Doki-Doki - rozdział 10
Od kilku dni zastanawiam
się, czy nie zmienić szkoły od nowego roku. Niedługo wakacje, może
potem pójść do innej szkoły? Tylko do jakiej? Nie mogę się zdecydować i
ciężko mi zadecydować o opuszczeniu Karasuno. Ale co ja mogę? Odkąd
Kageyama-kun powiedział przy całej klasie że jestem gejem, cała szkoła
się ze mnie nabija. Plotka rozeszła się błyskawicznie i jeszcze tego
samego popołudnia wiedzieli o tym nawet uczniowie nieobecni tego dnia w
szkole. Uprzykrzają mi od tej pory życie jak mogą. Naśmiewają się,
obgadują. Ze dwa razy mnie pobito w przeciągu pierwszego tygodnia
(właśnie mija drugi) a kilka razy kilku kolesi zapędziło mnie w kozi róg
i chcieli zgwałcić, bo "oni chcą rozładować swoje libido a takiemu
lachociągowi jak ja i tak to nie zrobi różnicy, a wręcz wyświadczają mi
przysługę". Jednak do niczego takiego nie doszło, bo okazało się, że
odkąd Kageyama-kun wszystko rozgadał, ktoś z drużyny zawsze był w
pobliżu i wzywał resztę przez telefon gdy coś było nie tak. Przez to już
się pobili z paroma kolesiami ale im to w cale nie przeszkadzało.
Twierdzą, że robią to, bo jestem ich przyjacielem. No jestem. I jestem
im strasznie wdzięczni że się ode mnie nie odsunęli.
Ach, no i parę dni temu
Noya-senpai wyznał mi, że podkochuje się od jakiegoś czasu w naszym
As'ie. Byłem lekko zaskoczony ale szybko wszystko ułożyło się w całość.
Czuję się, jakbym miał starszego brata, bo takim dla mnie jest
Noya-senpai. Może to ze względu na nich nie chcę opuszczać szkoły? Chyba
to z nimi przedyskutuję. Jestem pewien, że zgodzą się ze mną o tym
porozmawiać a co najważniejsze, że mi szczerze doradzą.
Jest
niedziela, więc wybrałem się do Tokio. Ostatnio długie spacery pozwalają
mi lepiej myśleć i są sposobem na zabicie czasu. Poza tym może kupię
coś dobrego do jedzenia? Nie wiem. Chodzę właśnie po parku, w którym
ostatnio znalazł mnie Kenma-kun. Niedaleko zauważyłem plac zabaw, jednak
nikogo tam o dziwo nie było. Wszedłem na teren placu i usiadłem na
jednej ze starych huśtawek. Delikatnie się bujałem aż usłyszałem
miauczenie. Pod moimi nogami siedział kot. Gdy zatrzymałem huśtawkę bez
wahania wskoczył mi na kolana i zwinął się w kłębek. Zacząłem delikatnie
głaskać jego mięciutką, czarną sierść. Uśmiechnąłem się lekko do siebie
i zapatrzyłem na mruczącego kociaka.
-Koty dobrze uspokajają.
Usłyszałem jak zwykle
spokojny, znajomy głos. Spojrzałem na towarzyszą, który nie odrywając
wzroku od konsoli usiadł na huśtawce obok mnie.
-Cześć. Zauważyłem.
Odparłem i podrapałem kotka za uchem. Zamruczał z aprobatą co wywołało uśmiech na mej twarzy.
-I jak?
Zadał pytanie blondyn. Dobrze wiem, o co pyta.
-Cała szkoła mnie
nienawidzi. Zostałem dwa razy pobity i kilka razy prawie zgwałcony.
Śmieją się ze mnie i mimo wsparcia drużyny, coraz ciężej to znoszę.
Westchnąłem.
-U nas tak nie ma.
Odparł obojętnym tonem a ja znów spojrzałem w niebo.
-Wiem. Zastanawiam się, czy się nie przepisać do innej szkoły.
Wyznałem, na co chłopak na chwilę spojrzał na mnie.
-W tej dzielnicy uważa się, że jeśli kot sam do ciebie podejdzie to jesteś z Nekomy.
Skomentował, a mnie na chwilę zamurowało. Nekoma to odwieczny wróg Karasuno. Powinienem? To w sumie nie był głupi pomysł...
-Tak, ale nie miał bym gdzie mieszkać nawet, jeśli chciałbym tu chodzić do szkoły. Nie wiem, czy rodzice opłacą mi mieszkanie.
-Mieszkam sam. Podzielimy czynsz na pół.
Zaskoczony spojrzałem na wciąż grającego blondyna.
-Poważnie?
Gdy skinął głową delikatnie odłożyłem kotka na ziemię i uścisnąłem przyjaciela.
-Dzięki. Dam ci jeszcze znać.
Komentarze
Prześlij komentarz