Wieczność - Rozdział 6
Dziedzic rodu Black dotarł do domu swojego wilkołaczego przyjaciela, o co ten poprosił go parę godzin wcześniej i dokładnie wiedział, po co tu dzisiaj przyjechał. Własnie siedzieli w salonie, pijąc kremowe piwo i śmiejąc się w głos a młody mężczyzna zbierał się na odwagę, by wyznać ukochanemu swoje uczucia, jednak w pewnym momencie przerwało im nerwowe pukanie do drzwi. Do domu chwilę później wpadł rozemocjowany Peter, który wyglądał, jakby zobaczył ducha, zaskakując ich swoim złym stanem.
-Lili i James zostali zaatakowani!
Wypiszczał niczym rasowy szczur po czym uciekł z twarzą zalaną łzami, zostawiając obu mężczyzn w osłupieniu. Przez jakiś czas zastanawiali się, co mają robić, nie do końca wiedząc, jak powinni zareagować na te rewelacje. Nie byli na to gotowi. Nie tak szybko.
-Cholera, pieprzyć to!
Warknął w końcu Syriusz i podszedł do gospodarza, przyciągając go do siebie i pocałował go długo, czule, przelewając na niego wszystkie swoje uczucia.
-Kocham cię. Od zawsze.
Powiedział, patrząc prosto w złotawe tęczówki. Dopiero po chwili odsunął się od przyjaciela, po czym skierował się do wyjścia.
-Może uda mi się jeszcze tam pomóc.
Rzucił, znikając z domu i zostawiając chorego na likantropię mężczyznę wrytego jak słup soli w salonową podłogę, nie wiedząc, jak bardzo jego wyznanie wszystko zmienia.
Komentarze
Prześlij komentarz