Zatańczysz? - Rozdział 11


 Yurij przez kolejne dni dochodził do siebie, najpierw w szpitalu a potem w domu, wciąż mając w pamięci słowa tamtego lekarza. Uważnie obserwował swojego świeżoupieczonego męża doskonale zauważył, że jest on bardzo czuły i troskliwy, nie potrafił jednak zrozumieć, czy to bardziej na płaszczyźnie przyjacielskiej i było mu po prostu żal blondyna, czy też na tej romantycznej stopie. Nie umiał tego rozróżnić, ponieważ nie do końca w swoim niedługim życiu miał przyjaciół a tym bardziej partnerów bądź partnerek. Wielu ludzi miało z nim dobre stosunki, głównie ze względu na jego pozycję społeczną, ciężko więc było mu cokolwiek wywnioskować z zachowania czarnowłosego.

Tego dnia czuł się już dobrze, minął w końcu tydzień odkąd się obudził, i miał ochotę pójść pobiegać albo jeszcze lepiej - pójść na lodowisko, jednak troskliwy Kazach kategorycznie mu tego zabronił i dał się namówić jedynie na bardzo długi spacer. Przygotowania do tej jakże wykańczającej wyprawy przyprawiały blondyna o wybuchy śmiechu i przewracanie oczami - jego mąż spakował do jednego z plecaków dwie butelki wody, jakieś słodycze, leki w razie bólu głowy, koc i bluzę oraz cały arsenał chusteczek i kilka małych soczków ze słomką. Na sam koniec dorzucił do tego jeszcze jakieś przygotowane przez służącą kanapki i nie pozwolił się przekonać na wyjście bez bluzy, bo mimo że było ciepło to "przecież jest wiatr" albo "może się oziębić". Plisetsky czuł się, jakby był przedszkolakiem, który wychodzi ze swoim tatą na jakiś piknik albo całodzienną wyprawę a oni tylko idą na jakieś dwie godzinki na spacer.

Po przejściu kilku kilometrów jednak zrozumiał, dlaczego Beka wziął ze sobą aż tyle rzeczy. Z każdym krokiem coraz trudniej było mu złapać oddech i w pewnym momencie po prostu zatrzymał się, opierając dłonie o uda i próbując złapać dech. Mimo wszystko nie szli szybko - w końcu spacerowali, a mimo to w tym momencie czuł się tak wykończony, jakby właśnie ukończył maraton. Było to dla niego bardzo dziwne i niezmiernie go to denerwowało.

-Wszystko w porządku?

Usłyszał ciche pytanie Beki, który jednocześnie ułożył mu dłoń na plecach i zaczął je delikatnie masować, chcąc mu jakkolwiek pomóc. Westchnął cicho i pokręcił przecząco głową. Mimo że coraz łatwiej było mu oddychać, zaczynało mu się kręcić w głowie. Beka odszedł na bok i rozłożył koc na trawie, po czym wrócił się do swojego męża i poprowadził go na właśnie ten koc, pomagając mu się tam położył. Poszperał chwilę w plecaku, wyjmując z niego kilka rzeczy, po czym podłożył mu go pod nogi, chcąc poprawić krążenie blondyna.

-Przepraszam.

Mruknął Yurij, chociaż wciąż ledwo mógł mówić. Słońce zdecydowanie za mocno świeciło, mimo że co chwilę zakrywały je chmury a on sam czuł się, jakby zaraz znów miał zemdleć. Miał tego dość i czuł się teraz jak najżałośniejszy człowiek na świecie.

-Nie przejmuj się. Odpocznij. Zaraz jak złapiesz oddech zjesz coś i napijesz się wody. Zaopiekuję się tobą, obiecuję.

Powiedział Beka nawet nie wiedząc, jak szybkie bicie serca wywołał u swojego partnera.

Komentarze

Popularne posty