Opiekun - Epilog
Najsilniejszy Żołnierz Ludzkości opadł na dach jednego z budynków i rozejrzał się wokół. Od dłuższego czasu nie widział nigdzie żywej duszy i zauważył, że brama do wewnętrznego muru została zamknięta, co by znaczyło, że mieszkańcy miasta zostali ewakuowani. Czyli ich rola się zakończyła. Spojrzał w stronę, gdzie powinien być Eren i z zaskoczeniem odnotował, że jest tam dosyć dużo tytanów jak na to, że chłopak aż palił się do walki. Ignorując dziwne ukłucie w sercu ruszył w tamtą stronę, unikając niepotrzebnej walki, chcąc jak najszybciej znaleźć swojego narzeczonego i uciec z tego piekła. Jednak czym więcej drogi przebył, tym gorsze przeczucia władały jego sercem i umysłem.
-Eren!
Krzyknął, chcąc szybciej go znaleźć, ale odpowiedział mu tylko krzyk jednego z tytanów, który właśnie go namierzył i rzucił się w stronę Leviego. By uniknąć starcia wpadł do jednego z budynków przez okno i wyleciał po przeciwnej stronie, zwinnie unikając tytana. Uciekł kawałek od tytanów i wszedł do jednego z budynków, chcąc złapać oddech i uspokoić kołatające serce, gdzie przykucnął i oparł się o ścianę, czując jej przyjemny chłód. Rozejrzał się po pomieszczeniu i zorientował się, że uciekła stąd czteroosobowa rodzina, która właśnie jadła wspólne śniadanie. Miał nadzieję, że udało im się uciec.
-Gdzie się podziałeś, dzieciaku?
Zapytał cicho sam siebie i zaczął chodzić po mieszkaniu, decydując, że wyjdzie oknem po przeciwnej stronie niż to, którym wszedł, chcąc zaraz wznowić poszukiwania chłopaka. Podszedł do okna i wyjrzał przez nie a jego serce zaprzestało pracy na to, co zobaczył. Na budynku naprzeciwko wisiała postać w sprzęcie do trójwymiarowego manewru z rozwichrzonymi, ciemnymi włosami i szeroko otwartymi w przerażeniu, martwymi, zielonymi oczami, które patrzyły prosto na niego.
-Eren...
Szepnął, unosząc dłoń do ust i nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Jakim cudem jego chłopak zginął z rąk tytanów? Czuł ból zalewający jego ciało i obezwładniający go. Padł na kolana tam gdzie stał i mimo łez, które żłobiły drogę na jego policzkach, nie był w stanie oderwać wzroku od ciała swojego ukochanego. Ledwo zarejestrował, że jedna z rąk chłopaka została pożarta a wnętrzności wylewały się z jego brzucha, zupełnie, jakby ktoś go zamordował, ale nie widział w tym najmniejszego sensu. Chciał, żeby nie okazało się to prawdą, żeby to nie był Eren, ale pierścionek na jego lewej dłoni, który był robiony specjalnie na zamówienie Leviego dobitnie uświadamiał mu, że się nie pomylił i był to jego ukochany. Kątem oka widział podchodzącego do niego tytana, który złapał go w swoją rękę, niemal od razu miażdżąc mu biodro, ale nie zwrócił na to uwagi, wciąż nie odrywając spojrzenia kobaltowych oczu od postaci ukochanego.
***
-Dowódco, znaleźliśmy ich!
Krzyk jednego ze Zwiadowców poniósł się po okolicy, a po chwili w tym samym miejscu pojawił się dowódca Korpusu Zwiadowców, Erwin Smith i jego zastępca, Hanji Zoe. Na ziemi, ramię w ramię, leżały dwa ciała ich byłych kompanów. Kapral Levi Ackerman, wychowany w Podziemiu, Najsilniejszy Żołnierz Ludzkości, leżał z odgryzionymi nogami i szeroko otwartymi oczami. Jego twarz była spokojna, zupełnie, jakby wiedział i godził się na swój los. Tuż obok niego leżał jego narzeczony, Eren, który wpatrywał się z przerażeniem w znajdujące się nad nimi, zasnute chmurami niebo.
-Bronili mieszkańców do samego końca.
Łamiący się głos należał do jednej z dziewczyn, która razem z Erenem znajdowała się w tym samym Korpusie Treningowym. Hanji i Erwin przyklęknęli przy ciałach ich przyjaciół, czując niewyobrażalny smutek i żal, które rozdzierały im serce.
-Byli zaręczeni. Dlatego Levi wysłał do mnie wiadomość z pytaniem, czy chociaż część Zwiadowców mogłaby ich odwiedzić w przyszłym miesiącu.
Powiedział dowódca, zauważając pierścionek na dłoni młodego chłopca, który, wydawałoby się, dopiero co znalazł się w Zamku Zwiadowców jako małe dziecko, nad którym Levi zdecydował się sprawować opiekę.
-Eren zginął pierwszy. Nie zabił go tytan, ale zginął pierwszy, widzę to po przerażeniu na jego twarzy. Nie liczył na ratunek, nie prosił o pomoc. Znał swojego mordercę a wątpię, żeby Levi go zabił. Zgaduję, że Levi znalazł martwego Erena i rzucił się w wir walki, nie mając już dla kogo walczyć był łatwym celem i pogodził się ze swoją śmiercią, bo nie chciał już żyć.
Hanji jak zwykle od razu zaczęła analizować to, co się tu wydarzyło i rozejrzała się po okolicy. Zakryli ciała swoich kompanów kocami z symbolem Skrzydeł Wolności i zasalutowali.
-Nigdy nie dowiemy się, ile set istnień uratowali, poświęcając swoje życie. Oby pozwolono im być razem w pośmiertnym życiu i oby ich życie tam było spokojne i szczęśliwe.
Powiedział Erwin, po czym odszedł, nie chcąc pokazać reszcie, jak dotknęła go śmierć tych dwóch Zwiadowców, na których zawsze mógł polegać. Chcąc się uspokoić spojrzał w rozpościerające się nad nimi niebo i uśmiechnął się lekko, widząc przedzierające się przez zasłonę chmur promienie Słońca. Może jednak jego przyjaciele odnaleźli wspólne szczęście, gdziekolwiek się znaleźli.
Komentarze
Prześlij komentarz