Odnaleźć siebie - Rozdział 1 - REWRITE
pov Justin
Siedziałem na dość wygodnym, dużym krześle w którym niemal się zatapiałem w gabinecie właściciela firmy, nie mogąc się zrelaksować nawet na sekundę, ponieważ zapach w tak małym pomieszczeniu był o wiele bardziej intensywny i przyprawiał mnie wręcz o zawroty głowy, które i tak dosyć często czułem w ostatnich dniach. W normalnych okolicznościach w tak miękkim fotelu zasnąłbym momentalnie, nadrabiając braki snu, jednak w tym momencie absolutnie nie byłbym w stanie tego zrobić - byłem bardziej pobudzony niż kiedykolwiek w moim życiu i nie byłem w stanie tego w żaden logiczny sposób wytłumaczyć. Dodatkowo całą sytuację utrudniał fakt, że mój pracodawca nie odrywał ode mnie intensywnego spojrzenia brązowych oczu, nie odzywając się do tej pory ani słowem a każda mijająca sekunda dłużyła mi się jak godzina. Ja z kolei nie potrafiłem nawet unieść na niego wzroku, będąc zbyt zawstydzonym i uparcie wpatrując się w kant biurka, przed którym siedziałem. W końcu jednak wziął w dłoń jakąś teczkę, na której zdołałem zauważyć jedynie literkę J, po czym zaczął ją przeglądać, milcząc przez kolejne kilkanaście sekund.
-Z tego, co widzę, masz dziewiętnaście lat i zatrudniłeś się u nas zaraz po maturze. Zgadza się?
Jego niski, spokojny głos był tak kojący, że mógłbym słuchać go godzinami i przysięgam, że moje serce na moment zaprzestało pracy, gdy zwracał się do mnie tak łagodnym tonem. Tak bardzo się na tym skupiłem, że dopiero po kilku sekundach zorientowałem się, że zadał mi pytanie na które powinienem odpowiedzieć.
-Tak, dokładnie. Za dwa miesiące mam dwudzieste urodziny.
Nie mam pojęcia, po co mu to mówiłem. Zazwyczaj nie jestem tak wylewny a poza tym skoro teczka w jego rękach wypełniona jest moimi dokumentami, z pewnością mógł to z łatwością zauważyć. On jednak tego nie skomentował, odrywając wzrok od dokumentów i znów kierując go na mnie, przez co przeszedł mnie dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego tak na niego reaguję i nienawidziłem się za to.
-Dlaczego zdecydowałeś się na pracę u nas?
Gdy zadawał mi to pytanie, rozsiadł się wygodniej na fotelu, zakładając nogę na nogę i mierząc mnie pewnym spojrzeniem. Jego postawa zdecydowanie świadczyła nie tylko o jego pochodzeniu czy statusie, jednak też o jego niezwykłej pewności siebie, z którą trzeba się urodzić. Przełknąłem ciężko ślinę, chcąc jakkolwiek zwilżyć usta przed udzieleniem odpowiedzi na pytanie, które wbrew pozorom nie było dla mnie w cale proste. Miałem wrażenie, że kołnierzyk mojej białej koszuli powoli zaciska się coraz ciaśniej na mojej szyi, niczym lina z szubienicy na szyi skazańca.
-Kiedyś robiłem tu praktyki w trakcie szkoły i kierownik chętnie przyjął mnie na dealera tutaj, ponieważ znał moje możliwości. Poza tym potrzebowałem pracy a tą już znałem, było mi więc łatwiej.
Moja odpowiedź była zdecydowanie trywialna i niezbyt inteligentna, jednak taka była prawda, nie mogłem więc kłamać - nic dobrego by mi to nie przyniosło. Wypuściłem powoli powietrze z płuc, próbując uspokoić bicie mojego serca które, byłem pewien, można było słyszeć w całym biurze.
-Rozumiem. Nie chciałeś iść na studia lub do innej szkoły?
Spodziewałem się, że padnie to pytanie. Kompletnie nie chciałem o tym mówić, jendak nie miałem zbyt wielkiego wyboru - musiałem na nie odpowiedzieć. Poza tym, że łzy cisnęły mi się do oczu i ledwo nad nimi panowałem, czułem również wręcz przymusową potrzebę powiedzenia mu prawdy. Zupełnie, jakbym fizycznie nie mógł w stanie go okłamać.
-Moja sytuacja rodzinna uniemożliwia mi podjęcie studiów.
Głos mi się załamał i miałem ochotę dać sobie za to w twarz. Przecież znałem tę formułkę, recytowałem ją od ponad półtorej roku przynajmniej raz w tygodniu. Mimo to ledwo potrafiłem powstrzymać się od płaczu. Zdecydowanie zbyt dziwnie i zbyt intensywnie reagowałem na siedzącego za biurkiem mężczyznę. Nie byłem w stanie się więcej odezwać, jednak jak się okazało w cale nie musiałem - w pewnym momencie mężczyzna wstał i podszedł do mnie, zamykając mnie w swoich ramionach i przytulając mocno. Byłem w tak wielkim szoku a jednocześnie jego zapach tak bardzo mnie oszołomił, że nie byłem w stanie już dłużej nad sobą zapanować i czując się bezpiecznie jak jeszcze nigdy w życiu, rozpłakałem się niczym małe dziecko. Zdawałem sobie sprawę, że się skompromitowałem a dodatkowo miałem świadomość jednej, strasznej rzeczy - w tym momencie byłem w stanie zrobić wszystko, czego tylko ten człowiek by ode mnie zażądał.
Komentarze
Prześlij komentarz