Odnajdę cię - Epilog

 


Obietnica, którą złożyłem Erenowi, wciąż siedziała mi w głowie, mimo upływu miesięcy. Często łapałem się na tym, że przyglądam mu się, jakby coś miało zaraz się stać, ale nigdy nic się nie wydarzyło. Upiłem łyk wody z butelki i wróciłem na nasze belki treningowe, chcąc jeszcze raz przeczwiczyć z pozostałami konfigurację, którą ostatnio wymyśliśmy, gdy nagle budynek się zatrząsł. Nie zdążyłem zorientować się, co się dzieje. w jednej chwili wszyscy jesteśmy w powietrzu, w następnej widzę oślepiający błysk a po chwili jestem wraz z pozostałymi pod... ciałem Tytana Atakującego. Pod ciałem Tytana Erena. Patrzyłem na to przerażony. Cały budynek został zniszczony w przeciągu chwili. Przed śmiercią w jego zgliszczach uchroniła nas jedynie tytaniczna forma Erena. Spojrzał mi na moment w twarz i miałem wrażenie, jakby mówił "Nie zapomnij o obietnicy", mimo że  w rzeczywistości nie wypowiedział ani słowa. Dopiero gdy wstał i odszedł od nas zauważyłem przyczynę, dlaczego budynek w ogóle się zawalił. Była ta sprawka tytanów, którzy jasno i wyraźnie nas zaatakowali. Szóstka. Byliśmy w bardzo kiepskiej sytuacji, ale wiedziałem, że to czas, gdy wracamy do gry. Nasze peleryny nawet w tych czasach były dla nas ważne i nie oznaczały pustych słów. Jak na komendę, wszyscy zaczęliśmy się przemieszczać po otaczających nas budynkach. Widziałem kątem oka, jak Eren naciera na największego z tytanów, chcąc nas przed nim bronić. Wystarczyło jedno spojrzenie, bym wiedział, kim jest ten tytan. Chciałem wierzyć, że jego ojciec nigdy się do tego nie posunie, ale przed sobą miałem żywy dowód tego, że się myliłem.

-Isabel, Farlan, weźcie tego po lewej! 

Krzyknąłem, kierując się w stronę grupy tytanów. Nie musiałem mieć planu. Czułem się tak, jak kiedyś. Moje ciało reagowało automatycznie i widziałem, że z resztą jest tak samo. Mimo to aż kilkanaście minut zajęło nam zdjęcie pięciu tytanów a Eren wciąż był w trakcie walki ze swoim ojcem. Wiedziałem, że musi mu być bardzo ciężko. On również wierzył, że mężczyzna się zmieni. Spokojne życie zawsze było dla nas tylko pobożnym życzeniem. 

Przyglądaliśmy się temu z dachu jednego z budynków, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. Walka była bardzo zażarta, ale w końcu Eren zwyciężył i pożarł swojego ojca. Widziałem, jak z jego oczu płyną łzy. Otarł je, po czym spojrzał na nas i podszedł. Przyglądał nam się przez chwilę po czym wbił we mnie swoje spojrzenie. Czułem, jak coś boleśnie ściska moje serce.

-Eren, proszę...

Głos mi się załamał. Kiedyś nie pozwoliłbym sobie na to w obecności podwładnych, ale teraz było mi to obojętne. Jednak on nie oderwał ode mnie wzroku nawet na chwilę.

-Nie chcę tego robić.

Czułem, jak po moich policzkach również powoli zaczynają płynąć łzy. Czy znalazłem go w tym świecie tylko po to, by znów tak szybko go stracić?

-Obiecałeś.

Powiedział a mi te słowa złamały serce. Zamknąłem oczy i zebrałem się w sobie, po czym zaatakowałem. Słyszałem krzyki pozostałych ale Eren stał spokojnie. Wiedziałem, że nie mam wyboru. Wyciąłem go z ciała tytana i wyciągnąłem to, co z niego zostało - korpus i głowa, po czym wylądowałem z nim na ziemi. Patrzył na mnie ze łzami w oczach ale z uśmiechem na twarzy, czekając, aż wykonam wyrok.

-Nie chcę tego robić... kocham cię.

Wyznałem, odgarniając mu z twarzy kosmyki niesfornych włosów. Pozostali wylądowali niedaleko nas. Wiedziałem to, ale kompletnie zignorowałem ten fakt.

-Ja ciebie też. Ale spokojnie. Znajdziemy się w kolejnym życiu.

Brzmiało to jak obietnica. Uniosłem ostrze i przystawiłem mu je do piersi, czując jak moje serce zamiera a z tyłu słyszałem krzyki, bym przestał. 

-Odnajdę cię! Choćbym miał przez to zginąć. Odnajdę cię tyle razy, ile będzie trzeba. 

Chłopak pokiwał głową i zamknął oczy, a ja opuściłem ostrze, wbijając je prosto w jego serce.

-Dziękuję.

Szepnął. Po okolicy poniósł się krzyk, ale dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że to ja krzyczę. Opierałem się o wbite w jego ciało ostrze i czułem tak okropnie rozdzierający ból, że nie potrafiłem opanować własnego ciała. Krzyczałem a po moich policzkach płynęła rzeka łez. Miałem wrażenie, że umrę tylko i wyłącznie z tego żalu. Poczułem obejmujące mnie ramiona i po chwili dopiero zorientowałem się, że Isabel mnie przytula a Hanji i Farlan przy mnie klęczą.

-Dlaczego to zrobiłeś?!

Mikasa była wściekła. Nie dziwiłem jej się. Sam wyłem z rozpaczy i wiedziałem, że mój świat właśnie rozpadł się na kawałki.

-To była obietnica, prawda?

Jak zwykle przenikliwy umysł Hanji przejrzał mnie na wylot. Pokiwałem głową i w końcu wtuliłem się w ramiona drobniejszej dziewczyny, czując w nich chociaż odrobinę ukojenia, ale ta odrobina była wystarczająca, by powstrzymać mnie od szaleństwa.

Nie wiem, jak długo tak trwaliśmy. W końcu Hanji postanowiło wybudować ognisko i niczym w tradycji nordyckiej mitologii, ułożyliśmy ciało Erena na kamiennym łożu po samym jego środku. Nawet nie wiem, kto podłożył ogień. Widziałem tylko, jak jego ciało płonie. Isabel trwała przytulona do mego boku a Farlan obejmował nas oboje. Mikasa trwała w uścisku z Arminem a Hanji stało kawałek od nich. Wszyscy wpatrywaliśmy się w ogień. Wszyscy płakaliśmy.

-Co teraz?

Miałem wrażenie, że minęła wieczność, odkąd ktoś się odzywał, gdy usłyszałem to pytanie z ust Mikasy. Westchnąłem cicho spoglądając w niebo i zastanawiając się, czy obserwuje nas stamtąd, czekając aż znowu się odrodzimy i odnajdziemy.

-Chciałbym umrzeć. Ale nie zrobię tego. Będę żyć dla niego. I kiedyś znów go odnajdę.

Powiedziałem a gdy to zrobiłem zawiał ciepły wiatr i czułem się, jakby Eren gładził mnie po policzku. Wiedziałem, że podjąłem dobrą decyzję. Bo i tak będziemy razem. Kiedyś otrzymamy naszą wieczność.

Komentarze

Popularne posty