Wall between us - Rozdział 14
Stałem za kulisami i niezauważalny przez nikogo z zewnątrz przeczesywałem wzrokiem powoli zbierającą się publikę. Zapełniła się już mniej więcej połowa sali, jednak dalej nigdzie nie widziałem mojego pana i władcy i powoli miałem nadzieję, że tak już zostanie. Kto wie, może zapomniał o moim występie? Może coś mu wypadło albo stoi w korku i jednak się nie pojawi? Miałem na to tak dużą nadzieję, że niemal nie zauważałem niczego, co się dzieje dookoła mnie. Wiedziałem, że jeśli Altin pojawi się na widowni, to stres mnie zeżre i prawdopodobnie coś sknocę, przez co upokorzę się przed wszystkimi. Co mam powiedzieć? Nie mogłem zaprzeczyć, że zdanie Otabeka jest dla mnie cholernie ważne i nie chciałem go zwieźć. Pewnie dlatego się tak bardzo stresuję.
-Yurij, wszystko w porządku?
Jak przez mgłę usłyszałem głos mojej koleżanki, która zaraz miała ze mną występować. Pokiwałem głową ale miałem zbyt ściśnięte gardło, by cokolwiek odpowiedzieć.
Z resztą i tak parę sekund później kompletnie zabrakło mi powietrza, bo zauważyłem jak przez drzwi wchodzi nie kto inny, jak mój największy koszmar - Młody Dziedzic w otoczeniu dwóch swoich ochroniarzy i w towarzystwie przyjaciela, którego kojarzyłem już z widzenia ale dalej nie mogłem zapamiętać jego imienia. Poczułem się tak, jakby ktoś właśnie przykładał mi nóż do gardła i nie wiedziałem, co mam teraz zrobić. Za nic nie wystąpię dobrze w takim stanie.
-Hej, Yurij, jest coś dla ciebie.
Kolega z klasy, który pomagał nam technicznie w naszym występie podszedł do mnie z jakimś pakunkiem w rękach. Spojrzałem na niego jak na kosmitę albo może raczej jak na idiotę, bo ten wyraźnie się speszył.
-Ktoś to dla ciebie przynióśł, kazał ci od razu przekazać.
Odetchnąłem głęboko i sięgnąłem po niewielki pakunek, próbując się lekko uśmiechnąć.
-Dzięki.
Rzuciłem bez tchu i rozwinąłem paczuszkę. Pierwszym co wpadło mi w ręce była karteczka, zapisana szybkim aż starannym pismem, które bardzo dobrze znałem.
"Daj z siebie wszystko. - O."
Oprócz tego znalazłem... złoto-niebieską spinkę do włosów, która w zadziwiająco dobry sposób pasowała do mojego stroju. Z jednej strony bardzo się cieszyłem i czułem ekscytację ale z drugiej czułem jeszcze większy stres. Podszedłem do koleżanki, która właśnie kończyła swój makijaż.
-Pomożesz mi to założyć?
Poprosiłem a ona z ochotą wpięła ją w moje włosy, zabezpieczając ją jeszcze gumką do włosów. W końcu światła zgasły a my wyszliśmy na scenie, ustawiając się w ustalonej pozycji początkowej. Sam nie wiem dlaczego, ale od początku po prostu zacząłem płynąć z muzyką. Tańczyłem tak, jak na każdej jednej próbie i dawałem z siebie absolutnie wszystko. Starałem się nie myśleć absolutnie o niczym innym, oprócz choreografii i muzyki. Wszystko jednak do czasu...
Do czasu, aż z jakiegoś nieznanego mi powodu wylądowałem na łopatkach na scenie.
Komentarze
Prześlij komentarz