty na dalsze dyskusje. Co teraz będzie? Niby to nie ja miałem wypadek ale miałem świadomość, że już nigdy nie zagram razem z Tobio. Miałem świadomość, że on to wszystko przeżył całkiem sam i bolało go to na tyle, że odciął się od nas wszystkich. Czy były jakieś szanse, że kiedyś znowu będziemy przyjaciółmi? Czy mieliśmy na to w przyszłości jakiekolwiek szanse?

Ułożyłem się wygodniej na łóżku, kompletnie przytłoczony tym wszystkim i wciąż nie mogłem uwierzyć w to, czego dopuścił się Oikawa, gdy do pomieszczenia wszedł lekarz. No to czas zacząć kolejne przesłuchanie i kazanie, na które kompletnie nie miałem ochoty...

Komentarze

Popularne posty