Doki-Doki - rozdział 17
Pierwszy dzień szkoły a
ja... w sumie nawet nie wiem, jak wyglądają ludzie w mojej klasie. No...
oprócz Kenmy i Kuuro, bo ich już znam, ale reszta to dla mnie jakaś
czarna magia. A raczej czarne plamy bo nie widziałem ich twarzy, albo
nie zwracałem na nie uwagi. Obejrzałem całą szkołę, po której oprowadził
mnie kapitan drużyny siatkarskiej. Widziałem, że chce, bym dołączył do
drużyny i powiedział mi w prost, że jest w niej miejsce dla mnie, gdybym
się zdecydował, jednak ja na razie nie chciałem grać. Nie byłem pewien,
czy w ogóle kiedykolwiek jeszcze pofrunę.
Z westchnięciem
zawiązałem buty sportowe i wyszedłem z mieszkania. Po szkole wróciłem do
domu z zamiarem zrobienia podwójnego treningu i tego miałem zamiar się
trzymać. Przecież to, że Kageyama odrzucił moje uczucie w najgorszy
sposób, jaki mogłem sobie wyobrazić nie znaczy, że mam się załamywać.
Prawda..? A jednak za każdym razem na myśl o tym w moich oczach
pojawiały się łzy, jednak nie zważałem na to. Po przebiegnieciu około 10
km zrobiłem sobie przerwę i lekko zziajany usiadłem na ławce, patrząc
na ludzi, od których się tu roiło. Przypomniałem sobie, co powiedział mi
dzisiaj Kenma.
Homoseksualizm w Tokio nie jest uznawany za zło konieczne. Większość osób się do niego przyznaje nawet, gdy są same. Mają nadzieję, że znajdą w ten sposób miłość albo raczej - ktoś, komu się podobają będzie mniej nieśmiały i im o tym powie.
Uśmiechnąłem się lekko
na jego słowa, jednak sam nie przyznałem się do odmiennej orientacji
przed klasą. Z resztą moja orientacja nie jest odmienna, bo pociągał
mnie tylko Kageyama a nie inni mężczyźni. A może? Nie wiem.. sam już nie
wiem, kim jestem ani co czuję. To tak, jakby ktoś mnie kreował od nowa.
Westchnąłem cicho i wróciłem do treningu, kończąc go zrobieniem
trzydzieste kilometru, gdy wróciłem do domu. Przez brak dodatkowego
wysiłku, bo bieganie dziennie kilku kilometrów nie byli dla mnie żadnym
wysiłkiem, miałem za dużo energii i teraz się to pokazało. Może jak
zacznę biegać 15 km na trening to mi starczy? Zobaczymy. Wróciłem do
domu zlany potem i zerknąłem na zegarek, gdy poszedłem do kuchni by się
napić. 19:40. Kenma wróci za jakieś 40 minut, bo o 20 kończy trening.
Uświadamiając to sobie postanowiłem pójść pod prysznic i po dziesięciu
minutach stałem w kuchni czysty, pachnący i ubrany w biały podkoszulek i
czarne, dresowe spodnie. Robiłem kanapki, bo gotować mimo wszystko nie
umiem, część zostawiając na blacie dla mojego współlokatora. Zjadłem
szybko, w sumie nie zwracając uwagi na ich smak i wtedy dostałem
wiadomość. Zerknąłem na telefon.
Noya; Hej młody. Jak się trzymasz? Jak pierws tcdzien w szkole? Zrobiłeś trening? My właśnie wracamy do domu, mam na myśli Tanaka i ja. Nasz as miał dziś wizytę lekarską i musiał opuścić trening. Nie chciał, ale Suga-mama mu zagroziła, że wywali go z drużyny jak nie pójdzie a jego mąż spojrzał na niego dziwnie i po chwili powiedział to samo, więc wielkolud nie miał wyboru. Wiesz, że on wciąż rośnie?! To nie fair! Ja też chcę! Chociaż nie; mój wzrost sprawia, że jestem oryginalny. Jedyny w swoim rodzaju; o! Ale opowiadaj, co u ciebie. ^^
Uśmiechnąłem się i zacząłem odpisywać. Line to jednak przydatny czat.
Hinata: Było w porządku. Wszyscy zdają się mili. Mam zaklepane miejsce w ich drużynie, gdybym chciał wrócić do gry, ale póki co tego nie planuję. Po szkole przebiegłem 30 km i właśnie jem kolację. Trochę żałuję bo mogłem spokojnie pobiec jeszcze z 10... tak sądzę. Ale trudno, może jutro. Suga dobrze zrobił, że wywalił go do lekarza. Co mu jest tak w ogóle?
Nie zdążyłem położyć się na łóżku, gdy dostałem odpowiedź .
Noya: Nic mu nie jest, to tylko kontrola, ale mama bardzo o nas dba więc kazał mu iść. Matko ile Ty masz energii? O.o o.o o.O Zwariowałeś z tym bieganiem ^^" My dziś biegaliśmy 7 km i wszyscy byli padnięci a to była tylko rozgrzewka. W czasie treningu Ukai się wkurzył i potem kazał nam biegać jeszcze 10 km. Myślałem, że umrę.
Hinata: Co go wkurzyło?
Noya: Humorki króla i dogryzki księżyca.
Hinata: O matko...
Noya: Prawie się tam pozabijali. Po treningu Ukai kazał im zostać w sali i zrobił im wykład ale wiele nie wiem, bo poszedłem się myć. W każdym razie obaj wyszli wkurzeni.
Hinata: Nieźle. W każdym razie... Daichi powiedział w końcu mamie,że go kocha?
Wszyscy w drużynie
wiedzą, że tata leci na mamę i na odwrót. No... ja się dowiedziałem jak
mi wytłumaczono moje doki doki. Ale no ej!
Noya: Nie, ale mama chyba się coś domyśla. Na pewno odwzajwmnia to. Już widzę tę tragiczną scenę przed oczami:
DAICHI: Suga, kocham Cię.
SUGA: Dai... ja Ciebie też.
DAICHI: To znaczy, że zostaniesz moim chłopakiem?
SUGA: Nie możemy...
DAICHI: Co? Dlaczego?
SUGA: Co powiedzą nasze dzieci?
DAICHI: ...
DRUŻYNA: ...
CAŁY ŚWIAT: ...
CO >.<
DAICHI: Suga, kocham Cię.
SUGA: Dai... ja Ciebie też.
DAICHI: To znaczy, że zostaniesz moim chłopakiem?
SUGA: Nie możemy...
DAICHI: Co? Dlaczego?
SUGA: Co powiedzą nasze dzieci?
DAICHI: ...
DRUŻYNA: ...
CAŁY ŚWIAT: ...
CO >.<
Zacząłem się śmiać czytając jego twórczość. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.
Hinata: Hahahah! Nieźle. ^^ Senpai, ja lecę, do potem.
Noya: Padam na twarz, więc idę do łóżka. Spiszemy się jutro.
Odczytałem odpowiedź i skierowałem się do kuchni, gdzie był blondyn.
-Hej.
-Cześć.
Usiadłem naprzeciwko niego i nalałem sobie wody.
-Jak trening?
Spojrzał na nie znad kanapek.
-Zwykły. Trochę nudny. Kuuro nie mógł przeboleć że nie ćwiczysz z nami.
Wzruszyłem ramionami i spojrzałem za okno.
-Karasuno przyjedzie w weekend.
Powiedziałem w pewnym momencie.
-Jeśli chcą tu spać to na ziemi. Chodź, pogramy.
Powiedział wstając a ja ruszyłem w ślad za nim. Tego wieczoru się uśmiechnąłem.
Komentarze
Prześlij komentarz