Nie zostawiaj mnie - rozdział 2
-Kapralu,
ten dzieciak, którego uratowałeś... dwójka jego przyjaciół domaga się wypuszczenia
go z więzienia i awanturują się.
Ciemnowłosy
odwrócił się w stronę chłopaka, który odważył się zakłócić jego spokój i uniósł
lekko jedną brew. Westchnął z irytacji i bez słowa minął go w drzwiach,
kierując się korytarzem w stronę, z której dochodziły podniesione głosy.
-Oj, co tu
się dzieje?
Powiedział
zimnym, opanowanym tonem, ściągając na siebie spojrzenia wszystkich tu
obecnych. Ta dziewczyna o ciemnych włosach, która spoglądała na niego z
nienawiścią... skądś ją kojarzył. Oczywiście miał świadomość, że uratował ją
kilka godzin temu i że jest ona nowym Zwiadowcą, ale kojarzył ją skądś indziej,
tylko nie wiedział, skąd.
-Macie
wypuścić Erena!
Zażądała,
niemal rzucając się na niego i wtedy coś mu zaświtało. Eren? Eren Jeager? Ten
dzieciak, którego obronił kilka lat temu przed agresywnym pijaczyną, gdy
wracali z wyprawy i który tak bardzo mu wtedy zaimponował. Pamięta szczególnie
jego intensywnie zielone oczy przeplatane niebieskimi plamkami. Faktycznie, ta
dziewczyna stała wtedy tuż obok niego. Ach, więc to tego walecznego dzieciaka
wyciągnął z ciała tytana i obronił przed śmiercią z rąk innych tytanów i armii.
Nie spodziewał się, że spotka tego chłopaka, większość dzieci rezygnuje z tego
typu marzeń, ceniąc bardziej swoje własne życia.
-Nie wiemy,
jak wielkim zagrożeniem jest. Milena, odsuń się, zejdę z nim porozmawiać. Hanji
i Erwin powinni niedługo do mnie dołączyć. Póki co nikt inny nie ma tam wstępu.
Widział, jak
dziewczyna gotuje się ze złości, ale była na tyle inteligentna, że doskonale
wiedziała, że jeśli sprzeciwi się teraz przełożonemu może sprowadzić śmierć na
siebie i na swoich przyjaciół. Zszedł na dół do pogrążonej w półmroku piwnicy i
usiadł na postawionym tuż przed drzwiami do celi nastolatka krześle, czując na
sobie jego uważny wzrok.
-Nie
sądziłem, że naprawdę dołączysz do Korpusu Zwiadowców. Tym bardziej nie
przypuszczałem, że spotkam cię w tak niecodziennych okolicznościach.
Zauważył,
siadając na krześle i zakładając nogę na nogę, po czym w końcu zaszczycił
spojrzeniem swoich poważnych, kobaltowych oczu siedzącego na łóżku chłopaka.
-Myślałem,
że kapral mnie już nie pamięta. To było trzy lata temu.
Chłopak
uśmiechnął się lekko i spojrzał na swoje skute ręce. Westchnął ciężko i wrócił wzrokiem
do mężczyzny.
-Nie chcę
umierać. Chcę zwalczyć tytanów. Ale jeśli mam umrzeć, to z pana rąk.
Komentarze
Prześlij komentarz