Opiekun - rozdział 42
Minęły dwa miesiące, odkąd przeprowadziliśmy się z Erenem do naszego wspólnego domu i opuściliśmy Korpus Zwiadowców. Życie w mieście zdecydowanie mu służyło. Odżył i stał się bardziej radosny, taki, jak wcześniej. Często opiekował się dziećmi sąsiadów i chętnie pomagał wszystkim naokoło. Zdawało się, że odnalazł swoją drogę. Cieszyło mnie to, że ciągle chodzi uśmiechnięty. Taki powinien być. Bez żadnych zmartwień i bez żadnych spraw, które mogłyby go podłamać. Dotknąłem bezwiednie wewnętrznej kieszeni marynarki, sprawdzając, czy wciąż znajduje się tam zakupione przeze mnie dzisiaj rano pudełeczko. Na szczęście, było. Odetchnąłem cicho, zwracając na siebie uwagę szefa.
-Coś dzisiaj taki nerwowy, Levi?
Spojrzałem na staruszka, który uśmiechał się do mnie przyjaźnie i przerwał układanie pudełek z nową herbatą na pułkach.
-Mam zamiar oświadczyć się dzisiaj Erenowi.
Dobrze znał Erena. Z resztą, wszyscy w okolicy go znali. Nikogo nie obchodziło, że ostatnie lata spędziliśmy w wojsku, oni cenili nas za to, jacy byliśmy teraz. Podszedł do mnie, wciskając mi w dłonie kilka opakowań herbat.
-Więc co tu robisz? Leć do niego!
Zdziwiłem się, że aż tak entuzjastycznie zareagował, chociaż wiedziałem, że bardzo nas lubi. Uśmiechnąłem się i przyjąłem podarunek.
-Dziękuję. Do jutra!
Powiedziałem i już po chwili nie było mnie w sklepie i szedłem spokojnym krokiem w stronę domu, zastanawiając się, jak Eren zareaguje na moje oświadczyny. Po drodze moją uwagę przykuło stoisko z kwiatami, więc podszedłem i kupiłem kilka najpiękniejszych, herbacianych róż i ruszyłem w dalszą drogę. Na szczęście nie mieszkaliśmy daleko, mimo to z każdym krokiem stresowałem się coraz bardziej tym, co miałem zamiar zrobić. Wszedłem do domu i z ulgą zauważyłem, że Eren jest sam i właśnie czyta książkę na kanapie, jednak gdy tylko mnie usłyszał podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się.
-Skończyłeś dziś wcześniej?
Zapytał, odkładając książkę na stolik przy kanapie i wstając, by się ze mną przywitać. Wręczyłem mu kwiaty i pocałowałem go w policzek, a on zanurzył nos w miękkich płatkach.
-Eren, jest coś, co chciałbym zrobić...
Zacząłem, a on spojrzał na mnie ciekawie, roziskrzonym wzrokiem.
-A więc słucham.
Odłożył kwiaty na stolik i z szerokim uśmiechem spojrzał na mnie. Wyciągnąłem pudełeczko z kieszeni marynarki i uklęknąłem przed nim na jedno kolano, widząc szok na jego twarzy.
-Eren, czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
Widziałem, jak raz po raz otwiera i zamyka usta, nie odrywając wzroku od mojej twarzy. Ale przeraziłem się dopiero, gdy po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. Chciałem już coś powiedzieć, ale wtedy przytulił mnie mocno, niemal mnie przewracając.
-Tak, Levi, tak! Oczywiście, że za ciebie wyjdę!
Jego głos był tak przepełniony szczerą radością, że aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Pocałowałem go w czoło i ująłem jego dłoń, zakładając na jego palec delikatny, srebrny pierścionek. Przez chwilę mu się przyglądał, po czym spojrzał znów na mnie a ja nie mogąc się powstrzymać wpiłem się namiętnie w jego usta, całując go zachłannie.
-Kocham cię.
Szepnąłem, patrząc mu prosto w oczy i odgarniając niesforne kosmyki brązowych włosów z jego twarzy i składając kolejny pocałunek na jego czole.
-Ja ciebie też, Levi.
Powiedział równie cicho, po czym podniósł się i wrócił na kanapę, gdzie do niego dołączyłem i wziąłem go w ramiona.
-Myślisz, że możemy zaprosić kilka osób z Korpusu Zwiadowców na nasz ślub?
Zapytał, spoglądając mi z dołu w twarz. Uśmiech nie schodził z jego ust, przez co wyglądał niezwykle uroczo i niewinnie.
-Myślę, że możemy o tym porozmawiać z Erwinem.
Powiedziałem, wstając i zabierając się za przygotowanie kolacji, czując na sobie śledzący mnie wzrok rozradowanego Erena. Z resztą, po raz pierwszy z moich ust również nie mógł zejść uśmiech.
Komentarze
Prześlij komentarz