Gdzie się podziałeś? - Rozdział 6
Wróciliśmy do domu, gdzie zaprowadziłem go do sypialni. Upewniłem się, że jest bezpiecznie a w tym czasie chłopak przebrał się w luźniejsze rzeczy do spania i ułożył się pod kołdrą na ogromnym, królewskim łożu.
-Będę w pobliżu, gdybyś czegoś potrzebował.
Zapewniłem, kierując się do wyjścia w głowie układając już plan. Porozmawiam z jednym kolegą, żeby przez dwie do trzech godzin siedział pod jego drzwiami, pilnując go, a potem go zmienię po małej drzemce.
-Beka, czekaj.
Przystanąłem i odwróciłem się w jego stronę, zauważając duże, błękitne oczy wbite prosto we mnie.
-Połóż się ze mną.
Poprosił, czym trochę zbił mnie z tropu. Po chwili wahania zamknąłem drzwi na klucz, zdjąłem kurtkę, rekawiczki, buty, kamizelkę i ułożyłem wszelką broń, jaką przy sobie miałem na biurku - poza jednym nożem, z którym zawsze i tak spałem, po czym ułożyłem się na materacu obok niego a nastolatek chwilę później wtulił się we mnie, układając głowę na mojej klatce piersiowej, więc objąłem go ramieniem.
-Tęskniłem za tobą.
Wyznał cicho a ja zorientowałem się, że blondyn już jest na granicy snu. Uśmiechnąłem się lekko do siebie i wplotłem dłoń w jego włosy, pieszcząc je tak, jak lubił.
-Ja za tobą też.
Przyznałem. Tej nocy również niewiele spałem, ale o wiele lepiej niż przez ostatnie kilka tygodni. Ciągle zastanawiałem się, czy to naprawdę już koniec i nic mu nie grozi oraz próbowałem rozwikłać zagadkę, dlaczego tak dziwnie się w stosunku do mnie zachowuje. Zawsze byliśmy bardzo blisko i zawsze go kochałem, ale takie rzeczy nigdy się pomiędzy nami nie zdarzały.
Następnego ranka Jurij obudził mnie, całując mnie w usta i gdy zauważył mój wzrok, uśmiechnął się szeroko, odgarniając blond kosmyki za ucho.
-Hej. Dobrze spałeś?
Zapytał cicho, jakby w pokoju był ktoś oprócz mnie, kogo mógłby obudzić.
-Tak a ty?
Nawet nie kłamałem chociaż nie było to też do końca prawdą. Nie wyspałem się i zdecydowanie potrzebowałem przespać się jeszcze kilka godzin, ale postanowiłem zignorować tą potrzebę organizmu.
-Z tobą zawsze dobrze śpię.
Faktycznie, zdarzało się, że od czasu do czasu spaliśmy w jednym łóżku, ale nigdy nie było to takie inne jak dzisiaj. Westchnąłem cicho i pogłaskałem go po plecach.
-Kocham cię, Beka.
Usłyszałem nagle i mówiąc szczerze, byłem bardzo zaskoczony. Przez chwilę bez słowa wpatrywałem się w niego, zastanawiając się, czy się nie przesłyszałem.
-Zawsze cię kochałem. Ale gdy mama mnie porwała uświadomiłem sobie, że kiedyś może być za późno i nigdy się o tym nie dowiesz. Dlatego postanowiłem ci to powiedzieć.
Wyznał, wpatrując mi się prosto w twarz. Uśmiechnąłem się lekko i pogładziłem go po policzku.
-Nie powiesz mi, że mnie kochasz?
Zapytał z lekkim uśmiechem, po czym przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem go, czując, że to właśnie to, co powinienem był zrobić.
Komentarze
Prześlij komentarz