Zapisane w gwiazdach - Rozdział 24
*pov. Bill*
Kilka dni później w domu mieliśmy zainstalownay router i Tom właśnie majstrował przy telewizorze, żeby go podłączyć do internetu. Ja z kolei czułem się o wiele lepiej niż wcześniej i w końcu chyba całkowicie wyzdrowiałem, więc rozpierała mnie energia. Byłem podekscytowany perspektywą rozpoczęcia nowego życia w nowym miejscu u boku mojego ukochanego. Tylko o tym mogłem myśleć i napawało mnie to takim pozytywizmem czy jak to się nazywa, że aż brakowało mi słów do opisania stanu mojego ducha. Uśmiech niemal nie schodził mi z twarzy i nic nie mogłem na to poradzić, ale Tom też był szczęśliwy, chociaż o wiele spokojniejszy niż ja.
Leżałem z głową w dół na kanapie, merdając opartymi o oparcie wersali stopami w powietrzu i przyglądałem mu się z zaciekawieniem obserwując, jak się stara rozpracować ten cały sprzęt i wszystko.
-Toooom... długo ci jeszcze zejdzie?
Zapytałem bo na prawdę mi się nudziło. Miałem wrażenie, że siedzi nad tym już całe wieki a minęło może z pół godziny. Tom nawet na mnie nie spojrzał, wciąż przyglądając się tym wszystkim kabelkom.
-Nie wiem...
Mruknął pod nosem, kompletnie pochłonięty swoim zadaniem. Westchnąłem cicho i zsunąłem się z kanapy na podłogę, lądując tuż obok niego ale zerknął tylko na mnie przelotnie.
-Nudzi ci się?
Zapytał w końcu z lekkim uśmiechem pod nosem. Może trochę go bawiłem, ale nie dbałem o to. Miałem teraz zupełnie inne plany niż ślęczenie nad tym ustrojstwem a Tom mi tego nie ułatwiał.
-Bardzo. A jedyna osoba, o której uwagę zabiegam, kompletnie mnie zlewa.
-Nie zlewam cię, tylko chcę to jak najszybciej skończyć. Będziemy mogli w końcu obejrzeć normalną telewizję.
Westchnąłem cicho i przeciągnąłem się jak rasowy kociak obok niego. Wiedziałem, że go prowokuję i robiłem to celowo, w cale nie zrażając się jego kręceniem głową.
-Ale wiesz... przez ostatnie kilka dni nie dopieszczałeś mnie.
Dredziarz prychnął, uśmiechając się o wiele szerzej ale wciąż na mnie nie patrząc, co odrobinę zaczęło mnie irytować. Chciałem, żeby w końcu odłożył te swoje zabaweczki i mnie zauważył. I zamierzałem zrobić cokolwiek trzeba, żeby ten cel osiągnąć.
-Bo byłeś chory i musiałeś dojść do siebie, skarbie.
Uwielbiałem, gdy mnie tak nazywał. Szczególnie, że Tom potrafił to akcentować w taki specjalny sposób, w jaki tylko on potrafił to wypowiedzieć. Za każdym razem przechodziły mnie dreszcze po całym kręgosłupie. Roztapiałem się za każdym razem, gdy te słowa opuszczały jego usta.
-Ale teraz już chyba wyzdrowiałem, prawda? I potrzebuję odrobinę twojej uwagi...
Powiedziałem odwracając się na brzuch i wracając do merdania w powietrzu nogami. Wiedziałem, że zachowywałem się jak dziecko, no ale chyba czasem mam do tego prawo, prawda? No, więc skoro to już wyjaśniliśmy, to... No, w końcu Tom zerknął na mnie odrobinę dłużej niż na sekundę, ale w końcu poświęcił mi choć trochę uwagi. Westchnął niby cierpiętniczo ale wiedziałem, że po prostu się wygłupia ze mną w tym momencie, bo widziałem jak przewrócił oczami.
-Czyli mówisz, że jesteś niedopieszczony?
Aż poczułem przechodzący mnie dreszcz, gdy jego głos stał się niższy i przybrał tę specyficzną barwę, której zawsze używał gdy chciał pokazać, jak niebezpieczny jest i jak wiele władzy nade mną ma. Wiedziałem, że z podłączania telewizora do internetu na razie nici jeszcze zanim je odłożył na bok i spojrzał mi prosto w oczy. Bawiła go cała ta sytuacja, ale jednocześnie kręciło go to, co się dzieje.
-Dokładnie.
Przytaknąłem i zagryzłem dolną wargę, gdy Tom ustawił się za mną i znalazłem się pomiędzy jego nogami, a po chwili jego ciężar delikatnie mnie przycisnął, gdy oparł się o swoje przedramiona.
-Chyba muszę coś na to zaradzić...
Jego oddech na mojej odsłoniętej szyji, ciche słowa i ciepło jego ciała sprawiły, że niemal westchnąłem z zachwytu. Przymknąłem oczy i rozkoszowałem się tym uczuciem, podczas gdy ciepłe i duże dłonie badały powoli moje ciało przez materiał ubrań.
-Pozwolisz mi się odwrócić?
Zapytałem w końcu, bo sam chciałem go dotknąć. Tom warknął i zmusił mnie, żebym położył się na podłodze i przygniótł mnie mocniej do zimnego drewna. Nie powiedział ani słowa, ale zębami zaatakował mój kark i ramiona, które odsłaniała za duża bluzka. Uśmiechnąłem się i westchnąłem cicho z przyjemności, która mnie właśnie ogarniała. Tom zdecydowanie wiedział, czego chcę...
*pov. Tom*
Ledwo powstrzymywałem uśmiech, gdy czułem jak drobne ciało Billa pode mną drży. Starał się dzielnie trzymać ale faktycznie po tak długiej przerwie nie miał możliwości inaczej reagować. Z resztą ja sam też miałem na niego wielką ochotę, ale starałem się jeszcze trzymać w ryzach. Chciałem go całego, tutaj i w tym momnecie, chciałem go posiąść i mieć go pod sobą wijącego się z ekstazy i jęczącego z przyjemności. Krzyczącego moje imię... i miałem zamiar do tego doprowadzić.
Szyja Billa była już mocno czerwona, gdy w końcu się od niego odsunąłem i spojrzałem na jego plecy. Widziałem, że ciężko oddycha i widziałem, że jest tak samo podniecony jak ja. Wziąłem go na ręce i położyłem ostrożnie na plecach na wersalce - nie chciałem przecież, żeby się poobijał. Jęczeć mógł tylko z przyjemności, nie z bólu - tak zaplanowałem i tak miało być. Zawisłem nad nim usadawiając się pomiędzy jego nogami i spojrzałem mu w twarz, natrafiając na jego uważne spojrzenie. Był lekko zarumieniony a usta były odrobinę rozchylone, bo ciężko przez nie oddychał. Wyglądał tak kusząco, że nie potrafię nawet tego opisać. Chciałem dać mu wszystko, czego tylko może pragnąć i nie miałem zamiaru się przed tym cofać.
Nie czekałem długo, nim zaatakowałem jego usta w gwałtownym pocałunku a moje dłonie wtargnęły pod bluzkę, badając jego miękką skórę brzucha i czując jak chłopak drży. Jęknął cicho prosto w moje usta, gdy trąciłem jego sutek i nie mogłem się nie uśmiechnąć. Odsunąłem się tylko odrobinę, by spojrzeć mu w oczy i odgarnąłem mu włosy z twarzy.
-Boże, jak ja cię pragnę...
Westchnąłem cicho obserwując, jak Bill przygryza dolną wargę i przełyka ciężko ślinę. Najwyraźniej był już w stanie gdzie potrzebował chwili na zebranie myśli, nim będzie w stanie mi odpowiedzieć.
-Więc mnie weź, Tom. Proszę.
Jego cichy głos był dla mnie niczym płachta na byka. Szybko go rozebrałem i po chwili górowałem nad nim - ja, w pełni ubrany klęczący między nogami nagiego Billa, który zachęcał mnie każdym swoim gestem. Patrzył na mnie tak ufnie i z taką miłością, że aż się rozpływałem pod tym spojrzeniem.
-Nie baw się ze mną, Tommy. Wiem, że obaj tego chcemy. Tak długo tego nie robiliśmy, że oszaleję jeśli zaraz nie przejdziesz do rzeczy.
Szeptał tak kusząco a jego dłoń powędrowała od jego szyji przez cały korpus aż w końcu wylądowała na jego lewym udzie. Kusił mnie i cholernie dobrze o tym wiedział. Zawahałem się tylko o sekundę ale to wystarczyło, by chłopak podniósł się do siadu i rozpiął mi spodnie a zaraz potem ściągnął moją bluzkę. Uśmiechnął się ironicznie i posłał mi pocałunek w powietrzu.
-Ty mały podstępny...
Nic już więcej nie powiedziałem, bo przyciągnąłem go do pocałunku. Bill wdrapał się na moje kolana a ja pozwalałem mu, by dalej nieporadnie mnie rozbierał. Oparłem się o zagłówek wersalki i zatracałem się w jego ustach, które były dla mnie najsłodszym narkotykiem na świecie. Mógłbym całować go przez całą wieczność i nigdy nie miałbym dosyć. Zachłannie błądziłem rękami po jego ciele, chcąc go mieć jak najbliżej mnie. Rozkoszowałem się jego bliskością, gdy Bill uniósł się lekko na swoich kolanach a ja spojrzałem na niego z ostrzeżeniem w oczach.
-Nie powinieneś...
Nie skończyłem, bo chłopak nabił się na mnie, od razu odrzucając głowę w tył a głośny jęk opuścił jego usta. Sam musiałem mocniej wciągnąć powietrze, bo o mało nie oszalałem z przyjemności. Jego wnętrze było tak cholernie ciasne i dobre, że aż brakowało mi słów by opisać to, co czułem w tym momencie. Chwyciłem go mocniej za biodra i powstrzymałem przed tym, żeby nie zacząć się w nim poruszać chociaż był to wysiłek wręcz nadludzki. Głaskałem go po bokach, chcąc w jakikolwiek sposób ulżeć jego cierpieniom i czekałem cierpliwie, podczas gdy chłopak oddychał głęboko i w końcu znów na mnie spojrzał a lekki uśmiech błądził po jego ustach.
-Jesteś szalony.
Wyszeptałem kręcąc głową, gdy Bill zaśmiał się i pochylił się by mnie pocałować. Westchnął mi z lubością w usta i zaczął kręcić tyłkiem, żeby zachęcić mnie do działania. Nie musiał mi dwa razy powtarzać, mocniej chwyciłem go za pośladki i zacząłem się z nim kochać - powoli, mocno, intensywnie tak, jak obaj tego chcieliśmy i jak obaj tego potrzebowaliśmy. Bill zdawał się być nienasycony moją osobą i błagał mnie o więcej jęcząc, jak jest mu dobrze podczas gdy jego długie palce naznaczały każdy fragment mojej skóry. W końcu ułożyłem go z powrotem na plecach na wersalce a jego nogi od razu objęły mnie w pasie, nie pozwalając mi się za bardzo odsunąć. Odgarnąłem mu włosy z twarzy i pocałowałem go w czoło, przyglądając mu się przez chwilę. Tak bardzo go kochałem, tak bardzo szalałem na jego punkcie że nawet nie potrafię tego wyrazić. Zatopiłem się na powrót w jego ustach, powoli znowu zaczynając się w nim poruszać. Chciałem się z nim jeszcze trochę pobawić ale wiedziałem, że obaj mamy już dość i zbliżamy się do końca. Wiedziałem, że po tak długim czasie od ostatniego razu i przez to jak spragnieni siebie nawzajem byliśmy, nie mogliśmy zbyt długo tego ciągnąć. Podłożyłem mu poduszkę pod biodra i zacząłem wchodzić w niego mocniej, szybciej, głębiej - a ciało Billa wzdrygało się za każdym razem, gdy trafiałem w jego prostatę. Długie palce coraz mocniej zaciskał na narzucie wersalki, wyginał swoje drobne ciało pod wpływem każdej mojej pieszczoty i jęczał z rozkoszy. Był piękny i cały mój. Tylko mój.
W końcu jego ciałem wstrząsnął gwałtowny dreszcz, poczułem jak jego wnętrze mocniej się na mnie zaciska, szczupłe nogi przyciągnąły mnie bliżej niego a na twarz wpłynęła tak ogromna rozkosz, że aż musiałem ciężej przełknąć ślinę. Poruszyłem się jeszcze tylko raz, nim Bill doszedł z głośnym jękiem brudząc siebie i część narzuty. Ten widok, ten dźwięk, cały on były tak podniecające, że kompletnie nie spodziewałem się orgazmu, który nadszedł parę sekund później i niemal spadłem z wersalki. Ciężko dysząc wyszedłem z Billa i usiadłem na kanapie chcąc dojść do siebie, bo ten orgazm faktycznie mnie mocno zaskoczył, ale oczywiście że przy tej małej niewyżytej bestii nie było mi to dane. Nie zdążyłem nawet zareagować, nim chłopak wylądował na klęczkach wylądował między moimi nogami i zaczął wylizywać mojego penisa, na co jęknąłem cicho.
-Bill... co ty robisz?
-Stęskniłem się za twoim smakiem.
Skomentował z moim penisem w ustach a ja nawet nie miałem siły żeby zaprotestować. Pracował swoim językiem na moim penisie i co poradzę na to, że ciało reaguje samo i w końcu zacząłem rosnąć w jego ustach. Spojrzał na mnie z taką satysfakcją w oczach że od razu wszystko zrozumiałem - ten mały diabełek zaplanował to od samego początku. Najzwyczajniej w świecie i cicho pomrukując zaczął mi obciągać a ja tonąłem z przyjemności. Wplątałem palce w jego czarne włosy i ledwo powstrzymywałem się przed pieprzeniem go w te słodkie usteczka, ale dzielnie się trzymałem i nie pozwalałem sobie na najmniejszy ruch - oddałem mu pełną kontrolę, co raczej nie było dla mnie takie proste. A on z coraz większym zaangażowaniem robił mi po prostu loda.
-Kurwa, Bill...
Warknąłem w pewnym momencie czując, jak coraz szybciej i mocniej pracuje nad doprowadzeniem mnie do spełnienia. Przyciągnąłem go mocniej do siebie ale starałem się oddać mu kontrolę, jednak chciałem móc już dojść wprost w jego gardło, widzieć jak moja sperma ścieka mu po policzku... kurwa sama myśl o tym co robimy była tak podniecająca, że nie byłem w stanie tego opisać. W końcu dopiął swego i z cichym stęknięciem doszedłem prosto w jego gardło a Bill starannie mnie jeszcze wylizał. W końcu odsunął się ode mnie, siadając na piętach i przejechał kciukiem po dolnej wardze, patrząc mi prosto w oczy. Byłem jak zaczarowany ale nie żałowałem tego nawet przez sekundę.
-Dobre.
Skomentował lekko zdyszany a ja pokręciłem głową. Wyciągnąłem do niego rękę i przyciągnąłem chłopaka do siebie, zamykając go w ciasnym uścisku a jego drobne ciało wtuliło się we mnie ufnie.
-Jesteś niemożliwy...
-Myślałem, że niewyżyty.
Zaśmiałem się cicho z jego żartu po czym przyciągnąłem go do pocałunku, nim spojrzałem mu w oczy.
-Niewyżyci to my obaj jesteśmy.
Skwitowałem i przejechałem dłonią od jego ramienia aż do pośladka, który ścisnąłem. Oczywiście że doskonale czułem jego lekką erekcję na swoim udzie ale chciałem, żeby zaczął błagać mnie o ukojenie. Posadziłem go na kanapie i usiadłem naprzeciwko, nie dotykając go.
-Dotknij się.
Rozkazałem cicho. Bill patrzył na mnie przez chwilę jakby nie rozumiał, co do niego mówię, po czym rozłożył w końcu szerzej nogi i ułożył się wygodniej o poduszki tak, że mogłem doskonale obserwować jego dziurkę, z której wypływająca sperma popłynęła i zaschnęła już na jego szczupłych udach i penisa, którego zaraz zaczął dotykać. Jedną dłonią bawił się swoją moszną a drugą w końcu ścisnął na swoim prąciu i zaczął się masturbować, nie odrywając wzroku od mojej twarzy. Z każdą sekundą jego penis rósł, oddech przyspieszał a on sam chyba czuł się bardzo podniecony faktem że go obserwuję, bo na jego policzkach cały czas był rumieniec. W końcu odrzucił głowę w tył, ale nie miałem zamiaru mu na to pozwolić. Powstrzymałem go przed dalszą masturbacją, nachylając się nad nim i poczekałem, aż na mnie spojrzał.
-Masz na mnie patrzeć.
Wyszeptałem i zobaczyłem, jak coś zabłysnęło w jego oczach. Poprawił się na poduszkach i zaczął dalej pracować nad swoim sprzętem ale dłoń, która bawiła się do tej pory jego moszną, zawędrowała niżej i zaczął pieprzyć się swoimi palcami. Widziałem że zaraz będzie na skraju, więc odtrąciłem jego rękę i zacisnąłem palce na jego penisie nie pozwalając mu dojść ale nie przerywając mu penetrowania jego wnętrza własnymi palcami. Drżał i wyglądał, jakby przechodził właśnie najsłodsze tortury na świecie.
-Tom...
-Tak?
Zapytałem jakbym nie miał pojęcia o co mu chodzi, na co jęknął cicho i poruszył się niespokojnie.
-Proszę...
-O co mnie prosisz?
-Pozwól mi dojść... proszę.
Wyjęczał cicho a ja zauważyłem, że jego ręka zwalnia. Zastąpiłem jego palce swoimi i zacząłem go pieprzyć palcami, cały czas zaciskając mu dłoń na penisie, żeby nie doszedł. Brakowało mu tchu, zaciskał palce na narzucie i wpatrywał się we mnie błagalnie. Przestałem go pieścić i pochyliłem się, by go pocałować. Był na granicy szaleństwa i był to cholernie zajebisty obrazek. Puściłem jego penisa i położyłem na nim jego dłoń.
-Więc dojdź dla mnie. Patrz mi w oczy aż do końca.
Rozkazałem w końcu a Bill bezzwłocznie zaczął znowu się masturbować. Widziałem, jak wiele wysiłku musiał włożyć w to, żeby nie przerwać naszego kontaktu wzrokowego tym bardziej, gdy na powrót zacząłem go pieprzyć palcami. Nie trwało to jednak długo, nim w końcu ponownie doszedł i opadł bezwładnie na poduszki, drżąc jeszcze od czasu do czasu odrobinę. Pocałowałem go w brzuch, potem w pierś a potem w końcu w usta i przytuliłem go czule pozwalając, żeby się uspokoił.
-Jesteś cholernym sadystą...
Wydyszał ciężko na co nie potrafiłem się nie roześmiać.
-Nawet nie wiesz jak strasznym, mój mały masochisto.
To było takie slodkie, urocze, kochane 💕 aż brakuje mi słów by móc coś sensownego i pozytywnego napisać ❣️
OdpowiedzUsuńPo prostu z utęsknieniem czekam na kolejną część - Twoja ASIA 💋
<3
Usuń