Why do I have to lose everyone? - Rozdział 6
Stałem w kałurzy krwi wśród szczątków tytana, ledwo łapiąc oddech. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że to się stało naprawdę. Miałem wrażenie (a przede wszystkim nadzieję), że to wszystko było jedynie snem. Byłem kompletnie wypruty z sił i miałem wrażenie, że zaraz padnę na kolana tu, gdzie stoję, gdy poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
-Levi, wszystko w porządku?
W tym momencie całe zmęczenie mi przeszło a zastąpiła je ogromna złość. Tak ogromna, że ledwo mogłem ją powstrzymać. Strąciłem rękę z mojego ramienia i odwróciłem się, stając twarzą w twarz z dzieciakiem, który stworzył tę stresującą sytuację.
-Ty idioto! Mogłeś zginąć, masz tego świadomość?! W takiej sytuacji masz uciekać i zrobić wszystko, żeby przeżyć! Wiesz, jak mnie wystraszyłeś?! Wiesz, co by się stało, gdybym nie zdążył?! Byłbyś teraz ciężko ranny albo martwy!
Wrzeszczałem i chyba zaskoczyłem tym wszystkich obecnych, w tym samego siebie, bo pozostali z mojej grupy stali w szoku, obserwując nas z bezpiecznej odległości - czyli takiej, z której nie oberwą moimi ostrzami, którymi wymachiwałem na prawo i lewo, gestykulując żywo. Takie zachowanie nie było dla mnie normalne ale nie miałem zamiaru dopuścić, by tragedia sprzed roku się powtórzyła i przez cały ten czas miałem przed oczami martwe twarze moich przyjaciół.
-Przepraszam. Sądziłem, że zdążę zareagować.
Chłopak wyglądał na tak przestraszonego i skruszonego, że nie mogłem się dłużej na niego gniewać. Oparłem się o pień najbliższego drzewa i usiadłem pod nim, chcąc przez chwilę się uspokoić i złapać oddech. Musiałem przyznać, że miałem słabość do tego zielonookiego, lekkomyślnego idioty.
-Nigdy więcej tak nie rób. Armin, wystrzel flarę. Powinni wiedzieć, że nic nam nie jest. Ruszamy za 5 minut.
Odpowiedziałem w końcu i gratulowałem sobie w duchu ciężkiego treningu przez ostatni rok, bo gdyby nie to to nigdy nie zdołałbym uratować tego idioty. Dobrze, że się udało... tym razem. Miałem przeczucie, że ten dzieciak jeszcze wiele razy doprowadzi mnie do stanu przedzawałowego.
Komentarze
Prześlij komentarz