Jabłko - Rozdział 11
Dotarcie do Hogwarts upłynęło im na przyjemnej rozmowie i wspólnym śmiechu. Zdecydowanie podczas tej całodziennej podróży zdążyła odżyć ta stara i niemal już zapomniana nić porozumienia, która wytworzyła się między nimi, gdy spotkali się oficjalnie po raz pierwszy - wtedy, w domu dziadków Harry'ego. W końcu jednak stanęli przed wrotami prowadzącymi do Wielkiej Sali i czekali, aż zostaną wpuszczeni. Przed nimi stanęła jakaś starsza jednak bardzo dystyngowana i odważna kobieta, trzymając w dłoniach zwój jakiegoś pergaminu, mierząc nowoprzybyłych uczniów zainteresowanym spojrzeniem.
-Zaraz wejdziecie do Wielkiej Sali, gdzie znajdują się już pozostali uczniowie. Zanim zasiądziecie do stołów, zostaniecie przydzieleni do jednego z czterech domów. Są to Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Każdy dom na czas pobyty tu zastępuje rodzinę. Gdy zostaniecie wyczytani, zasiądziecie na stołku znajdującym się na podwyższeniu a Tiara Przydziału powie wam, do którego domu należycie.
Oznajmiła, nim odwróciła się do nich tyłem i wprowadziła pierwszoroczniaków do ogromnej i wspaniałej sali zastawionej stołami i z sufitem wyglądającym jak ozdobione licznymi gwiazdami niebo. Wszyscy pierwszoroczni z zafascynowaniem przyglądali się pięknej, ozdobionej sali i szli na oślep na przód za nauczycielką, zajmując w końcu miejsce u stóp schodów, gdzie na szczycie przy ogromnym stole siedzieli już zarówno dyrektor szkoły jak i inni nauczyciele. Kobieta w zielonej szacie zwróciła się do nich przodem i rozwinęła pergamin, zaczynając czytać po kolei nazwiska, jednak ani Harry ani jego przyjaciel niezbyt zwracali na to uwagę - zastanawiały ich dziwne spojrzenia niektórych nauczycieli i samego dyrektora, którzy przyglądali im się z niezdrowym zaciekawieniem.
-Wiesz, o co im chodzi?
Szepnął w końcu brunet do stojącego obok czystokrwistego czarodzieja, jednak nim ten zdążył mu odpowiedzieć, został wywołany do Tiary.
-Dracon Malfoy.
Szarooki wzruszył lekko ramionami i zajął miejsce na taborecie, pozwalając założyć sobie Tiarę Przydziału, która nie potrzebowała nawet dwóch sekund, by podjąć decyzję.
-Slytherin!
Na bladej twarzy wypłynął szeroki uśmiech i blondyn podszedł do odpowiedniego stołu, którego uczniowie powitali go z otwartymi ramionami. Harry czuł się z kolei coraz gorzej i denerwował się z każdym kolejnym wyczytanym nazwiskiem. Miał wrażenie, jakby zaraz jego świat miał zostać na nowo zrujnowany za pomocą jednego słowa jakiegoś starego kapelusza.
-Harry Potter.
Ledwo się zorientował, że jego nazwisko właśnie zostało wyczytane i minęło kilka sekund, nim w końcu zrobił pierwszy krok na przód, po chwili zasiadając z ciężkim sercem na wyznaczonym miejscu. Nie do końca wiedział, co go czeka i chyba to stresowało go najbardziej. Nie chciał zostać rozdzielony od jedynego przyjaciela ale jednocześnie nie chciał zawieść swoich opiekunów.
-Hm... ciężki wybór. Z pewnością masz waleczne serce, to pewne. Zostałeś stworzony do wielkich rzeczy. No i czysta krew. Gdzie by cię tu umieścić...
Słyszał cichy głos w swojej głowie, jednak miał świadomość, że nikt oprócz niego nie słyszy tych słów. Czuł, jak jego serce powoli zwalnia bicie i z każdą sekundą miał wrażenie, że zaraz padnie tam, gdzie siedzi. Wiedział, że od tej decyzji bardzo wiele zależy.
-W porządku, już wiem. Slytherin!
Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielką ulgę poczuł aż do momentu, gdy wstał z krzesła i niemal ugięły się pod nim kolana. Gdy skierował się w kierunku odpowiedniego stołu od razu zauważył, że blondyn zrobił dla niego miejsce tuż obok siebie i kiedy już na nim zasiadł, został od razu przyjacielsko poklepany po ramieniu.
-Gratuluję!
Powiedział z zadowoleniem nim po zakończeniu Ceremonii Przydziału wznieśli toast sokiem dyniowym. Może w cale nie będzie tak źle?
Komentarze
Prześlij komentarz