Nienawiść czy miłość? - Rozdział 2
-Moglibyście już przestać się ukrywać. Same problemy z wami.
Mężczyzna w okularach i lekarskim kitlu spojrzał na dość długą ale bardzo płytką ranę na piersi siedzącego na jego kanapie blondyna, który nie po raz pierwszy z resztą brudził jego piękny mebel krwią z własnej piersi. A ty tak stoisz i przyglądasz się, jak czerwony płyn powoli wsiąka w twój piękny, przynajmniej według ciebie, mebelek i co zrobisz? No nic. Bo oberwiesz. W końcu to Shizuo. Jak ci nie przypierdoli to nie będzie sobą.
-O czym ty gadasz?
Były barman spojrzał spode łba na swojego przyjaciela, wciąż będąc nabuzowany i dość zdenerwowany tą sytuacją, by przywalić pierwszej lepszej osobie, która da mu byle jaki powód.
-Chyba że to taki wasz fetysz, tacy ludzie też są.
Mruczał szatyn pod nosem, dezynfekując ranę i przygotowując się do zszycia jej, ale okularnik dalej za Chiny nie miał pojęcia, o czym on gada.
-A możnaby tak jaśniej?
Zapytał wreszcie po kilku minutach milczenia i kilkudziesięciu próbach wykminienia, o czym też nawija ten podziemny doktorek od siedmiu boleści.
-Przecież wszyscy wiedzą, że jesteś z Izayą.
-Ale co jestem z Izayą?
-No w związku.
Okularnik bardzo szybko wylądował na stole, wraz z którym poleciał na drugi koniec pokoju a Shizuo stał, sapiąc ciężko, z nitką zwisającą mu z piersi i dyndającą na jej końcu igłą. Byłby to komiczny widok, gdyby nie przerażający wyraz jego twarzy.
-Co ty pieprzysz?! Ja z tą pchłą?! Po moim trupie!
Wrzasnął, wyrywając sobie nić od szwów z ciała i rzucił ją na ziemię, po czym wyszedł jakby nigdy nic, trzaskając drzwiami i zostawiając zdziwionego i poobijanego doktorka na podłodze, na resztkach od stolika do kawy.
-Co za ludzie...
Mruknął okularnik, stwierdzając, że odpocznie sobie na swoim zrujnowanym meblu, póki Celty nie wróci do domu i mu pomoże.
Komentarze
Prześlij komentarz