Why do I have to lose everyone? - Rozdział 5


 To był moment, w ciągu którego w mojej głowie pojawiły się bardzo wyraźne obrazy martwych Fellana i Isobel. Tytan wyrósł jak z pod ziemi i rzucił się na resztę mojej drużyny, najwyraźniej kompletnie mnie ignorując. Oczywiście na pierwszej linii stał nie kto inny, jak Eren. 

Eren. 

Widząc, że jest zagrożony, od razu rzuciłem się w tamtym kierunku, jednak wiedziałem, że nie dam rady być tam na czas. Nie dam rady pomóc mu na czas. Zostanie ranny albo zginie. Nie, nie mogę do tego dopuścić. Musiałem wierzyć, że do czasu, aż będę mógł zdjąć tytana, Eren sobie poradzi. W końcu był jednym z najlepszych kadetów, był w pierwszej dziesiątce na swoim roku! Musiał sobie poradzić nawet z moją opóźnioną reakcją. 

Widziałem, jak Mikasa rzuciła się w stronę Erena, jednak machnięcie ręką tytana odrzuciło ją na jedo z dalszych drzew i byłaby wylądowała na ziemi, gdyby nie jeden z innych kadetów, który ją złapał i zabrał na bezpieczną odległość. Wielkie cielsko tytana przysłaniało mi jednak Erena, nie wiedziałem więc, co się z nim właśnie dzieje. Przekląłem w myślach, mając tylko nadzieję, że uda mi się być na czas. Że nie przegram z czasem. 

-Eren!

Przez moment myślałem, że to ja krzyczałem, ale nie - to przerażony Armin próbował popędzić swojego przyjaciela do ucieczki. 

Szkoda tylko, że ten uparciuch nie miał zamiaru uciekać i teraz już było za późno. 

Komentarze

Popularne posty