Nuty naszych serc - Rozdział 8
Wiadomość o chorobie spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, ale jednocześnie... nie czułem w tym momencie absolutnie nic. Zupełnie, jakby ta sprawa mnie nie dotyczyła i jakby to nie mnie właśnie oświadczono, że jestem prawdopodobnie śmiertelnie chory. Widziałem ból na twarzy Tommy'ego i nie rozumiałem, dlaczego tak bardzo go to boli. Zastanawiałem się, co mam teraz zrobić, żeby jakoś ulżyć z tą wiedzą jemu i mojej mamie ale tak na prawdę... nie wiedziałem absolutnie nic więcej. W głowie miałem nagle kompletną pustkę.
-To chłoniak Hotgkina, stosunkowo uleczalny, może udać nam się całkowicie pana wyleczyć, jeśli od razu zdecyduje się pan na konsultacje z onkologiem i rozpoczęcie chemioterapii. Przykro mi, że dowiedział pan się o tym w taki sposób i po takich przeżyciach, jednak ważne jest, żebyśmy jak najwcześniej się tym zajęli, w przeciwnym razie nie uda się nam pana wyleczyć. Wcześnie wykryty rak to ogromna szansa na przeżycie dla tak młodego i silnego organizmu, jak pański. Zaraz poproszę naszego onkologa, aby...
Lekarka mówiła coś dalej, jednak ja już jej nie słuchałem. Nie myślałem nawet o tym, że za chwilę umrę i że w teorii jest to dla mnie wyrok śmierci - nawet, jeśli rak często jest uleczalny to nie znaczy to, że mnie również uda się wyleczyć. W końcu w tych statystykach są też ludzie, którym się nie udało, prawda?
Przeniosłem wzrok na Tommy'ego i zastanawiałem się, co teraz będzie, kiedy zabraknie go w moim życiu? Był mi bardzo bliski i miałem nadzieję, że go nie stracę ale jednocześnie wiedziałem, że nie mam na to absolutnie żadnego wpływu a poza tym... kto będzie trwał przy umierającym koledze? Raczej nikt. Czy to ostatni raz, kiedy go widzę? Czy ostatnim, co pozostanie mi po nim w pamięci, będzie jego zmartwiony wzrok i twarz wykrzywiona bólem? Miałem ogromną nadzieję, że pozwoli mi jeszcze raz zobaczyć jego radosny uśmiech, zanim pozostawi mnie na zawsze za sobą i odejdzie drogą, na której nawet, jeśli przeżyję - nigdy nie będę w stanie go dogonić.
Po gwałcie i upokorzeniu, jakie ostatnio przeszedłem, nie bałem się aż tak bardzo i chociaż było to dla mnie okropne i szczerze mówiąc modliłem się, by móc cofnąć czas i nigdy w życiu nie dopuścić, by to się wydarzyło, to dopiero teraz poczułem się faktycznie beznadziejnie. Myśl, że prawdopodobnie już nigdy w życiu nie zobaczę mojego drogiego przyjaciela i to, że nie uda mi się zobaczyć, jak robi on ogromną karierę w świecie muzyki, którą miał przecież już praktycznie zagwarantowaną.
-Adam, słuchasz?
Usłyszałem i zamrugałem szybko, wyrywając się z zamyślenia. Tommy pochylał się nade mną i mówię wam, że chciałbym co rano móc budzić się i widzieć jego twarz. No cóż, nie każdy może dostać to, czego by chciał, prawda?
-Tak, przepraszam. Jestem trochę zmęczony.
Blondyn pokiwał głową i złapał mnie mocno za dłoń, czym trochę mnie zaskoczył, po czym spojrzał mi prosto w oczy ale nie było w nich współczucia - tylko pewność i siła, jakiej się w tym momencie po nim nie spodziewałem. Nie powiem, zaskoczyło mnie to.
-Nie martw się, Adam. Przejdziemy przez to razem. Pomogę ci i wyzdrowiejesz, dobrze?
Aż nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Tommy nachylił się nade mną i pocałował mnie w czoło, co tak bardzo wbiło mnie w ziemię, że nie byłem już w stanie nic powiedzieć. Chłopak wstał ze swojego miejsca i wyszedł mówiąc jeszcze, że idzie coś zjeść a ja w tym czasie mam zasnąć, bo gdy wróci chce mnie widzieć chrapiącego w głębokim śnie.
Tommy... czym ty mnie jeszcze zaskoczysz?
Komentarze
Prześlij komentarz