Odnajdę cię! - Rozdział 22
Eren przyszedł do sypialni niedługo później i przez chwilę stał za mną bez słowa, chociaż czułem na sobie jego wzrok. Mimo że bardzo chciałem na niego spojrzeć, powstrzymałem się. Nie wiedziałem, co zobaczę w jego twarzy i nie byłem pewien, czy w ogóle chcę to widzieć. Po chwili westchnął cicho i wyszedł, a ja słyszałem jak urzęduje w łazience. Z odgłosów byłem prawie pewien, że nasi goście już wyszli, ale nie byłem tego na sto procent pewien i nie chciałem się upewniać. Kto wie, może Mikasa leży na kanapie gotowa do snu? W cale nie miałem ochoty na ten obrazek. Ale ciągnęło mnie, żeby odpalić kolejnego papierosa a nie miałem zamiaru palić w sypialni, więc wyszedłem z pokoju i ruszyłem na balkon. Niemal od razu zorientowałem się, że faktycznie zostaliśmy sami. Mimo początkowego zamiaru, do biurka zasiadłem dopiero po wypaleniu trzech papierosów i tym samym skończenie paczki. Normalnie jedna paczka starczała mi na jeden do dwóch miesięcy, tym razem jednak wypaliłem ją w przeciągu kilku godzin. Westchnąłem cicho, ignorując uparcie fakt, że chłopak leży w łóżku tuż obok mnie i dalej zająłem się swoją pracą.
-Levi...
Zaczął, ale w cale nie zwróciłem na niego swojej uwagi. Nie chciałem. Byłem zły ale jednocześnie strach, że go stracę, znów mnie ogarniał i nic nie mogłem poradzić na tę straszną sytuację. Słyszałem, jak westchnął i wiedziałem, że wstaje z łóżka, ale nie przestałem poprawiać jednej z prac nawet wtedy, gdy uwiesił mi się na szyi i położył głowę na moim ramieniu.
-Śmierdzisz fajkami.
Ewidentnie próbował sprowokować mnie do rozmowy, ale nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu, więc po chwili po prostu odpuścił i wrócił do łóżka. Odczekałem kilka minut, skończyłem swoją pracę i wstałem, idąc do łazienki. Szybko się oporządziłem ale nie wróciłem do sypialni. Co to, to nie. W salonie wyciągnąłem z szafy koc i poduszkę i ułożyłem się wygodnie na kanapie, wpatrując się w sufit i zastanawiając się, co ja tak w sumie wyprawiam? Pogrążony w myślach nawet nie zorientowałem się, kiedy zasnąłem.
Rano obudziłem się na kanapie a dzieciak siedział na podłodze z głową tuż obok moich kolan i spał w najlepsze, zupełnie jakby to była najwygodniejsza pozycja na świecie. Podniosłem się do siadu, wzdychając cicho i trąciłem go w ramię, na co od razu się przebudził i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem.
-Jak chcesz spać to w łóżku.
Rzuciłem sucho, wstając i idąc do kuchni, chcąc sobie zaparzyć herbaty, chociażby to miała być jedyna pozytywna rzecz dzisiejszego poranka.
-Nie chcę spać bez ciebie.
Usłyszałem za plecami, nalewjąc wody do czajnika ale udawałem, że szum wody zagłuszył jego słowa i nie mam pojęcia, że właśnie cokolwiek do mnie powiedział.
-Levi, dlaczego się tak zachowujesz? Zrobiłem coś?
Nim się zorientowałem chłopak stał za mną i lekko mnie tym przestraszył, bo pogrążony w myślach nawet go nie usłyszałem, ale pokręciłem po prostu głową.
-Więc o co chodzi? Dlaczego mnie ignorujesz?
Spojrzałem na niego i to był błąd. Miałem wrażenie że patrzę na szczeniaka, którego dopiero co brutalnie pobiłem a on nie do końca wie, za co. Żal mi się go zrobiło, gdy tak na niego patrzyłem, więc oparłem się o blat i założyłem ręce na piersi, spuszczając wzrok.
-Wszystko wczoraj słyszałem.
-A dlaczego w ogóle w to wierzysz?
-Mikasa zna cię najlepiej. W dodatku to ona odziedziczyła po tobie Tytana Atakującego, więc...
-Więc wyparła fakt, że kochałem i kocham ciebie i wmówiła sobie, że od zawsze kochałem tylko ją. Dobitnie dałem jej wczoraj o tym do zrozumienia.
Zaskoczył mnie tym, co powiedział, ale nawet jeśli to wciąż nie do końca potrafiłem zaakceptować rzeczywistości takiej, jaka była.
-Ale ona ma rację, Eren. Z nią miałbyś normalną przyszłość, a będąc ze mną...
-Będę z osobą, którą kocham ponad życie.
Chłopak stanął nade mną, przyszpilając mnie do blatu i kładąc dłonie po moich bokach, tak że nie miałem drogi ucieczki. W jego oczach błyszczała determinacja i szczerość. Byłem pewien, że nie kłamie i poczułem się głupio, że tak go potraktowałem i wziąłem całą sytuację tak bardzo do siebie. Chciałem mu to już powiedzieć, ale gdy tylko otworzyłem usta zaatakował mnie, porywając do bardzo namiętnego a jednocześnie agresywnego pocałunku. Objąłem go za szyję i po chwili poczułem, jak łapie mnie za pośladki i sadza na blacie, nie odrywając od siebie naszych ust i wykorzystując okazję, by wtargnąć językiem do środka. Nim się zorientowałem, siedziałem na blacie przed nim całkiem nagi z szeroko rozłożonymi nogami a on stał przede mną również pozbawiony ubrań. Patrzył na mnie tak głodnym wzrokiem, a ja wyglądałem jak wyuzdana dziewica, która czeka na swój pierwszy raz. Ale musiałem przyznać, że było to podniecające. Chłopak oblizał usta i podszedł do mnie powoli, ciągle patrząc mi prosto w twarz. Zastanawiałem się, co planuje ale zaraz poczułem, jak wkłada jeden palec do środka i ledwo powstrzymałem się od jęku. Jednak robienie tego w wodzie a robienie na sucho to dwie inne rzeczy. Przyglądał mi się uważnie i nie przypominał w cale wesołego nastolatka czy też zagubionego szczeniaka, którym tak często był. Zdecydowanie nie. W tym momencie był pewnym siebie młodym mężczyzną, który miał zamiar wziąć to, czego chciał i patrzył na mnie jak na najsmaczniejszy posiłek na świecie. Zatopiłem się w jego spojrzeniu do tego stopnia, że nie zorientowałem się, gdy włożył we mnie na raz jeszcze dwa palce i wyrwał jęk z mojego gardła, gdy zaczął mnie nimi rozciągać. Miałem wrażenie, że zaraz oszaleję od tych kumulujących się w nas obu emocji i nie mogłem się doczekać, aż w końcu przejdzie do rzeczy, ale on zdawał się kompletnie nie spieszyć. Warknąłem cicho, gdy pochylił się i zaczął obcałowywać moją skórę i odsunąłem go od siebie, zmuszając, by wysunął również palce z mojego wnętrza.
*EREN*
Obserwoałem, jak mój partner próbuje złapać oddech i układa się wygodniej na blacie z szeroko rozłożonymi dla mnie nogami i wewnętrznie szalałem. Po jego reakcjach i po stojącym na baczność penisie wiedziałem, do jakiego stanu go doprowadziłem. Miałem zamiar raz na zawsze wybić mu z głowy myśli, że mógłbym kiedykolwiek chcieć kogokolwiek innego. Nie mówiłem nic i nie zbliżałem się do niego, w końcu sam mnie od siebie odrzucił. Obdarował mnie spojrzeniem zamglonych oczu i oblizał rozchylone wargi.
-Zrób to wreszcie.
Jego głos się łamał ale wiedziałem, że tego chce. Zbliżyłem się więc do niego i przystawiłem się do jego dziurki. Spojrzałem w oczy i gdy zauważyłem tę zgodę, którą w nich szukałem, wsunąłem się w jego ciepłe, pulsujące wnętrze jednym ruchem, obserwując jak mężczyzna przede mną wygina się a z rozchylonych ust wyrywa się jęk przyjemności. Przyciągnąłem go do siebie ustawiając w pozycji, w której mogłem lepiej się poruszać i pochyliłem się, kąsając i liżąc każdy skrawek bladej skóry, który mogłem dosięgnąć a jego jęki i wbijające się w moją skórę paznokcie tylko coraz bardziej mnie nakręcały. Jednak jakieś resztki podświadomości podpowiedziały mi, że zaraz walnie w wiszącą nad nim szafkę, jeśli tak dalej pójdzie, więc podniosłem go za pośladki i przeniosłem nas na kanapie. Miałem go na niej położyć, ale w ostatniej chwili zmieniłem plan i usiadłem na kanapie, tym sposobem wylądował na mnie w pozycji na jeźdźca. Ułożył się tak, żeby było mu wygodnie i po chwili zaczął po mnie skakać, eksponując mi się w całej okazałości. Poruszałem się razem z nim, nadając jego ruchom płynności i wbijając się w niego najgłebiej, jak się dało a nasze jęki mieszały się ze sobą. Czułem, że zaraz dojdę ale po jego reakcjach i tym, że coraz ciaśniej się na mnie zaciskał wiedziałem, że on też już wiele nie potrzebuje. W pewnym momencie jego dłoń wylądowała na jego penisie i zaczął się masturbować, wciąż mnie ujeżdżając a ten obraz spowodował, że niemal momentalnie znalazłem się na granicy. Zacisnąłem palce na jego pośladkach i wbiłem się w niego mocniej, z lubością wsłuchując się w jego krzyk przyjemności.
-Eren...
Szepnął łamiącym się głosem, ale nie zdążył nic więcej powiedzieć. Zaraz po tym jego ciałem wstrząsnęły dreszcze i odrzucił głowę w tył, wyginając się w łuk a z jego członka wytrysnęła sperma, brudząc nas obu. Uczucie, jak mocno zaciska się na mnie było tak przyjemne a obraz przed moimi oczami tak podniecający, że wystarczyły jeszcze zaledwie dwa ruchy w jego wnętrzy, bym doszedł z głośnym jękiem na ustach, wypychając biodra w przód. Instykntownie zareagowałem, obejmując go w pasie i przyciągając do siebie, by być pewnym, że nie spadnie i postanowiłem, że zanim chociaż pozwolę mu wstać, musimy się obaj uspokoić. Pocałowałem go w policzek i przyciągnąłem bliżej siebie, wplątując dłoń w jego włosy.
-Nigdy nie wątp w to, że cię kocham.
Komentarze
Prześlij komentarz