Miłość leczy rany - Rozdział 14
TOM
Następnego dnia postanowiłem zrobić coś, czego normalnie bym nie zrobił. Gdy Bill wyszedł z domu, jak zwykle chwilę po siódmej, po czym wszedłem do jego pokoju i zacząłem szukać jego pamiętnika. Całe szczęście doskonale pamiętałem, że trzymał go przy łóżku w szafce nocnej. Usiadłem na miękkim materacu i po kilku minutach, w ciągu których wahałem się i biłem się z myślami, zacząłem go wertować. Odnalazłem datę sprzed prawie dwóch tygodni, gdy ostatni raz to zrobiliśmy i gdy mój brat zaczął się tak dziwnie zachowywać i zacząłem czytać.
W nocy znów wziąłem tabletki. Dokładnie cztery... na serce, co jest w udręce. Zrobiłem to zaraz po tym, jak po raz drugi w życiu oddałem się Tom'owi. Uświadomiłem sobie, że mi na nim zależy. Że się w nim zakochałem. Ale zniszczę to. Przysięgłem sobie w końcu, że nigdy na nikim nie będzie mi zależeć. Że nigdy do nikogo więcej się nie przywiążę. Więc jedynym rozwiązaniem jest zniszczenie tych uczuć. Zniszczyć je a potem zniknąć z jego życia.
Odetchnąłem cicho po przeczytaniu tego wpisu i powoli zacząłem rozumieć, dlaczego to robi, chociaż i tak w głowie miałem coraz więcej pytań. Przewróciłem stronę i zacząłem czytać dalej.
W dużym mieście o wiele łatwiej znaleźć bogaczy chętnych na numerek z takim dzieciakiem, jak ja. Zbieram pieniądze na to, by wynieść się stąd i zacząć nowe życie zupełnie gdzieś indziej. Zniknę z życia Toma i wtedy ostatecznie zerwę wszystko, co kiedykolwiek nas łączyło. Boli mnie to. Nie jest już tak, jak kiedyś, gdy się sprzedawałem. Każdy ich dotyk mnie rani. Gdy zamykam oczy, podświadomość dobitnie uświadamia mi, że wolałbym, by to Tom mnie dotykał. By to on mi to wszystko robił. Ale wiem, że nie mogę sobie na to pozwolić. To ostatni moment, by się od niego odciąć i móc zacząć nowe życie z dala od niego. Zapomnieć, że kiedykolwiek go kochałem... albo raczej nadal kocham. Wiem, że nie będzie to proste. Już teraz czuję się wykończony i zniszczony, a minął dopiero jeden dzień. Jutro znów będzie gorzej. Ale co to dla mnie, obsługiwać kilku klientów dziennie? No właśnie, nic. Bułka z masłem. Mam tylko nadzieję, że niedługo przestanie mnie boleć to, że odsuwam się od Toma. Chociaż doskonale wiem, że będzie tylko gorzej.
Miałem łzy w oczach, gdy to czytałem. Ale mimo to czytałem dalej. Nie przerywałem.
Tom czekał na mnie w salonie. To bardzo kochane z jego strony. Próbował mnie zagadać, ale musiałem go zignorować. Bolało mnie to. Nienawidzę w sobie tego, że tak naprawdę chciałem rzucić mu się w ramiona, poczuć tak bezpiecznie, jak zawsze, gdy mnie przytulał, wypłakać się i wiedzieć, że wybaczy mi to wszystko, co mu zrobiłem. Ale nie mogłem. Muszę dalej grać, że nic dla mnie nie znaczy. Aż zniszczę się do końca. Aż umrę wewnętrznie i już nigdy nic nie będę czuć.
Reszta wpisów wyglądała podobnie a każde słowo łamało mi serce. Przesiedziałem w jego pokoju cały dzień, wciąż na nowo czytając wpisy, które totalnie mnie rozwalały. Powalały na ziemię i posypywały otwarte rany solą. Czułem cały jego ból o którym pisał i żałowałem, że nie wpadłem wcześniej na pomysł, by przeczytać jego pamiętnik. Wiem, że to okropne naruszenie prywatności, ale nie mogłem pozwolić mu tego robić i nie mogłem go stracić. Nie chciałem.
Nie mogłem się pozbierać po tym wszystkim. Siedziałem na jego łóżku, czekając aż wróci, próbując jakkolwiek uporządkować swoje myśli. Niestety nie było to możliwe.
BILL
Wróciłem do domu, jak zwykle krótko przed północą i przetarłem zmęczone oczy. Ostatnimi dniami śpię maksymalnie po 4 godziny na dobę i się to na mnie odbija. Poza tym rozmazany makijaż wpadł mi częściowo do oczu, dodatkowo je podrażniając, co było jeszcze mniej przyjemne. Z zaskoczeniem zauważyłem, że mój brat nie czekał na mnie jak zwykle w salonie. Uśmiechnąłem się smutno sam do siebie i do swoich myśli. Wygląda na to, że w końcu ze mnie zrezygnował i mój plan szedł w dobrą stronę. Wszedłem po schodach na górę i otwierając drzwi do pokoju, zamarłem widząc malujący się tam obraz. Dredziarz siedział na moim łóżku, pomieszczenie oświetlane było jedynie przez moją lampkę nocną a przed nim leżał otwarty zeszyt, który dobrze znałem. Mój pamiętnik. Poczułem, jak strach ściska mi gardło, tym bardziej, gdy jego spojrzenie spoczęło na mojej osobie. Zdawałem sobie doskonale sprawę, że teraz już wszystkiego się dowiedział. Próbując jakoś powstrzymać cisnące się do oczu łzy, bez słowa podszedłem do szafki, wyciągając z niej kasetkę na pieniądze. Tom i tak dobrze wiedział o jej istnieniu. Odliczyłem 3200 Euro z puli 3250 Euro i schowałem je do kasetki, 50 Euro zostawiając sobie na codzienne wydatki. Od Gordona i mamy miałem już 2500 Euro. Przez ostatnie 10 dni zarobiłem w sumie 20 000 Euro, plus 500 Euro, które miałem na swoje codzienne potrzeby. Przeliczyłem wszystko w głowie. Za numerek brałem 150 Euro, chyba że był z czymś ekstra, wtedy nawet 300 Euro za numerek. W 10 dni uzbierałem 20 000 Euro, więc zarabiam średnio 2000 Euro na dzień. To daje mi od 6 do 14 klientów na dzień. Czyli średnio mam 10 klientów dziennie. Żeby zacząć nowe życie, z dala od mojej odnalezionej rodziny i kogokolwiek, na kim mi zależy, potrzebuję przynajmniej 100 000 Euro. Brakuje mi więc jeszcze 80 000 Euro, czyli jeszcze jakieś 40 dni, czyli półtorej miesiąca. Przez tyle muszę jeszcze odpychać od siebie Toma, nim raz na zawsze zniknę z jego życia.
-Nie pozwolę ci na to.
Usłyszałem za plecami i aż się wzdrygnąłem. Czyżbym mówił na głos? Poczułem, jak chłopak łapie mnie za ramię i odwraca przodem do siebie, przez co momentalnie się spiąłem. Mimo to z zaskoczeniem zauważyłem, że jego dotyk mi nie przeszkadzał. Mimo że go nie kontrolowałem, to jednak nie bałem się go tak, jak jeszcze kilka dni temu.
-Nie pozwolę ci się ode mnie odciąć. Nie pozwolę ci uciec. I nie pozwolę ci się dalej sprzedawać.
Każde słowo wypowiadał powoli i dokładnie, jakby chciał być pewien, że wszystko dobrze zrozumiem. Patrzyłem mu prosto w oczy nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę. Tak bardzo chciałem się schować w jego ramionach... i równie mocno nie mogłem sobie na to pozwolić.
-To nie jest tw..
-To jest moja sprawa! Bo cię kocham, do cholery, ty skończony kretynie!
Wmurowało mnie w ziemię tam, gdzie stałem. Tom jeszcze przez chwilę przyglądał, po czym wpił się w moje usta, niemal wysysając ze mnie życie. Poczułem, jak tracę grund pod nogami.
Komentarze
Prześlij komentarz