Miłość leczy rany - Rozdział 9


BILL

Tom niestety nie zamierzał się odczepić i zostawić mnie w spokoju, chociaż w sumie może w cale nie "niestety", bo w końcu zaczęło mi się robić lepiej i nawet szczerze go polubiłem. Mimo to i tak nie chciałem zbytnio się przed nim otwierać i mu zaufać, chociaż mimowolnie musiałem przyznać, że podświadomie coraz bardziej to robiłem. 

Siedziałem w pokoju wieczorem, jak zawsze i pisałem tekst jakiejś piosenki, zastanawiając się, co mam zrobić ze swoim dalszym życiem, gdy drzwi do mojego pokoju otworzyły się i wszedł ktoś, kto ostatnio w rutynie miał przesiadywanie u mnie wieczorami. Nie przeszkadzało mi to, w sumie ostatnimi czasy nawet to polubiłem, fajne mieć kogoś tak blisko, nawet jeśli się z nim nie za wiele rozmawia. Sama jego obecność w jakiś sposób działała na mnie kojąco. Nie za bardzo to łapałem, ale po pewnym czasie po prostu przestałem się nad tym zastanawiać, bo stwierdziłem, że to nie ma sensu. Zerknąłem na niego tylko po to, żeby zorientować się, że standardowo rozgościł się na moim łóżku z telefonem w ręce i nie miał zamiaru mi przeszkadzać. Jedyną różnicą było to, że nie miał na sobie spodni a same bokserki i widać było, że dopiero co wyszedł spod prysznica. Przez chwilę mu się nawet przyglądałem, ale w końcu stwierdziłem, że nie ma to zbytnio sensu i wróciłem do swoich bazgrołów, standardowo go "ignorując" i skrycie ciesząc się jego obecnością. 

Tak bardzo zatopiłem się w swoich myślach, że niemal podskoczyłem, gdy poczułem dotyk na ramieniu. Odwróciłem się przerażony i dopiero wtedy zorientowałem się, że ręka na moim ramieniu należała do Toma, który stał przede mną ze skruszonym wyrazem twarzy.

-Wybacz, ale chyba odpłynąłeś, bo mi nie odpowiadałeś.

No właśnie, odkąd powiedziałem mu, że boję się dotyku, starał się unikać dotykania mnie, za co byłem mu wdzięczny. Czasem sam inicjowałem dotyk i widziałem, że go to cieszy, sam twierdził, że to oznaka mojego rosnącego do niego zaufania, ale nie chciałem rozwiewać mu tych nadziei. Pokiwałem głową i odłożyłem na bok długopis, usadzając się wygodnie przodem do niego.

-Więc o czym mówiłeś?

Zapytałem szczerze zaciekawiony, bo wyglądał na dosyć podekscytowanego i ciągle trzymał w ręce swój telefon, jakby miał w nim coś niesamowitego. 

-Chcesz jutro gdzieś ze mną wyjść?

Uniosłem w górę jedną brew, słysząc jego słowa a przez chwilę nawet wydawało mi się, że robi sobie ze mnie jaja, ale po jego minie widziałem, że jest śmiertelnie poważny. 

-Zapraszasz mnie na randkę czy jak?

Była to bardziej zaczepka z mojej strony niż coś poważnego, ale i tak zaskoczyło mnie, gdy pokiwał twierdząco głową, nie tracąc zapału.

-Jeśli chcesz to możemy.

Przysięgam, że szczęka opadła mi na samą podłogę, zupełnie jak w kreskówkach. W życiu nie spodziewałem się po nim takiej odpowiedzi, jeszcze po tym pięknym powitaniu, jakie mu zgotowałem na samym początku naszej znajomości. Pokręciłem głową przypominając sobie, że muszę przyzwyczaić się do dziwactw mojego brata. 

TOM

Czy zdziwiłem się pytaniem mojego bliźniaka? Oczywiście, że tak, ale postanowiłem zagrać w jego grę i kontynuować to, o czym mówił. Chyba trochę zbiłem go z pantałyku, bo nawet nie dopytywał, gdzie chcę go zabrać, a to jego standardowe pytanie, co w sumie trochę mnie rozbawiło i ucieszyło jednocześnie, bo dzięki temu mogłem zrobić mu niespodziankę. Nie wiedział, dokąd go zabieram i to dawało mi przewagę. Zadowolony z siebie wróciłem do swojego pokoju i zacząłem przygotowywać się do snu. Leżałem już grzecznie w łóżeczku, jak na dobrego ucznia mającego za tydzień matury przystało, gdy nagle w moim pokoju pojawił się nikt inny, jak Czarny, z tak głupim wyrazem twarzy, że ledwo powstrzymywałem się od śmiechu, ale cierpliwie czekałem, z czym też zawitał w moim królestwie.

-Gdzie ty chcesz ze mną tak właściwie jutro iść?

Jego ton był taki, jak u dziecka widzącego po raz pierwszy skomplikowane zadanie z matematyki i zastanawiające się nad tym, co on ma z tym w ogóle zrobić, skoro to po prostu czarna magia i nie potrafiłem już powstrzymać się od śmiechu. Widziałem, że trochę się za to na mnie pogniewał, ale to było nieważne. Jego mina była bezcenna.

-Niespodzianka.

Odpowiedziałem w końcu, gdy mogłem w ogóle coś wypowiedzieć oprócz dukania jakiś pojedynczych sylab, na co zwiesił głowę i wyszedł, wyglądając zupełnie jak skarcony szczeniak. Niby wiedziałem, że z jego strony to tylko taka gra, żeby wyciągnąć ode mnie prawdę, ale i tak wyskoczyłem z łóżka i pobiegłem za nim.

-Ej, co to za smutna mina? Nie lubisz niespodzianek?

Zapytałem, widząc na jego twarzy ten sam kamienny wyraz, który towarzyszył mu przez kilka ostatnich tygodni zdecydowaną większość czasu i niezbyt mi się to podobało.

-Niespecjalnie.

Przyznał i ściągnął przede mną koszulkę, ukazując swoje blade i chude ciało. Zastanawiałem się czasem, jak to jest, że bez problemu stanie przede mną nago, ale boi się gdy dotknę go bez jego zgody.

-Ta niespodzianka będzie fajna. A tak poza tym to powinniśmy popracować nad tym, żebyś przestał bać się mojego dotyku. Nawet, jeśli nie będziesz go kontrolować.

Ostatnie zdanie dodałem w momencie, gdy zauważyłem, że już otwiera usta, by zaoponować i powiedzieć, że się mylę, chociaż obaj doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że mam rację i się nie mylę.

-Popracujemy nad tym, skoro chcesz.

Zgodził się wreszcie z cichym westchnięciem, po czym zniknął za drzwiami swojej łazienki, zostawiając mnie z milionem myśli w głowie i z żadną odpowiedzą. Ten człowiek jest zdecydowanie zbyt dziwny. Ale w sumie... i kto to mówi?

Komentarze

Popularne posty