Prowadź mnie! - Rozdział 9

 


Następnego dnia Hinata samotnie przyszedł do szpitala, gdzie opiekowano się jego chłopakiem i spojrzał na zegarek. 8:58, co oznacza, że za 2 minuty zaczynają się odwiedziny. Poprawił plecak na ramieniu i ruszył do wejścia, gdzie podszedł do recepcji i uśmiechnął się do siedzącej za biurkiem pani, wystukującej coś rytmicznie na komputerze.

-Dzień dobry.

Powiedział, by zwrócić na siebie jej uwagę i wtedy jej oczy spoczęły na jego drobnej postaci. Uśmiechnęła się do niego życzliwie i odwróciła od komputera, biorąc w dłoń długopis.

-Dzień dobry, jak mogę pomóc?

-Nazywam się Hinata Shoyo, chciałbym pójść odwiedzić Kageyamę Tobio. Mogę?

Zapytał nieśmiało, widząc wzrok jakim kobieta na niego patrzy. Doskonale znał to spojrzenie. Brała go za małego dzieciaka i dlatego była taka słodka i urocza. Spuściła głowę i spojrzała na jakieś koperty, które leżały przed nią na biurku.

-Hinata Shoyo, tak? Proszę, to twoja karta, możesz wchodzić i wychodzić bez meldowania się u nas. Muszę mieć tylko twój podpis, że odebrałeś kartę.

Podała mu wspomnianą kopertę i kartkę z długopisem, więc nastolatek szybko podpisał papierek i rozerwał kopertę, ciekaw, jak wygląda taka karta. Wspomniana karta okazała się identyfikatorem z paskiem magnetycznym a w kopercie dodatkowo był regulamin i instrukcja korzystania z karty wstępu, jak to została nazwana. Podziękował uprzejmej pani i skierował się w stronę wind, gdy nagle coś go zatrzymało.

-Hej, Krewetko!

Usłyszał za plecami znany głos i gdy odwrócił się w jego kierunku zobaczył dwie osoby, których chyba najmniej się tutaj spodziewał. 

-Oikawa, Iwaizumi... co wy tu robicie?

Zapytał, czując już, że humor mu się zepsuł. Nie miał ochoty ich oglądać a tym bardziej z nimi rozmawiać. Mimo że nigdy by się do tego nie przyznał, możliwe że nawet nie do końca zdawał sobie z tego sprawy, to mimo wszystko podświadomie obwiniał ich za to, co się stało.

-Usłyszeliśmy o wydarzeniach po wczorajszym meczu i przyszliśmy zapytać, jak Tobio się czuje i przeprosić go za tę sytuację. Nie mieliśmy pojęcia, że coś takiego może się wydarzyć. 

Tym razem głos zajął kapitan przeciwnej drużyny, który widocznie nie czuł się komfortowo w zaistniałej sytuacji. Z resztą nawet Wielki Król wyglądał, jakby nie spał całą noc i był jednocześnie wściekły, smutny i rozczarowany. Usłyszeli piknięcie, oznamiające przybycie windy i rudowłosy odwrócił się do nich plecami.

-Możecie do niego wejść na pięć minut.

Powiedział cicho i poczekał, aż wejdą do windy, nim nacisnął przycisk z wymalowaną na nim 6. Droga do pokoju byłego już rozgrywającego bardzo im się dłużyła i upłynęła w milczeniu. Żaden nie do końca wiedział, co ma powiedzieć.

-Tobio! Dzień dobry!

Rudzielec uśmiechnął się wymuszenie, nawet jeśli jego chłopak nie mógł tego zobaczyć, zajął miejsce na krześle przy łóżku i chwycił go za dłoń, starając się brzmiąc jak najbardziej radośnie, mimo że w cale nie był tak szczęśliwy.

-Hej, Shoyo. Kogo przyprowadziłeś?

Zapytał, ściskając jego palce i uśmiechając się lekko. Ciche westchnięcie wyrwało się z piersi atakującego drużyny Karasuno, nim w ogóle odpowiedział.

-Oikawa i Iwaizumi postanowili cię odwiedzić. Powiedziałem im, że mogą na chwilę wejść.

Przyznał, już czując się winny, gdy uśmiech od razu znikł z twarzy jego ukochanego, co lekko go ukłuło. Spojrzał na chłopaków dając im znać, że mając zaczynać bo inaczej mogą już sobie iść.

-Hej, Kageyama. Przykro nam z powodu tego, co się stało. Zdaję sobie sprawę, że to moje fanki ci to zrobiły... Zostały już oddane w ręce policji. Na prawdę bardzo mi przykro, nie wiedziałem, że coś takiego się wydarzy.

Powiedział lekko drżącym głosem. Nie ważne, jak bardzo nie lubiło się przeciwnika, takie sytuacje zawsze wywoływały u wszystkich emocje. Nie ma się więc co dziwić, że nawet dla graczy Seiju była to bardzo ciężka sytuacja. Kapitan ich drużyny kopnął swojego podopiecznego w tyłek, na co ten fuknął na niego i westchnął cicho.

-Ciebie, Hinata, też chciałbym przeprosić. Rozgryzłem, że jesteście ze sobą i próbowałem to przeciwko wam wykorzystać, co było dziecinne i idiotyczne z mojej strony. Mam nadzieję, że obaj przyjmiecie nasze przeprosiny.

Dodał, podając czerwonowłosemu kwiaty, których ten nawet wcześniej nie zauważył w jego rękach. Chłopak spojrzał na swojego chłopaka ale widząc, że ten milczy jak zaklęty, zwrócił się do odwiedzających go osób.

-Chyba jeszcze za wcześnie na takie rozmowy. Powinniście już iść.

Może nie było to zbyt miłe, ale nie obchodziło go to w tym momencie. Zastanawiał się tylko, co to zmieni i jak oni poradzą sobie w przyszłości?

Komentarze

Popularne posty