How does it feel? - Rozdział 20


 BILL

Walnąłem się ze swoim laptopem na łóżko w swoim pokoju i czekałem - bo byłem pewien, że Tom przyjdzie do mnie, jak tylko pozbędzie się ojczyma z naszego domu. Wiedziałem, że nie będzie się ociągał ale prawie zakrztusiłem się własną śliną widząc, jak obaj wchodzą do mojej sypialni i myślałem, że zaraz zamorduję patrzącego na mnie błagalnie brata. 

-Billy, Gordon chciałby z tobą porozmawiać.

Poprosił i wiedziałem, że nie będę w stanie mu odmówić ale i tak już mi się popsuł humor. Westchnąłem cicho i usiadłem po turecku na łóżku, wpatrując się w nich wyczekująco i szczerze mówiąc, byłem trochę wkurzony no ale już nic nie poradzę.

-Widzę, że nie mam nic do powiedzenia. Słucham więc.

Westchnąłem ciężko i oparłem podbródek na dłoni starając się w pełni okazać, jak bardzo wkurzony na nich jestem. Nasz ojczym wyglądał, jakby bardzo stresował się, czymkolwiek co chciał mi powiedzieć.

-Bill, chciałbym tylko żebyś wiedział, że żałuję tego, jak cię potraktowaliśmy po twoim wypadku.

Powiedział w końcu a ja nie potrafiłem powstrzymać prychnięcia. Wow, wcześnie się obudził, prawda?

-Proszę, zrozum, byłem zaskoczony i... sam nie wiedziałem, co mam o tym myśleć ani jak mam zareagować. Twoja matka przekonała mnie, że pozostawienie was samych na jakiś czas będzie najlepszym rozwiązaniem i uwieżyłem jej. Teraz wiem, że to był błąd i strasznie żałuję... Nie chcę stracić syna. Wybaczysz staremu głupcowi?

Muszę przyznać, że coś mnie ścisnęło w gardle. Gordon opiekował się nami od dzieciaka i to dzięki niemu zaczęliśmy naszą przygodę z muzyką, to on nas motywował i pchał do przodu gdy założyliśmy zespół, był na każdej próbie i zawsze nas wspierał, to on przekonał mamę, żeby pozwoliła nam podpisać nasz pierwszy kontrakt z Jostem... Brakowało mi go, bo był mi bardzo bliską osobą ale bardzo mnie zranił tym, gdy mnie zostawił. 

-Nie jesteś stary, tato.

Mruknąłem cicho bo czułem, że zaraz zacznę płakać. Oni obaj chyba też to wyczuli, bo Gordon od razu mnie przytulił a Tom wywrócił oczami z uśmiechem. Nie mogłem odrzucić objęć ojczyma, który tyle dla mnie zrobił i który był mi tak bardzo bliski. Cieszyłem się, że w końcu się z nim pogodziłem, chociaż pewnie jeszcze przez jakiś czas będę mieć do niego o to wszystko żal.

-Przyjedziesz do nas w weekend na kolację?

Zaproponowałem bo wiedziałem, że Gordon codziennie pracuje i ogólnie ma mało czasu. Dzisiaj pofatygował się do nas prawdopodobnie tylko z powodu matki, jednak nie obchodziły mnie szczegóły.

-Jeśli tylko uda mi się uspokoić waszą mamę, to z przyjemnością.

-Spokojnie, w razie gdyby za bardzo szalała zawsze znajdzie się u nas miejsce dla ciebie.

Skomentowałem, na co wszyscy się roześmialiśmy. Odsunąłem się odrobinę od ojczyma i otarłem oczy chociaż wcale jeszcze nie płakałem, po czym spojrzałem po nich obu. 

-Tak właściwie to o co chodzi?

Dobra, kłamałem, chciałem znać szczegóły. Jedna sprawa to to, że jestem cholernie ciekawski ale druga sprawa, że wolałem zawsze być na bieżąco zorientowany w sytuacji. Tom i Gordon wymienili szybkie spojrzenie i widziałem po nich, że boją się mojej reakcji. Mama nie przeprosiła mnie za to, że opuścili mnie w momencie gdy najbardziej ich potrzebowałem a potem nasze relacje jeszcze się pogorszyły.

-Mama chyba planuje zmusić mnie do ślubu z Elą.

Gdy usłyszałem te słowa z ust bliźniaka - który swoją drogą zajebiście dobrze całuje - to myślałem, że zaraz coś mnie trafi. Zacisnąłem palce na pościeli i policzyłem w myślach do 10, wypuszczając powoli powietrze z płuc, próbując się uspokoić.

-Po moim, kurwa, trupie.

Warknąłem i poczułem, jak Gordon układa mi rękę na plecach. Spojrzałem na niego i zobaczyłem, że mimo uśmiechu na ustach jest bardzo stanowczy.

-Wiecie, że chcę dla was jak najlepiej i życzę wam tylko szczęścia. Skoro Tom mówi, że nic nie czuje do tej Eli i nie chce z nią brać ślubu, nie dopuszczę do tego. Pamiętajcie tylko, że czegokolwiek byście potrzebowali, zawsze chętnie wam pomogę jak tylko mogę.

Usłyszałem z jego ust i nie mogłem się nie uśmiechnąć, od razu czując się lepiej. Mam szczęście, że mam takich wspaniałych ludzi dookoła mnie.

-Zaakceptowałbyś wszystko, bylebyśmy tylko byli szczęśliwi?

Zmroziło mnie w momencie, gdy te słowa opuściły usta mojego bliźniaka i miałem wrażenie, że zaraz padnę tu trupem. Spojrzeniem niemo błagałem go, by sobie odpuścił ale widziałem, że nie ma takiego zamiaru a ja czułem, że chyba za moment wyzionę ducha. Przysięgam, że moje serce zwolniło bicie a zaczerpnięcie oddechu stało się niezwykle trudne.

-Dokładnie. W końcu każdy rodzic pragnie jedynie szczęścia swoich dzieci, prawda?

-Ale poważnie, WSZYSTKO?

Zaakcentował mocno Tom i widziałem po minie Gordona, jak bardzo zaskakuje go dokładność i dociekliwość mojego bliźniaka ale nie miałem odwagi spojrzeć mu prosto w oczy, nawet jeśli szukał we mnie jakiś odpowiedzi. Miałem wrażenie, że w tym momencie można było ze mnie czytać jak z otwartej księgi i nie podobało mi się to uczucie.

-Cóż, tak długo jak nie jest to nic typu morderstwo czy narkotyki to tak. Nie chcę, żebyście zrujnowali sobie życie.

-Co, jeśli to jest nielegalne ale nie robimy tym nikomu krzywdy i obaj tego chcemy?

Dosłownie chciałem w tym momencie dopaść do brata i walnąć go w twarz żeby się zamknął, jednak nie byłem w stanie się ani trochę poruszyć. Nie wiedziałem, co mam zrobić w tym momencie ani dokąd uciec przed tą cholerną sytuacją.

-Czy wy chcecie mi o czymś powiedzieć?

Słyszałem szum własnej krwi w uszach i miałem mroczki przed oczami ale mocno trzymałem się tego, by pozostać świadomym i być przy tej rozmowie. Zamknąłem oczy bo nie chciałem widzieć twarzy Gordona, gdy Tom w końcu powie mu całą prawdę.

-Owszem. Chociaż widzę, że Billy chyba troszkę się wstydzi. 

Zażartował mój bliźniak i po chwili poczułem, jak bierze mnie za rękę. Zacisnąłem palce na jego dłoni ale nie odważyłem się otworzyć oczu, nie potrafiłem być tak zdecydowany i zrelaksowany, jak on. 

-Wiem, jak to zabrzmi i proszę, nie bierz nas za wariatów, bardzo dużo czasu zajęło nam dojrzenie do tego, uświadomienie sobie tego a jeszcze dłużej zajęło nam zebranie się na szczerą rozmowę. Obaj bardzo dobrze to przemyśleliśmy i mamy świadomość, że może to nie do końca normalne ale nic nie potrafimy na to poradzić.

-Tom, proszę, bez rozwlekania się, bo chyba zaraz mi serce wyskoczy z piersi.

Gordon próbował się śmiać, jednak stres był wyraźnie słyszalny w jego głosie. Zamknąłem oczy i czekałem na wyrok.

-Bill i ja jesteśmy razem. Zakochaliśmy się w sobie i jesteśmy razem na prawdę szczęśliwi.

Wypalił mój bliźniak a w milczeniu zapadła cisza. Czułem, jak zimna niewidzialna ręka zaciska mi się na szyi i ledwo mogłem oddychać. Wydawało mi się, że minęły całe wieki nim Gordon odkaszlnął.

-Chyba nie powinienem się dziwić. Wasza matka zawsze wpajała wam, że macie być blisko i koniec końców trochę pomogłem jej w izolacji was od innych, mogłem się spodziewać że tak to się skończy. Bill, ty też jesteś szczęśliwy? Twoje milczenie trochę mnie niepokoi.

Otworzyłem oczy i spojrzałem na Toma, który się do mnie uśmiechał. Dopiero teraz zauważyłem, że on też się bardzo tym wszystkim stresował i trochę mnie to uspokoiło. 

-Nigdy nie byłem szczęśliwszy.

Przyznałem w końcu i po chwili poczułem, jak Gordon porwał nas w swoje ojcowskie ramiona.


TOM 

Zastanawiałem się, czy powiedzenie Gordonowi będzie tak właściwie dobrym pomysłem, jednak wiedziałem że nie jestem w stanie go długo okłamywać. Z jakiegoś powodu nasz ojczym zawsze miał nosa i wiedział, kiedy któryś z nas był zakochany czy kiedy się kłóciliśmy, choćbyśmy nie widzieli się wiele miesięcy - nie chciałem więc ryzykować, że dowie się w ten sam sposób co chłopacy i wolałem uprzedzić bieg wydarzeń. Widziałem, jak zareagował Billy na mój pomysł ale odetchnął z ulgą, gdy wszystko skończyło się dobrze. Zaryzykowałem tylko dlatego bo wiedziałem, że nawet gdyby nie zaakceptował naszego związku - nie robiłby nam z tego tytułu żadnych problemów. 

Odetchnąłem cicho i spojrzałem na siedzącego przy laptopie i uśmiechającego się bliźniaka. Bardzo mu ulżyło po tym, jak już pogodził się z ojczymem a ten nas zaakceptował i nie mógł przestać się uśmiechać, co bardzo mnie cieszyło - szczególnie, że jego uśmiechnięta twarz to po prostu marzenie! Mimo to powiedział mi, że ma zamiar jeszcze trochę popracować - "czym więcej zrobię teraz, tym więcej czasu będę mieć dla ciebie w przyszłym tygodniu", powiedział. Postanowiłem więc nie być gorszym od niego i zabrałem się za układanie nowej muzyki - mimo że mieliśmy jeszcze trochę czasu do dnia w którym będziemy musieli stawić się w studio i zacząć myśleć nad nową płytą, to nie chciałem zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę. Poza tym jeśli my nie wykorzystamy tej muzyki, będziemy mogli sprzedać ją wytwórni lub innym artystom a kasa nam się przyda - co prawda nie zarabiamy mało, jednak leczenie Billa i kupno tego domu sporo nas kosztowało i szczerze mówiąc to chociaż każdy inny człowiek na moim miejscu absolutnie by się nie martwił, to moje konto już od dawna nie było tak puste. Dodatkowo sprawę pogarszał fakt, że zbliżają się święta i będzie trzeba kupić prezenty dla rodziny, a one przecież nie są za darmo. No cóż, czas brać się do pracy...

-Ach, Tom?

Zatrzymałem się w drzwiach i spojrzałem na bliźniaka, który na moment ściągnął słuchawki i przerwał pracę na swoim komputerze, szczerząc do mnie swoje piękne ząbki.

-Doszedł ci przelew na konto?

-Jaki przelew?

Zapytałem bo autentycznie nie miałem pojęcia, o co mu chodzi. Bliźniak wywrócił oczami i uśmiechnął się w zupełnie inny sposób - bardziej... zaczepny, tak bym to nazwał.

-Po pierwsze, płaciłeś za moje leczenie a po drugie to z twojego konta zapłaciliśmy za ten dom. Wysłałem ci kasę za połowę domu i za leczenie, w końcu obaj jesteśmy właścicielami.

-Nie musiałeś.

-Nie musiałem ale chciałem. Wiem, że jesteśmy razem i mega mnie to cieszy, jednak nie będę utrzymankiem. Chcę, żebyśmy byli wobec siebie fair nie tylko na płaszczyźnie uczuciowej ale też w kwestiach finansowych i innych takich. W porządku?

-W porządku. Zaraz sprawdzę...

Wyciągnąłem telefon i sprawdziłem szybko konto, niemal padając trupem tam, gdzie stałem gdy zobaczyłem stan swojego konta.

-Bill, to o wiele za dużo..

-Nie narzekaj. Sprawdziłem, ile ci zostało i wiem, że wysłałem ci więcej ale teraz przynajmniej obaj mamy dokładnie tyle samo na koncie.

-Ale to twoje pieniądze, Bill. Spójrz, ile pracujesz i ile na tym zarabiasz, nie mogę..

-Możesz i nie próbuj mi nic odsyłać. Co moje to i twoje, pamiętasz?

Pokręciłem głową bo bliźniak dosłownie zamknął mi usta, po czym podszedłem do niego i skragłem krótki pocałunek z jego ust bo wiedziałem, że chce już wrócić do pracy.

-Co moje to i twoje.

Przytaknąłem i wróciłem do siebie, gdzie zacząłem układać melodie...

Komentarze

  1. Uwielbiam takie chwile! Czekam na kontynuację reszty opowiadań a także tego

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojjj jakie romantyczne zakończenie 💕 piękne 💕
    Również czekam na ciąg dalszy bo coś czuję, że nam szykujesz jakiś obrót akcji o 180 stopni - coś długo tu za spokojnie było 😅😂🤣
    Pozdrawiam i życzę weny - ASIA 💋💋💋

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież ja nie mogę być spokojna, prawda? :)

      Usuń
    2. Kochana bez wątpienia 😅😂🤣 Spokój (zbyt długi) u Ciebie nie wróży nic dobrego... Już po kilku wcześniejszych opowiadaniach można wnioskować, że to tylko cisza przed burzą ;) jeszcze pograsz nam na emocjach... I to zapewne nie raz :) ASIA 💋💋💋

      Usuń
    3. No ja mam nadzieję, bo o to chodzi <3

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty