Doki-Doki - rozdział 16
Zimno.
Jest wczesny ranek.
Zaraz zbieram się na autobus do Tokio. Wszystkie moje rzeczy już tam są,
przez ostatni tydzień zwoziliśmy je razem z Tanaką-san, jego siostrą,
Noya-senpai i Asahi-san. Bardzo mi pomogli. No i obiecałem, że zobaczymy
się w przerwie semestralnej. Koniecznie chcą wtedy ze mną zagrać.
Będzie mi ich brakować...
Ubrałem się i zarzuciłem
plecak na ramię. Pożegnałem się z siostrą i rodzicami i ruszyłem w
drogę na stację. Mój rower jest już w domu Kenmy i musiałem wyjść
wcześniej niż zwykle.
Droga na stację zajęła mi prawie godzinę. Zerknąłem na wyświetlacz. Jest 7:14. Za 6 minut przyjedzie pociąg, który zabierze mnie na dworzec i stamtąd odjadę do Tokio. W stronę nowego życia.
Droga na stację zajęła mi prawie godzinę. Zerknąłem na wyświetlacz. Jest 7:14. Za 6 minut przyjedzie pociąg, który zabierze mnie na dworzec i stamtąd odjadę do Tokio. W stronę nowego życia.
Westchnąłem i usiadłem na ławce, zdejmując ciężki plecak. Nie chcę wyjeżdżać. Ale tutaj nie mam już życia, więc nie mam wyboru.
Łzy znów popłynęły po moich policzkach. Czemu za miłość płaci się taką cenę? To nie fair!
Otarłem słone krople i
wszedłem do pociągu, który właśnie najechał. Nie siadłem, jedynie
postawiłem plecak na ziemi. Jadę tylko trzy przystanki.
Dworzec. Moja stacja. Zarzucam plecak na ramiona i wychodzę z pociągu. Staję jak wryty. Przede mną...
Przede mną stoi cała
drużyna siatkówki. Wszyscy... wszyscy tu są! Znów poczułem łzy w oczach i
przytuliłem najbliżej stojącego Noya-senpai. Chłopak przytulił mnie i
zaśmiał się cicho.
-Miłe to powitanie.
Skwitował i odsunął mnie lekko od siebie. Spojrzałem po wszystkich. Uśmiechali się.
-Co wy tu robicie?
Zapytałem zaskoczony.
-Mielibyśmy cię puścić bez pożegnania?
Poczułem uderzenie dłoni Tanaki na moich plecach i aż się zachłysnąłem powietrzem. Zaśmiałem się.
-Jesteście najlepsi.
-No pewnie. I dlatego wygramy wojny smieciowe z Nekomą. A raczej Ennoshita poprowadzi ich do zwycięstwa.
Zaśmiał się Daichi a wszyscy pokiwali głowami. Patrzyłem po ich twarzach. Byli wszyscy. Wszyscy oprócz...
Kageyamy.
Komentarze
Prześlij komentarz