Lodowy książę - Rozdział 9

 


Shoto nie miał pojęcia, gdzie się znajduje. W pomieszczeniu, w którym się znajdował nie było kompletnie nic, co pozwoliłoby mu zorientować się chociaż w najmniejszym stopniu o miejscu swojego pobytu. Niestety więzy skutecznie uniemożliwiały mu używanie darów a gdy już odrobinę mu się to udawało, ranił samego siebie, przez co jego prawa ręka niemal mu odpadła od hipotermii a lewa była cała w oparzeniach od ciągłych prób roztopienia zmyślnych więzów. Westchnął cicho, czując ból w pulsujących mięśniach dłoni i zastanawiał się, czy ma w ogóle jakieś opcje. Niestety, nie ważne, ile by o tym nie myślał i jak by tego wszystkiego nie analizował, jego sytuacja była beznadziejna i jedyną opcją na przeżycie tej niezbyt przyjemnej przygody było to, że odegra rolę księżniczki w opałach i ktoś go uratuje. Nagle jego uwagę przykuła niewielka rzecz. Mała kempka pleśni rosnąca powoli w rogu przy ścianie, na której znajdowało się jego łóżko. To dało mu pomysł. Co prawda alergia na tego typu alergeny w cale nie była popularna i nie objawiała się jakoś agresywnie, ale zawsze mógł liczyć na to, że jego porywacze są idiotami, przynajmniej w tym temacie. Szasna była niewielka, ale jednak była. Zaczął o wiele ciężej oddychać, przyspieszając swoje tętno tak bardzo, jak tylko mógł. Od tego zaczęło robić mu się słabo, ale nie zwracał na to uwagi, w końcu o to mu chodziło. Zaczął czuć lekkie zawroty głowy, które nasiłały się z każdym oddechem i to był w końcu dla niego znak. Wychylił się mocno, przewracając się razem z krzesłem na którym siedział i boleśnie raniąc się o kamienną posadzkę, ale nic sobie z tego teraz nie robił. Słysząc poruszenie za drzwiami zamknął oczy i nie przestawał oddychać - bardzo płytko, bardzo spazmatycznie, bardzo szybko, zupełnie jakby nie mógł złapać tchu.

-Co mu się stało?

Usłyszał dziewczęcy, wciąż dość dziecięcy głos, ale zmusił się, by nie reagować. Poczuł czyjąś ciepłą dłoń na swojej zaskakująco zimnej skórze twarzy i drgnął przez to, lekko unosząc powieki i patrząc prosto w pooraną głębokimi bliznami twarz, który przyglądał mu się uważnie. 

-Chyba się pochorował. 

Westchnął nachylający się nad nim mężczyzna i sięgnął za jego plecy, rozwiązując mu ręce, najwyraźniej chcąc go przenieść na łóżko i wygodnie ułożyć. To była jego szansa. Nie mógł być pewien, kiedy znów go zwiążą i uniemożliwią mu używanie darów, więc musiał wykorzystać sytuację, jaką dostał od losu. Momentalnie odepchnął od siebie napastnika atakując go ogniem prosto w twarz i szybko wyskoczyłem z pokoju, zamrażając wszystko dookoła mnie i szybko obejmując lodem cały budynek. Wiedziałem, że jeśli tego nie zrobię, może mnie zaatakować ktoś inny i moja próba ucieczki pójdzie na marne. Słyszałem krzyki i przeklinanie ale nie zwracałem na to uwagi, po prostu biegłem przed siebie, próbując znaleźć wyjście. W końcu dopadłem do jakiś drzwi, więc rozmroziłem je i otworzyłem z impetem, od razu wpadając na kogoś, kto w cale zamrożony nie był. Nie widziałem, kto to był, więc od razu chciałem zaatakować, ale powstrzymałem się w ostatniej chwili, zauważając znajome blond włosy i czerwone oczy. Przez kilka chwil w osłupieniu wpatrywałem się w swojego ochroniarza, nim chwyciłem go za nadgarstek i zacząłem z nim biec przed siebie, byle dalej od tego okropnego miejsca. Miałem przeczucie, że części złoczyńców nie było w budynku i mogli wrócić w każdej chwili a wtedy mielibyśmy spore kłopoty.

-Todoroki! Todoroki, stój!

Słyszałem za sobą głos blondyna ale dopiero, gdy oddaliliśmy się spory kawałek od miejsca, gdzie jeszcze kilkanaście minut temu byłem więziony, przystanąłem i puściłem go, upadając na chodnik tam, gdzie stałem. Nie mogłem złapać tchu, co dopiero mówiąc o zachowaniu równowagi. Wiedziałem, że będę musiał mu wszystko wyjaśnić, ale za chwilę. Chciałem tylko chwilę odpocząć, ale świat dookoła mnie zaczął wirować i nawet nie wiem kiedy straciłem przytomność.

Komentarze

Popularne posty