Odnaleźć siebie - Rozdział 18 REWRITE
pov Nicholas
Niezwykle rozczulił mnie fakt, że po naszym pierwszym razie Justin był zbyt zmęczony, by samodzielnie wyjść z wanny a jednocześnie narzekał i rzucał się, że nie jest on małym dzieckiem i poradzi sobie sam. Koniec końców pozwolił mi jednak się umyć i ubrać a potem zanieść do łóżka, przy czym nie szczędziłem mu czułości, co przyjmował z rozkosznym mruczeniem. Równocześnie czułem się jednak winny temu, że aż tak go wykończyłem i byłem gotów zrobić wszystko, byleby mu to wynagrodzić - mogłem nawet przynieść mu żywą antylopę, gdyby chciał, którą musiałbym ukraść z ZOO, ale to nie byłoby wtedy ważne. Przygotowałem więc dla nas kolację i zaniosłem mu ją do łóżka, co przyjął z wdzięcznością, chociaż jednocześnie narzekał, że traktuję go jak obłożnie chorego, co przecież prawdą nie było.
Westchnąłem cicho, odrywając wzrok od czytanych właśnie papierów i spojrzałem za okno na przedstawiającą potencjalnym klientom jeden z naszych najnowszych modeli Marie, zastanawiając się nad tym wszystkim. Moje relacje z Justinem w pewnym momencie uległy kompletnej zmianie i w końcu zaczęliśmy być prawdziwą parą - chłopak zaczął mi ufać a jednocześnie wyznał mi swoją miłość. Mimo to nie poruszyłem jeszcze tematu ślubu bo czułem, że mogło to być dla niego za wcześnie - chociaż Wilki raczej nie czekały z zaślubinami partnera, musiałem brać poprawkę na to, że Justin wychowywał się w ludzkim świecie bez pojęcia o tym, kim jest, więc musiałem się dostosować.
Z rozmyśleń wyrwał mnie telefon i z zaskoczeniem zauważyłem przychodzące połączenie od mojego partnera, zupełnie jakbym ściągnął go myślami.
-Cześć, kochanie.
Przywitałem się wesoło i z zaskoczeniem usłyszałem w słuchawce cichy ryk silnika, zupełnie jakby jechał właśnie samochodem.
-Hej, Nick. Jedziemy właśnie z Marc'iem do miasta. Chciałbym pójść na zakupy, brakuje mi kilku rzeczy.
-W porządku. Dziękuję, że mi mówisz.
Na moment w słuchawce zapadła cisza a ja podskórnie czułem, że to nie wszystko. Kiedy przez jakiś czas nie kontynuował, postanowiłem przejąć pałeczkę.
-Coś się stało? Co ci siedzi w głowie, Jus?
-Zastanawiałem się, czy nie możesz... dołączyć do nas? Chciałbym cię zobaczyć i z tobą byłaby większa zabawa...
No czyż on nie jest uroczy? Nikt mi nie powie, że nie. Uśmiechnąłem się, słysząc jego słowa.
-Podjedźcie pod filię, wybiorę się z wami.
pov Justin
Do domu wróciłem obładowany bardzo wieloma rzeczami i wspomnieniami słownych przepychanek, gdy ja chciałem kupić coś z promocji ale Nick nie dawał się przekonać i brał to, co na prawdę mi się podobało - zupełnie, jakby siedział mi w głowie, chociaż raczej chodziło o moje spojrzenia. Największą przepychankę mieliśmy z resztą w sklepie elektronicznym - chciałem kupić sobie laptop i wybrałem jeden ze średniej półki, ale po półgodzinnej dyskusji wróciłem do domu z jednym z najdroższych i najlepszych modeli dostępnych na rynku, chociaż suma wydawała mi się niebotyczna. Nawet nie chcę wiedzieć, ile w sumie dzisiaj wydaliśmy, chociaż Nick cały czas powtarzał, że stać nas na to i mam się nie ograniczać, tylko kupować to, co chcę.
Chowałem właśnie nasze nowe ubrania do szafy, bo mój parter też trochę odświeżył swoją garderobę, gdy Wilk o którym myślałem pojawił się w pomieszczeniu i objął mnie od tyłu w pasie a ja wtuliłem się w jego silne ramiona.
-Zadzwoniłem już do banku, od dzisiaj oficjalnie jesteś współwłaścicielem. Za kilka dni przyjdzie twoja karta, masz nieograniczony dostęp.
-Jesteś pewien?
-Co moje to i twoje.
Czułem się trochę głupio z tym, że Nick aż tyle na mnie łoży a ja nie dokładam się ani złamanym groszem do naszego domowego budżetu i od pewnego czasu jedna kwestia chodziła mi po głowie, jednak wiedziałem, że musimy to najpierw przedyskutować.
-Hej, wilczku, mam sprawę...
-Co tylko zechcesz, Jus.
Westchnąłem ciężko, odwracając się przodem do swojego partnera i złączyłem nasze dłonie, zerkając na niego niepewnie.
-Ja... przemyślałem sobie coś i mam nadzieję, że się na to zgodzisz. Mam zamiar to zrobić nawet jak się nie zgodzisz, ale jak się zgodzisz będzie o wiele prościej i łatwiej.
-Więc wyrzuć to z siebie. O co chodzi?
Zawahałem się przez chwilę, widząc zaniepokojenie na jego twarzy. Musiałem jednak to z siebie w końcu wyrzucić.
-Chcę iść do pracy. Nie w twojej firmie. Chcę zarabiać jak normalny członek rodziny i dokładać się do naszego budżetu.
-W porządku. Ale mam inną propozycję.
-Jaką?
-Kiedy się poznaliśmy wyznałeś, że nie poszedłeś na studia przez sytuację rodzinną. W grudniu będzie rekrutacja na semestr letni. Zgłoś się na studia, jakie tylko chcesz. Jeśli chcesz, możesz pracować przed studiami i w trakcie wakacji, ale skończ najpierw szkołę a potem pójdziesz do jakiejś porządnej pracy, gdzie tylko chcesz. W porządku?
Nie sądziłem, że pójdzie tak łatwo a już w ogóle nie sądziłem, że spełnię swoje marzenie i pójdę na studia. Chyba dawno temu zdążyłem je pochować. Nie odpowiedziałem nic, po prostu wtulając się w niego. Cieszyłem się, że go mam. Nie oddałbym go za nic na świecie.
Komentarze
Prześlij komentarz