Wir waren zusammen - rozdział 4
Nowy dzień powitał Billa dzwonkiem do drzwi. Wyrwany z niespokojnego snu, zaspany i zapłakany, zarzucił na siebie ciepły, czarny szlafrok i zwlekł się na dół, zamierzając sprawdzić, kto nawiedza go w środę o 8:17 i przerywa mu jego marny wypoczynek. Trąc zmęczone płaczem oczy otworzył drzwi i zanim zdążył zareagować, jego wizja została przesłonięta przez umięśnioną klatkę piersiową a w jego uszach rozbrzmiał zdenerwowany głos.
-Boże, Bill, tak się martwiłem! - wykrzyknął student, zamykając drzwi i chowając w swoich ramionach kruchą postać, dopiero po chwili odsuwając go od siebie i przyglądając się szesnastolatkowi. Widząc nieuporządkowane włosy, szarą cerę i podkrążone, czerwone oczy zaniepokoił się i zaprowadził chłopaka do kuchni, gdzie usadził go na stole i zaczął uważnie go oglądać. Chłopiec zadrżał i objął się ramionami, zawijając się bardziej w szlafrok, uważając, by spod materiału nie wystawała ani odrobina bandaża. Po tym, jak w poprzednich latach miał problemy i zaczął się ciąć, bardzo trudno było mu skończyć, dopiero przeprowadzka Toma tak blisko zdawała się zakończyć ten autodestrukcyjny nawyk, który został przywrócony za pomocą kilku wypowiedzianych przez jego ojca zdań. Nie zaniepokoiło to jednak Kaulitza, który uznał odruch chłopaka za oznakę zimna -Co się stało? Nie odbierałeś i nie odpisywałeś na wiadomości, martwiłem się. - wyszeptał spokojnie student, gładząc delikatnie policzek ukochanego. Wzrok orzechowych oczu powędrował na niego a potem opadł na jego klatkę piersiową.
-Przepraszam. - powiedział zachrypniętym głosem i jego spojrzenie znów powędrowało do ciepłych oczu kochanka. -Tata powiedział, że mam tydzień na wyprowadzkę i wyrzekają się mnie z mamą, ponieważ byłem wpadką i nigdy nie spełniłem żadnego z ich oczekiwań, dlatego teraz chcą, bym odszedł. - wyjaśnił po dłuższej chwili, po czym opuścił powieki, spod których znów zaczęły płynąć łzy. Tom wstrzymał na chwilę powietrze, po czym przytulił mocno chłopaka do siebie.
-Zamieszkasz ze mną. O nic się nie martw. Idź się ubierz a ja zrobię śniadanie, dobrze? - poprosił, składając na bladym czole czuły pocałunek.
-Tom, masz zajęcia...
-Nic się nie stanie, jak raz nie przyjdę. - żachnął się student, ale nastolatek patrzył na niego nieprzekonany przez chwilę, po czym zdecydował.
-Idź na uczelnie. Masz dziś do trzynastej. Do tego czasu się spakuję, i tak mi z tym nie pomożesz.
-Jesteś pewien? - dopytał chłopak, jednak widząc, że jego ukochany się nie ugnie, uśmiechnął się i pocałował go czule, po czym spojrzał jeszcze na moment w jego oczka -Pisz w razie czego. Będę zaraz po zajęciach. - obiecał i wypuścił go z objęć, niechętnie wychodząc z domu i kierując się na uczelnię. Bill z kolei, gdy tylko drzwi zamknęły się za jego kochankiem, wypuścił powoli powietrze z płuc i wpatrzył się w okno, gdzie widział, jak jego chłopak odjeżdża z podjazdu. Przetarł zmęczone oczy i powlókł się do łazienki, gdzie zrzucił z siebie szlafrok i piżamę, zostając jedynie w przekrwionych bandażach. Zmienił je, przy okazji obmywając rany po czym ogarnął się szybko. Nago wszedł do swego pokoju, gdzie zaczął się ubierać. Czarne bokserki, ciemnoszare jeansy rurki, czarny podkoszulek na ramiączkach a na to bluzka z długim rękawem, oczywiście czarna, gładka. Dodał do tego kilka złotych wisiorków i na nogi założył czarne converse, po czym drżąc z zimna założył jeszcze czarną bluzę. Wrócił do swojego pokoju i wyciągnął walizki, torby i kartony, które miał w pokoju. Wywalił wszystko z komody i zaczął przeglądać swoje rzeczy, pakując te, które chciał wziąć i odkładając na bok te, których miał zamiar się pozbyć. Zamierzał oddać je do Czerwonego Krzyża w najbliższym czasie. Tym sposobem jego garderoba uszczupliła się o 1/4 wcześniejszej zawartości, ale to mu w cale nie przeszkadzało. Następnie przyszedł czas na szafę, w której były kurtki, bluzy i buty i zrobił z nimi to samo. Następnie zajął się kartonami, w których miał czapki, szaliki i rękawiczki, porządkując je i odstawiając na bok. Będąc gotowym ze swoimi ubraniami, zniósł ciężką walizkę i lekkie pudło do przedpokoju, by czekały gotowe przy drzwiach. Biorąc kolejne pudełko przeszedł do łazienki i zaczął pakować swoje kosmetyki, do których później dopakował puzderka wypełnione biżuterią. Kolejnym krokiem był regał z książkami. Wiele książek popakował do pudeł, zamierzając oddać je do biblioteki lub komuś oddać, ale było niemal równie dużo tych, które powędrowały do kartonu i wylądowały przy drzwiach wejściowych obok wcześniejszej walizki. Do kolejnego z kartonów schował swoje plecaki i torebki, które miał zamiar użytkować w dalszym ciągu a do ostatniego z pustych kartonów zapakował wszystkie dokumenty, szkicownik i rysunki, które posiadał. Zniósł wszystko na dół, po czym kartony przeznaczone do oddania zakleił uważnie taśmą i przykleił kartki, na których drukowanymi literami napisał "Czerwony Krzyż" i "Biblioteka". Rozejrzał się do pokoju i wziął do ręki plecak, który wcześniej zostawił na łóżku, po czym spakował do niego tablet, kilka drobiazgów z szafki przy łóżku, jak cały zestaw bandaży i plastrów, ze schowanymi pomiędzy nimi żyletkami, e-book, ładowarki a na samym końcu spakował misia owiniętego w arafatkę. Zabrał jeszcze torbę na laptopa, w której już było urządzenie i zniósł resztę rzeczy na dół. Spojrzał na zegarek. 13:03. Czyli Tom właśnie skończył zajęcia. Pakowanie się zajęło mu więcej czasu, niż się spodziewał. Wziął kartkę i długopis, po czym zaczął pisać wiadomość do swego ojca.
Ojcze,
wziąłem wszystko, czego potrzebuję. W moim pokoju stoją kartony, podpisane z miejscem, gdzie mają dotrzeć. Tych rzeczy nie chcę, jednak nie zdołam dzisiaj ich tam zawieźć a nie chcę Wam znów przeszkadzać, dlatego jako ostatnią prośbę proszę, abyś zajął się nimi.
Żegnaj,
Bill
Chłopiec przeczytał co napisał jeszcze dwa razy i zostawił kartkę na stole, po czym ledwo powstrzymując łzy wrócił do swojego pokoju. Wyjął z zostawionego tam plecaka misia i wtulił w niego nos, myśląc o tym, że został mu Tom. Że Tom go kocha i nie zostawi. Rozejrzał się po pokoju, w którym nie zostało nic prócz mebli i trzech kartonów. Na ścianach nie było zdjęć. Wyglądało, jakby nikt tu nie mieszkał. Jakby nigdy nie istniał. Żadnych śladów jego obecności. Bill zarzucił przygotowany wcześniej płaszcz na ramiona, po czym wziął plecak i tuląc misia do piersi zszedł na dół, bo przez okno widział, że Tom przyjechał. Nie obchodziło go, że otwierając drzwi wyglądał jak pięciolatek z misiem w ręce. Studenta rozczulił widok, jaki zobaczył i poczuł jeszcze większą odpowiedzialność za młodego kochanka, niż do tej pory. Co prawda wyznał mu miłość niedługo po ich pierwszym spotkaniu, ale potem przyszły inne rzeczy i obaj ominęli to wszystko. Teraz w końcu związali się i Kaulitz był z tego powodu niewypowiedzianie szczęśliwy. Przytulił opiekuńczo swojego chłopaka, po czym zapakował jego rzeczy do bagażnika i chwycił jego dłoń, prowadząc do samochodu. Zanim jednak wsiedli, przystanął przed nim i schylił się, całując jego dłoń.
-Nie martw się. Teraz będzie tylko lepiej. Obiecuję. - wyszeptał, po czym skradł całusa ze słodkich, malinowych warg i po chwili odjechali, w stronę swojego nowego życia. W stronę przeznaczenia.
Przepraszam że tak wprost ale mogłabyś najpierw skończyć jedno a później pisać drugie? Nie chce być złośliwa ale to jest trochę męczące i zmusza czytelników do ponownego czytania poprzednich rozdziałów i szukania ich...
OdpowiedzUsuńNie przepraszaj, myślę, że masz rację. Przepraszam
UsuńKiedy będzie coś nowego? :D
OdpowiedzUsuń