Lodowy książę - rodział 8
Tymczasem Shoto ocknął się, będąc w jakimś pomieszczeniu,
przywiązany do twardego i niewygodnego krzesła, ze skutymi za oparciem dłońmi.
Chwilę zajęło mu ogarnięcie się i zorientowanie się, że znajduje się
najprawdopodobniej w piwnicy, co tłumaczyło absolutny brak okien i wilgoć w tym
pomieszczeniu, a w pomieszczeniu, w którym się znajduje, jedyne światło dawała
pojedyncza świeczka. Westchnął cicho i postanowił użyć lodu, by zamrozić
metalowe kajdanki i móc się uwolnić, jednak po kilku minutach zdał sobie
sprawę, że nie może używać ani swojego daru lodu ani daru ognia. Przeklął pod
nosem i przypomniał sobie informację o tym, że podziemie pracowało nad metalem,
który mógł blokować dary wszelkiej maści. Informacja ta dotarła do zamku parę
miesięcy temu i najwyraźniej nie było w tym nic przesadzonego. Z tego, co
pamiętał, można było uwolnić się tylko naciskając pewien przycisk, którego
jednak za żadne skarby nie można dosięgnąć mając skute na plecach ręce.
Zrezygnował więc z prób uwolnienia się i spróbował myśleć logicznie, jednak nie
było to takie proste w momencie, gdy nie miał najmniejszych danych odnośnie
swoich porywaczy ani swojego miejsca pobytu. Drgnął nieznacznie, gdy usłyszał,
jak ktoś wchodzi do pomieszczenia a po chwili zalało go światło. Uniósł głowę i
zamrugał kilka razy, przyzwyczajając oczy do światła, jednak nie rozpoznał osoby,
która do niego przyszła. Mężczyzna ten był niewiele starszy od niego, ale
zdecydowanie wyższy, miał czarne włosy i upiornie bladą skórę, naznaczoną
wieloma, ciemnymi bliznami po poparzeniach na ciele, a jego uśmiech mógłby
przerazić niejedną osobę.
-No, w końcu nasz książę się obudził!
Zaśmiał się mężczyzna, klepiąc zakładnika po ramieniu i
okrążając go, najwyraźniej mając z niego niezły ubaw.
-Wiem, że jesteś niezwykły. Połowa twojego ciała włada
ogniem a połowa lodem. No cóż, już niedługo.
Swoją wypowiedź znów zakończył upiornym śmiechem a
czerwono-białowłosy chłopak spojrzał na niego z lekkim niezrozumieniem,
zastanawiając się intensywnie, co jego porywacz ma na myśli.
-Widzę, że nie rozumiesz. Więc pozwól, że ci wyjaśnię.
Odbierzemy ci twoje dary i użyjemy wedle własnego uznania, oczywiście do
niezbyt dobrych celów, jak możesz się domyślić. Zastanawiamy się tylko, czy
przeżyjesz, czy nie. Osobiście jestem na nie, ale u nas panuje demokracja, więc
zobaczymy po głosowaniu. Oczywiście już po tym, jak odbierzemy ci dary.
Odpowiedź ta przeraziła młodego księcia. Wiedział, że bez
swoich mocy nie poradzi sobie z napastnikami za żadne skarby. Od dziecka był
trenowany, by jak najlepiej władać swoimi darami, a teraz były one bezużyteczne
i w dodatku mógł je bezpowrotnie stracić. Zagryzł wargę i zmusił swój mózg do
jak najintensywniejszego myślenia, chcąc znaleźć jakiekolwiek wyjście z
zaistniałej sytuacji, nie zwracając uwagi ani na słowa jednego z oprawców ani
na fakt, że ten opuścił pomieszczenie, znów zostawiając go całkowicie samego,
pogrążonego w ciemności. Z coraz większym przerażeniem zdawał sobie powoli
sprawę, że nie da rady zrobić kompletnie nic przeciwko swoim przeciwnikom i że
z sytuacji, w której się znalazł, nie ma wyjścia. Mógł jedynie liczyć na to, że
ktoś go uratuje. Ktokolwiek. A najlepiej Bakugo. Ale do tego nie przyzna się
nawet przed samym sobą.
Komentarze
Prześlij komentarz