Opiekun 2 - Rozdział 3


 Studia zacząłem z dużego rozpędu, chociaż miałem bardzo dużo zajęć. Nie licząc wykładów dołączyłem również do drużyny pływackiej i chodziłem na treningi siłowe a wolny czas spędzałem na nauce w bibliotece. W weekendy pracowałem dorywczo w jednej z kawiarni, co niezbyt mi się podobało ale lepsza taka praca niż żadna i przynajmniej mogłem dołożyć się do rachunków w domu, więc byłem całkiem usatysfakcjonowany. Minusem takiego napiętego grafiku był fakt, że nie widywałem zbyt często Erena, bo wychodziłem gdy jeszcze spał a gdy wracałem zazwyczaj też już był w łóżku. Skutkowało to oczywiście tym, że chłopiec w każdy weekend wpakowywał mi się do łóżka i czekał, aż będę wstawać do pracy a gdy z niej wracałem, ciągał mnie do zabawy i oglądania bajek. Chociaż to akurat było całkiem na plus. Nie mogłem jedynie znieść dąsów Erena od czasu do czasu, gdy wracałem trochę wcześniej do domu i najpierw udawał, że w ogóle nie istnieję a potem nie chciał iść spać, póki nie przeczytałem mu jakiejś bajki. Było to co prawda trochę męczące ale nie potrafiłem mu odmówić, szczególnie gdy patrzył na mnie tymi wielkimi, zielonymi oczami. Miałem do niego słabość i musiałem to przyznać sam przed sobą. 

Niestety nadszedł w końcu dzień, gdy zasiedziałem się w bibliotece i w efekcie wracałem do domu na moment przed północą. Miałem szczęście, że na naszym uniwersytecie odbywały się również wieczorne zajęcia i z tego tytułu biblioteka była w ogóle tak długo czynna. Przeklinałem się w duchu za moją nieuwagę i za to, że nie usłyszałem żadnego z telefonów od Grishy czy Carli, mimo że miałem wyciszony telefon, więc nawet nie miałem prawa ich usłyszeć. Wiedziałem, że się zamartwiają i z pewnością wciąż są na nogach, czekając na mój powrót a mnie było najzwyczajniej w świecie głupio. To nie tak, że nie mogłem nocować poza domem - prosili tylko o krótką wiadomość, kiedy planuję wrócić i tyle. Miałem tylko nadzieję, że nie martwili się jeszcze za bardzo... chociaż kogo ja próbowałem oszukać?

Zdziwiłem się więc, gdy wchodząc do domu zauważyłem, że drzwi nie są zamknięte. Nie było to typowe dla moich opiekunów, więc trochę mnie to zaniepokoiło. Szczególnie, że światła były pozapalane w całym domu, więc na pewno nie spali. Z ciężkim sercem otworzyłem drzwi i uderzyła we mnie ta głucha, tak nienaturalna dla tego domostwa cisza. Z duszą na ramieniu wszedłem do środka, szukając kogokolwiek.

-Grisha? Carla?

Wołałem, chodząc od pomieszczenia do pomieszczenia, próbując ich znaleźć. Nie sądziłem, żeby spali - zostawienie domu w takim stanie było dla nich bardzo nietypowe. Jednak gdy wszedłem do kuchni myślałem, że padnę tam, gdzie właśnie stałem i przysięgam, że moje serce na moment przestało bić. Oboje moi opiekunowie leżeli na podłodze w jednej, wielkiej kałuży krwi a dookoła rozrzuconych było kilka drobnych rzeczy. Nie mogłem w to uwierzyć, jednak gdy minął pierwszy szok, od razu uderzył mnie pewien fakt. Domowników była trójka, ciała były tylko dwa. Gdzie się podział ten dzieciak?

-Eren?!

Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że zacząłem krzyczeć. Biegałem po domu, szukając jedenastolatka i w końcu znalazłem go - w jego własnym pokoju z leżącym na podłodze ale zdecydowanie martwym mężczyzną i umazanego wymieszaną ze łzami krwią. Próbując opanować ogarniające mnie przerażenie, przykucnąłem przy nim i położyłem dłoń na drżącym ramieniu.

-Eren?

Chłopak drgnął i po chwili obdarzył mnie tak przeraźliwie smutnym spojrzeniem zielonych oczu, że aż mnie to bolało. Przytuliłem go do siebie, nie martwiąc się w tej chwili o fakt, że sam też ubabram się krwią, chociaż nawet nie wiedziałem, do kogo ta krew należy.

-Levi... Przepraszam.

Powiedział, pociągając nosem, więc odsunąłem go na długość ramienia i przyjrzałem mu się. Przy okazji odgarnąłem mu kosmyki z twarzy, żeby móc go lepiej widzieć.

-O czym ty mówisz? Co tu się stało?

Zapytałem, nie potrafiąc poukładać sobie tego wszystkiego w całość. Chłopak spojrzał gdzieś w bok a gdy podążyłem za nim wzrokiem zauważyłem leżący tam nóż - mój własny nóż, którego już od dawna nie używałem. Dawno wyrobiłem sobie licencję na nóż do samoobrony, jednak gdy na 18. urodziny dostałem od opiekunów nowy, ten trafił głęboko do szuflady. Mogłem domyślić się, co tu się stało. 

-Eren, posłuchaj mnie teraz. Wszystko będzie dobrze, rozumiesz? Wszystko będzie dobrze.

Zapewniłem go, chociaż może tak na prawdę próbowałem zapewnić tym siebie, po czym przytuliłem go do siebie, jednocześnie wyciągając telefon z kieszeni i wybierając odpowiedni numer. Upewniłem się, że zasłoniłem Erenowi uszy, nim zacząłem mówić.

-Chciałbym zgłosić morderstwo. Trzy ofiary śmiertelne...

!WAŻNE!

Co prawda ten rozdział czytacie w ostatni dzień maja, jednak ja pisząc ten rozdział byłam świeżo po 3 odcinku drugiej części 4 sezonu "Attack on Titan". Jestem w tym momencie kompletnie rozbita tym, co się stało. Jeśli widać to w rozdziale, bardzo mi przykro, mam nadzieję, że nie przeszkodzi Wam to w ponownym wciągnięciu się w tę historię.

Pozdrawiam,
Neko

Komentarze

Popularne posty