Miłość leczy rany - Rozdział 15
TOM
Czarnowłosy chłopak osunął się w moich ramionach i dobrze, że nie straciłem równowagi i go złapałem, bo inaczej mógłby rozwalić sobie czaszkę. Zaniosłem go na łóżko i położyłem na materacu, postanawiając, że zanim go przykryję muszę go przecież rozebrać z tych niewygodnych rzeczy. Ściągnąłem mu więc zabłocone buty, które wyglądały, jakby przeszedł w nich bagna, po czym zabrałem się za ciasno opinające go spodnie. Na bladej skórze malowały się siniaki i zadrapania, gdzieniegdzie widziałem nawet otarcia po linach a nogi wydawały się o wiele chudsze, niż kilka dni temu. Z westchnięciem zauważyłem również ślady zaschniętej spermy pomiędzy jego udami, ale nawet nie chciałem tego komentować, chociaż wiedziałem, że mnie teraz nie usłyszy. Jakimś cudem udało mi się go podnieść do siadu i zdjąć koszulę i wszystkie świecidełka, którymi się obwiesił. Muszę szczerze przyznać, że ten widok bardzo mnie zmartwił. Oprócz siniaków, zadrapań a także kilku otarć i poparzeń, których się spodziewałem, zauważyłem również, że znacznie schudł a żebra wystawały mu niczym u kościotrupa. Będę musiał z nim o tym porozmawiać. Ale to już nie dzisiaj. Dzisiaj powinien się wyspać. Mruknął coś cicho, gdy kładłem go z powrotem na poduszki, ubranego jedynie w bokserki, po czym owinąłem go kołdrą i przysiadłem na skraju łóżka.
Nie do końca wiedziałem, co powinienem teraz zrobić ani jak się zachować. Wpatrywałem się w jego twarz, rozmyślając nad tym wszystkim, aż w końcu Słońce zaczęło powoli wyłaniać się zza horyzontu a budzik chłopaka zaczął dzwonić. Zorientowałem się, że jest 5 rano. Chłopak wzdrygnał się i po chwili otworzył oczy, które były wręcz czerwone od zmęczenia i prawdopodobnie też od makijażu.
-Nawet nie waż mi się wstawać. Nigdzie nie idziesz.
Ostrzegłem go cicho gdy zauważyłem, jak próbuje podnieść się do siadu. Spojrzał na mnie ledwo przytomnym i zagubionym wzrokiem, co mnie rozczuliło.
-Muszę do łazienki, muszę...
-Jeśli chcesz zażyć to świństwo, którym się faszerowałeś to nawet nie szukaj, nie ma ich tam.
Przerwałem i zobaczyłem, jak na jego twarzy maluje się zmieszanie i smutek, ale posłusznie położył się z powrotem do łóżka i obrócił przodem do mnie.
-Mogę chociaż zmyć makijaż i uczesać włosy?
Pokręciłem głową i wstałem, po czym przyniosłem z łazienki wszystko, co do tego potrzebował, a następnie podszedłem do szafy i wyjąłem z niej pierwszy lepszy T-shirt, żeby coś na siebie założył. Chłopak bardzo starannie i powoli zmywał resztki makijażu ze skóry, ukazując poszarzałą wręcz cerę i podkrążone ciemnymi cieniami oczy i zapadłe policzki. Miałem wrażenie, że nie patrzę już na Billa a na zmarłego. I to co się z nim stało bardzo mnie przerażało.
BILL
Miałem świadomość, że mój brat mi się przygląda, ale nic sobie z tego nie robiłem. Zrobiłem, co miałem zrobić, odłożyłem rzeczy na szafkę nocną i ubrałem się, po czym znów zaległem w łóżku. Chciało mi się płakać, ale nie pozwoliłem sobie na to. Zabrał mi leki, poznał całą prawdę a teraz jeszcze odbierał mi możliwość zarobku. Westchnąłem cicho, czując lekkie zawroty głowy, i obróciłem się na plecy, chcąc je jakoś powstrzymać, wbijając wzrok w sufit, mimo że oczy mnie bolały.
-Nie będę pytać, dlaczego to robiłeś, po znam odpowiedź. Zapytam tylko, dlaczego przysięgłeś sobie, że nigdy nie będzie ci na nikim zależeć?
Usłyszałem ale nie zwróciłem na niego wzroku. Przez chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią, bo mój mózg zdecydowanie nie chciał dzisiaj funkcjonować.
-Ponieważ wtedy łatwo cię zranić.
-To jest część życia. Ale dlaczego sądzisz, że miałbym cię zranić?
-Często ludzie ranią się nieświadomie. Nie chcę tego.
-Więc wolisz zabić siebie samego i żyć jak warzywo niż zaryzykować?
Tym razem na niego spojrzałem. Przyglądał mi się uważnie. W jego oczach nie widziałem współczucia. Widziałem za to troskę i chęć zrozumienia.
-Tak.
Widziałem, że mi nie wierzy. Skoro czytał mój pamiętnik to w sumie nawet mu się nie dziwię. Nachylił się nade mną i znów złączył nasze usta, zupełnie jak wczoraj wieczorem, co tylko wzmocniło moje zawroty głowy, mimo że było bardzo przyjemne. I chociaż tego nienawidziłem, musiałem przyznać, że żałowałem tego, że w ogóle próbowałem go od siebie odsunąć.
Niestety, nie potrafię cofnąć czasu...
Komentarze
Prześlij komentarz