Księżniczka nocy - Rozdział 7
Następnego dnia siedziałam w sali konferencyjnej naprzeciwko trójki moich rozmówców - króla Artura, królowej Judith i księcia Nathaniela. Daniel i Anastazja nie zostali wpuszczeni, powiedziano im, że jest to prywatna rozmowa i musimy zostać sami, we czwórkę.
Do tej pory jednak żadne z nas się nie odezwało. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, przyglądając się sobie wzajemnie, jakby każde z nas próbowało przejrzeć tego drugiego na wylot i dowiedzieć się czegoś więcej. Jednak był to niemożliwe, bo żadne z nas nie miało szklanej kuli ani rentgena w oczach. Prawda?
-Podobno nosisz imię Caroline, zgadza się?
Pierwszy odezwał się sam król. Wzdrygnęłam się, słysząc jego niski, głęboki głos, chociaż było to bardziej z racji tego, że nie spodziewałam się, iż ktoś się w końcu odezwie.
-Tak, tak jest, wasza wysokość.
-Nie ma potrzeby, żebyś tak nas tytułowała. Koniec końców jesteś wyżej w hierarchii od nas. To my powinniśmy bić ci pokłony, jednak postanowiliśmy zacząć od rozmowy. Żywię nadzieję, że to w porządku i nie masz nam tego za złe.
-O… oczywiście.
Czułam się dziwnie, słuchając wypowiadanych przez tego mężczyznę słów. Zastanawiałam się, co takiego chcą ze mną omówić, jednak nie potrafiłam zadać tego pytania.
-Jestem pewien, że masz wiele pytań. Z pewnością również domyśliłaś się już, kim jesteśmy. Przykro mi, że tak niespodziewanie wyrwaliśmy cię z twojego dotychczasowego życia, jednak nie mogliśmy już dłużej czekać i pozwolić ci żyć w nieświadomości tego, kim tak naprawdę jesteś. Nathaniel twierdzi, że już poinformował cię o twoim prawdziwym pochodzeniu i jak trafiłaś pod opiekę swoich adopcyjnych rodziców.
-Faktycznie, rozmawialiśmy na ten temat.
-Za niespełna dwa miesiące ukończysz 17 rok życia. Jesteś prawowitą spadkobierczynią tronu Narodu Światła i masz prawo do tronu. Z chęcią z niego ustąpię i zostanę twoim doradcą, jeśli zechcesz. Jestem jednak świadom, że to wszystko jest dla ciebie nowe oraz że nigdy nie byłaś przygotowywana do swojej roli. Chciałem więc zaproponować ci bycie twoim regentem, do czasu aż będziesz gotowa na samodzielne rządzenie królestwem.
Zbyt dużo informacji w zbyt dużym czasie zdecydowanie dobrze na mnie nie wpływało, przez co nie byłam w stanie zebrać myśli i mu na to odpowiedzieć. Czułam się trochę głupio, jednak nie potrafiłam sformułować żadnego logicznie brzmiącego zdania.
-Nie musisz podejmować tej decyzji na ten moment. Chcę jedynie, byś miała świadomość, że nie zostajesz pozostawiona sama sobie i że masz innych, którzy chętnie cię wesprą. Nikt nie rzuca cię na głęboką wodę. Ufam, że masz tego świadomość. Jednak nie jest to jedyny temat, który chciałem dzisiaj z tobą poruszyć. Każdy, kto doświadcza opóźnionej przemiany przechodzi ją odrobinę inaczej. Wspólnym punktem jest jednak, że ostatnie dwa do trzech tygodni są najgorsze pod względem zdrowia tej osoby. Częściowo już tego doświadczyłaś i niestety muszę ci powiedzieć, że będzie jeszcze gorzej. Nie musisz się jednak obawiać, ponieważ będziesz mieć zapewnioną najlepszą opiekę i postaramy się zminimalizować twoje objawy. Z tego co wiem jesteś już od jakiegoś czasu pod idealną opieką Daniela i Anastazji. Jeśli chcesz w dalszym ciągu będą oni twoimi opiekunami.
Znów na moment zawiesił głos, chociaż wcale nie oczekiwał, żebym mu coś odpowiedziała. Przynajmniej takie miałam wrażenie i liczyłam na to, bo nie miałam pojęcia, co miałam mu na to wszystko odpowiedzieć. Z resztą… czy ktokolwiek w mojej sytuacji wiedziałby, co ma odpowiedzieć na takie rewelacje?
-Jestem pewien, że z czasem zaczniesz mieć wiele pytań. O każdej porze dnia i nocy jesteśmy do twojej dyspozycji. Zdajemy sobie sprawę, że musisz się do tego wszystkiego przyzwyczaić i zaadaptować, jednak oczekujemy, że od jutra będziesz pojawiać się na wspólnych posiłkach. W innym wypadku będzie ci o wiele trudniej. Jeśli nie masz żadnych pytań to na ten moment jest wszystko, co miałem ci do powiedzenia. Daniel, Nathaniel i Anastazja zostaną twoimi prywatnymi nauczycielami. Od jutra rozpoczniecie wspólne lekcje. Musisz nauczyć się jeszcze wielu rzeczy, jednak z pewnością szybko je opanujesz. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku i szybko się zaadaptujesz do życia tutaj. Jeśli wybaczysz, mam jeszcze wiele obowiązków na dzisiaj i chciałbym zakończyć to spotkanie.
Byłam w stanie jedynie pokiwać głową. Sens słów króla Artura i to wszystko o czym mi mówił docierało do mnie z opóźnieniem i nie do końca wiedziałam, jak mam się zachować ani co mam myśleć. Z zamyślenia wyrwała mnie dopiero czyjaś dłoń na moim ramieniu a gdy spojrzałam w tamtym kierunku, zobaczyłam Daniela i stojącą obok niego Anastazję, którzy ciepło się do mnie uśmiechali. Odwzajemniłam uśmiech i wstałam ze swojego miejsca.
-Wszystko w porządku? Podobno spotkanie przeszło dobrze.
Anastazja wyraźnie martwiła się o mnie, chociaż tak naprawdę nie miała o co. Czułam się skołowana i zagubiona ale poza tym wszystko było w porządku i nie widziałam powodu, żeby ktokolwiek musiał się o mnie martwić.
-Tak, wszystko okay. Oprowadzicie mnie trochę po zamku?
Zapytałam, czym wyraźnie ich zaskoczyłam ale oboje zgodnie pokiwali głowami i wzięli mnie pod ręce, zaczynając oprowadzać. Musiałam przyznać, że zamek był ogromny i ciężko było mi zapamiętać wszystkie miejsca, jednak zapadło mi w pamięci gdzie jest jadalnia i sala bawialna, wyjście do ogrodu oraz wyjście główne. Cóż, miałam przynajmniej nadzieję, że udało mi się to zapamiętać. Na koniec wróciliśmy na piętro, na którym znajdowała się moja sypialnia, jednak skierowaliśmy się w przeciwnym kierunku i stanęliśmy na samym końcu korytarza.
-Tu, po prawej, jest mój pokój a po lewej pokój Daniela. Możesz zawsze przyjść, gdybyś czegokolwiek potrzebowała.
Zakończyła oprowadzanie Anastazja, odwracając się do mnie i przyglądając mi się z wielkim uśmiechem na twarzy. Potaknęłam cicho i zapisałam sobie w pamięci, żeby wiedzieć, gdzie szukać pomocy.
-Nie wahaj się przyjść, nawet jeśli po prostu chciałabyś z kimś posiedzieć. Nasze drzwi są zawsze otwarte. Sypialnie króla i królowej oraz Nathana znajdują się po przeciwnej stronie.
Dodał Daniel, wciąż trzymając mnie pod rękę i nie puszczając. Po zakończonym zwiedzaniu oboje odprowadzili mnie do pokoju, po czym wrócili do siebie, bym miała trochę przestrzeni dla siebie. Zajęłam się więc czytaniem jednej z wielu książek, które miałam na jednym z regałów, gdy przypomniało mi się, że chciałam poprosić Daniela o załatwienie mi jakiegoś zeszytu i długopisu. Nie namyślając się wiele, wyszłam ze swojego pokoju i pewnym krokiem ruszyłam przez korytarz.
-Drzwi po lewej…
Powiedziałam cicho sama do siebie, chcąc się upewnić, które drzwi prowadziły do jego sypialni. Zapukałam cicho, jednak nikt mi nie odpowiedział. Postanowiłam więc sprawdzić, czy nie jest może w łazience i wtedy wrócić za parę minut, czy też może po prostu wyszedł gdzieś i będę musiała złapać go później, więc nacisnęłam klamkę i zajrzałam do pokoju. To był jednak zły pomysł, bo od razu zamarłam. Zupełnie, jakby ktoś mnie zamroził.
Na kanapie naprzeciwko drzwi siedział pozbawiony koszulki Daniel, przytulając do siebie siedzącą mu na kolanach nieznaną mi blondynkę. Jakimś cudem zanim wybiegłam z pokoju, szybko wracając do siebie zauważyłam, że pił on jej krew. Padłam na łóżko z mocno bijącym sercem nie rozumiejąc, dlaczego tak bardzo zabolał mnie obrazek, który miałam przed oczami chwilę wcześniej. W jakiś sposób bolało mnie to, że Daniel poszedł za moją radą i wyznał swojej ukochanej, co do niej czuje. Miałam wrażenie, że już nie będziemy spędzać razem tyle czasu, co do teraz. Nawet nie zorientowałam się, gdy po moich policzkach popłynęły łzy i zaczęłam cicho płakać. Nie potrafiłam wyjaśnić, dlaczego to robię. Logicznym było, że Daniel nie będzie wiecznie mnie niańczyć i w końcu się z kimś zwiąże a mimo to bolało mnie to o wiele bardziej, niż byłabym skłonna przyznać.
Gdy minęło już trochę czasu i w końcu byłam w stanie się uspokoić, odetchnęłam głęboko i uspokoiłam oddech. Byłam wściekła na siebie, że tak bardzo mnie to ukuło bo nie miałam prawa zabierać Danielowi jego prywatności i nie mogłam uwierzyć, że zachowałam się aż tak dziecinnie. Westchnęłam cicho i wróciłam do czytania wcześniej rozpoczętej książki, jednak niespecjalnie mogłam się na niej skupić i każdą stronę musiałam czytać po kilka razy. Byłam jednak uparta, więc nie odpuściłam ani na chwilę, do czasu aż ktoś zapukał do drewnianych drzwi prowadzących do mojej sypialni. O tym, że ktoś przyszedł, zorientowałam się jednak dopiero wtedy, gdy materac mojego łóżka ugiął się pod czyimś ciężarem i dopiero wtedy odłożyłam lekturę na bok. Uświadomiłam sobie, że mój mózg podświadomie zignorował słyszane przeze mnie wcześniej pukanie. Uniosłam wzrok i spojrzałam prosto w zielone oczy Daniela, który delikatnie się do mnie uśmiechał.
-Hej, Caroline. Zaraz zacznie się kolacja. Jesteś gotowa, żeby zejść?
Zapytał miękko, nie odrywając wzroku od mojej twarzy. Z jakiegoś powodu czułam się źle z tym, że w ogóle tu był. Nie wolał spędzić czasu ze swoją ukochaną, zamiast prowadzić mnie do jadalni? Pewnie wolał ale czuł się w obowiązku, żeby się mną zająć bo inaczej się zgubię. W sumie pewnie miał rację bo wątpię, żebym tak szybko odnalazła się w tym ogromnym zamku.
-Tak, już idę.
Przytaknęłam i podniosłam się z łóżka, czując lekkie zawroty głowy. Zignorowałam to jednak mając nadzieję, że jest to sprawka wpływającego na mnie powoli jadu, który rozprzestrzeniał się powoli po moim ciele.
-Wszystko dobrze? Jesteś strasznie blada.
No tak, zapomniałam o tym niezbyt przyjemnym skutku ubocznym. Gdy płakałam, zawsze byłam po tym blada jak ściana przez kilka kolejnych godzin. Nie rozumiałam dlaczego, jednak przeklinałam się za to, że moje ciało tak reagowało na zwykłe uczucia. Zmusiłam się jednak do szerokiego uśmiechu i pokiwałam twierdząco głową.
-Nic mi nie jest, to przez jad.
Skłamałam, jednak takie wytłumaczenie najwyraźniej wystarczyło chłopakowi, który otworzył przede mną drzwi. Wyszliśmy z mojej sypialni i ruszyliśmy krętymi korytarzami do znajdującej się trzy piętra niżej jadalni. Gdy tam dotarliśmy, przy stole zasiadała już rodzina królewska oraz Anastazja. Z zaskoczeniem zauważyłam, że nigdzie nie widziałam blondynki, którą widziałam wcześniej w sypialni Daniela. Zaskoczona uświadomiłam sobie, że byłam niemal pewna, iż ją tutaj zobaczę i w końcu będę mogła ją poznać. Poczułam lekkie ukłucie rozczarowania, jednak zajęłam miejsce na krześle, które odsunął dla mnie Daniel, po chwili siadający na miejscu obok mnie.
-Caroline, cieszymy się, że dołączyłaś do posiłku. Myślę, że możemy zaczynać.
Oznajmił król Artur a służący jak na zawołanie wyszli z pomieszczenia i wrócili po chwili, każdy z talerzem parującej zupy w dłoni. Dziwnie czułam się z tym, że ktoś mi usługuje i podaje wszystko pod nos, jednak wiedziałam, że nie mogę się temu sprzeciwić i takie są tutaj zwyczaje. Chwyciłam łyżkę w dłoń i spróbowałam jasnoczerwonej cieczy, rozpoznając słodko-kwaśny smak pomidorowej. Czegoś mi jednak w niej brakowało i zerknęłam na stojącego za mną służącego.
-Przepraszam, mogę dostać odrobinę śmietany?
Zapytałam cicho chociaż zdawałam sobie sprawę, że wszyscy doskonale mnie słyszeli. Nathaniel, Daniel i Anastazja niemal od razu zaczęli się śmiać, jednak po prostu to zignorowałam a gdy po chwili dostałam to, o co prosiłam, dodałam trochę do zupy w moim talerzu. Teraz była zdecydowanie lepsza.
-Opiekunowie Caroline zawsze dodawali śmietanę do zupy pomidorowej. Mówiłem wam, że będzie jej brakować tego składnika.
Nathaniel zwrócił się do swoich rodziców, którzy z uśmiechem zignorowali tłumaczenia syna albo tylko tak udawali. Niedługo później przy stole rozpoczęły się rozmowy, jednak ja w żadnej z nich nie uczestniczyłam, nie przysłuchując się im nawet. Mimo że siedziałam na krześle i jadłam posiłek, zawroty głowy nasilały się, zamiast ustępować. Chociaż skończyłam cały talerz zupy, drugiego nie byłam w stanie tknąć i zbierało mi się na wymioty od samego patrzenia na talerz, co było dziwne, bo wyglądało bardzo smacznie. Wolałam jednak nie ryzykować i nie zjadłam nawet kęsa dobrze wysmażonego kurczaka ani ryżu polanego gęstym sosem śmietanowo-cytrynowym. Czułam na sobie spojrzenia rodzeństwa, jednak uparcie ich ignorowałam. Deseru już kompletnie odmówiłam, siedząc z kieliszkiem wody w dłoni, którą co chwilę popijałam. Po zakończonym posiłku, gdy król i królowa wstali, uprzednio dziękując nam za spędzony razem czas, Daniel i Anastazja również zaczęli zbierać się do wyjścia, więc poszłam w ich ślady. Nie chciałam, żeby przypadkiem musieli na mnie czekać.
Szli przodem, rozmawiając między sobą na jakiś temat, jednak gdyby ktoś się mnie spytał nie byłabym w stanie powiedzieć, czego on dotyczył. Westchnęłam cicho gdy dotarliśmy na nasze piętro i od razu skierowałam kroki do swojej sypialni. Czułam się źle i musiałam przyznać to sama przed sobą. Samopoczucie psychiczne dawało mi popalić i po prostu byłam przybita a w dodatku zawroty głowy nie chciały ustąpić. Mając nadzieję, że to jakoś pomoże, wzięłam gorący prysznic, jednak nawet to nie poprawiło mojego samopoczucia. Szybko więc znalazłam się w łóżku, gotowa do snu, jednak nagle ktoś wszedł cicho do mojego pokoju. W blasku świecy zauważyłam sylwetkę, którą doskonale znałam. Chłopak podszedł do mojego łóżka, nie wydając przy tym żadnego dźwięku, po czym poczułam chłodną dłoń na moim czole.
-Źle się czujesz? Cały wieczór byłaś dziwnie cicha.
Zapytał cicho, przykucając przede mną i spoglądając mi prosto w twarz. Mimo to podświadomie usiłowałam uniknąć patrzenia mu w oczy.
-Tak, to pewnie przez ten jad.
Skłamałam, bo tak naprawdę nie miałam pojęcia, co mi jest ani dlaczego tak słabo się czuję. Moja opóźniona przemiana i jad znajdujący się w moim ciele była więc idealną wymówką na wszystko, czego nie potrafiłam wyjaśnić odnośnie mojego stanu zdrowia i samopoczucia. Wiedziałam, że mi uwierzy.
-W porządku. Potrzebujesz czegoś?
-Nie, nic mi nie trzeba. Możesz iść do siebie.
Zapewniłam cicho, przy okazji myśląc sobie, że pewnie chce jak najszybciej zostać sam ze swoją ukochaną. Nie wiem, dlaczego takie myśli pojawiły się w mojej głowie, jednak nie mogłam nic na nie poradzić. Daniel życzył mi jeszcze dobrej nocy i po chwili zniknął za drzwiami a ja zamknęłam oczy, usilnie starając się zasnąć.
Komentarze
Prześlij komentarz