Nie zostawiaj mnie - rozdział 4
-Przepraszam.
Te słowa z
ust kaprala mocno zdziwiły siedzącego na pryczy w swojej celi chłopaka, który
spojrzał na niego z zaskoczeniem.
-Za co?
Mógł się
przesłyszeć, ale najwyżej zrobi z siebie idiotę.
-Przepraszam,
że tak cię pobiłem na sali sądowej. Jak się czujesz?
Serce
młodego chłopca nieznacznie przyspieszyło. Odkąd pamięta podziwiał Korpus
Zwiadowców a w szczególności Levi'ego, więc było to dla niego tym ważniejsze,
że to właśnie on się o niego martwił.
-Nie
przejmuj się, nic mi nie jest. Z resztą to było konieczne. Pewnie inaczej by
mnie zabili. Tak, jak mówiłem wcześniej, nie mam ci tego za złe.
Odpowiedział
z uśmiechem zdolnym topić lód najbardziej zlodowaciałego serca, w tym również
byłego przestępcy. Levi westchnął i oparł się ramieniem o ścianę, nie mogąc
spojrzeć na Erena. Nie po tym, co mu dzisiaj zrobił.
-Jutro
przenosimy się do zamku i tam zamieszkamy. Reszta rekrutów dołączy do nas za
kilka dni. Póki co będziesz mieszkać tylko ze mną i moim oddziałem.
Powiedział,
patrząc się na ścianę obok głowy Erena, zupełnie, jakby nagle miało się tam
pojawić coś niezwykle interesującego.
-W porządku.
Ale tam też będziesz do mnie przychodził w nocy?
Nadzieja w
głosie nastolatka była wręcz namacalna, co wywołało delikatny uśmiech na twarzy
kaprala, czego chłopak nie mógł zobaczyć, bo mężczyzna chował się w cieniu.
-Kto wie?
Nie dawał
ale też nie obierał mu tej nadziei, chociaż sam doskonale wiedział, że nie
odmówi sobie odwiedzania go. W końcu nawet mimo tego, że znają się bardzo
krótko, czuje do niego jakieś dziwne przywiązanie i chciał z nim przebywać.
-Powinieneś
się przespać. Wyruszamy z samego rana.
-Dobranoc,
Levi.
Chciał
wyjść, ale słysząc słowa chłopaka przystanął i chwilę się zastanawiał czy
odpowiedzieć.
-Dobranoc,
Eren.
Komentarze
Prześlij komentarz