Zatańczysz? - Rozdział 1

 


Blondwłosy nastolatek stał pod jedną ze ścian w ogromnym salonie swojego rodzinnego domu z założonymi na piersi rękami i mierzył tłum zebranych tam ludzi nieprzyjaznym i jednocześnie ostrzegawczym spojrzeniem. Był bardziej wymowny, niż gdyby zawiesić nad jego głową znak z neonowym napisem "UWAGA! Zły kot! Gryzie i drapie!". Nie bawił się dobrze i od samego początku nie miał nawet najmniejszej ochoty, żeby tu być. Niestety - musiał. Od czasu śmierci jego ojca był jedynym mężczyzną rodu i miał obowiązek pojawiać się na każdej organizowanej przez jego nierządną matkę uroczystości czy imprezie i nie miał możliwości, żeby się z tego wykręcić. Mimo wszystko nie potrafił sobie przypomnieć nawet jednej, na której bawił się chociaż znośnie. Właśnie zastanawiał się nad tym, czy ma iść po drinka czy za około kwadrans wymówić się bólem brzucha, gdy lekko podpita, roześmiana kobieta uwiesiła się na jego ramieniu. Dziwnym trafem w tej samej sekundzie zaczął mieć ból głowy. Westchnął cicho, zastanawiając się, co znowu strzeliło jej do głowy. 

-Jurij, synku! Chodź, muszę cię komuś przedstawić! 

Mimo że chłopak kompletnie nie miał na to ochoty stwierdził, że w ten sposób o wiele szybciej uda mu się zniknąć z tej przeklętej imprezy. Pozwolił jej więc się pociągnąć do wyjścia z salonu a chwilę potem wchodził za nią po szerokich schodach. 

-Dokąd idziemy? 

Zaskoczony nie był, absolutnie nie. Jego mama miała zawsze szalone pomysły i doskonale wiedział, że należy się przy niej spodziewać niespodziewanego. Wolał więc zawczasu wycisnąć od niej jak najwięcej i chociaż spróbować przygotować się na to, co go czeka. 

-To bardzo specjalny gość. Czeka na nas w gabinecie ojca.

Zachichotała kobieta. Zdecydowanie wypiła już tego wieczora zbyt dużo, chociaż wydarzenie dopiero się rozpoczęło i w tym momencie już nie do końca kontaktowała z otoczeniem. Nie zauważyła nawet, że jej syn drgnął niespokojnie, przerażony tym, co go czeka za mosiężnymi drzwiami, do których właśnie zmierzali. Nie skomentował jednak jej słów, pozwalając się prowadzić. Po chwili weszli do wspomnianego wcześniej pomieszczenia, niemal się przy tym zataczając, czemu winna była oczywiście sama gospodyni panującej na parterze imprezy. 

-Kochanie! Dziękuję, że zaczekałeś.

Zaświerotała, puszczając rękę swojego syna i niemal od razu wpadając w ramiona postawnego mężczyzny, który pomógł jej utrzymać się w pionie i skierował swoje oceniające spojrzenie na stojącego przed nimi nastolatka.

-Oczywiście, że zaczekałem. W końcu mam okazję poznać twojego syna. 

Skomentował i wyciągnął rękę, chcąc się przywitać. Blondyn zawahał się ale po chwili ujął wyciągniętą do niego dłoń i przywitał się jak należy, uśmiechając się lekko chociaż zupełnie nieszczerze. 

-Głowa rodu Plisetskych, Jurij, lat 15. Niezwykle miło mi poznać partnera mojej uroczej matki. 

Przedstawił się uprzejmie, jednak kompletnie zbiło go z tropu, gdy postawny mężczyzna przed nim zaczął się śmiać. 

-Witaj, Jurij. Jesteś bardzo dobrze wychowany. Nazywam się Maksim Baranovsky. W niedługim czasie to ja zostanę głową rodu Plisetskych i przejmę miejsce twojego świętej pamięci ojca. 

Blondyn miał wrażenie, jakby coś go wbiło w ziemię. Przez chwilę miał nadzieję, że się przesłyszał, jednak zdecydowanie tak nie było. Był pewien, że usłyszał wyraźnie każde zdanie, ktore wypowiedział ten cały Maksim, którego kompletnie nie trawił.

-Przykro mi ale muszę rozwiać pana nadzieje. Firmy oraz udziały ojca zostały przypisane mnie i objąłem stanowiska właściciela w momencie, gdy ukończyłem 15 lat. Istnieją tylko dwa sposoby aby przejął je pan ode mnie. Musiałbym zginąć zaraz po waszym ślubie, abyś mógł je odziedziczyć, lub samodzielnie musiałbym ci je oddać. Tym sposobem obraziłbym pamięć swojego ojca, nie jestem więc skłonny by to zrobić. Mam wrażenie, że pan to rozumie i nie będzie stwarzał z tego powodu problemów. Z resztą z tego, co pamiętam, rodzina Baranovskych posiada liczne udziały w firmach związanych z transportem. Może nie będę teraz wchodzić w szczegóły jednak wiem, że nie potrzebny jest panu mój majątek. 

Na ostatnie dwa słowa specjalnie nałożył znaczący nacisk, chcąc od razu panujące między nimi zasady. Maksim podszedł ze swoją kobietą do jednej ze stojących w pomieszczeniu kanap i usiedli na niej a on sam jakby chciał zaznaczyć, że ma w tym domu jakkolwiek wyższą pozycję niż stojący wciąż przy drzwiach nastolatek. Yuri pozwalał mu się mierzyć spojrzeniem i absolutnie nie okazywał strachu czy niepewności, bo i też ich nie czuł, więc po chwili milczenia podszedł do ogromnego, drewnianego biurka i zasiadł za nim, rozsiadając się w wygodnym, skórzanym fotelu.

-Twoja matka chciałaby pozostać w tym domu po ślubie. Byłoby więc dobrze, gdybym przejął chociaż tę posiadłość. W dodatku wciąż nie jesteś pełnoletni ani nie masz stałego związku. Być może lepiej byłoby, gdybym to ja zaopiekował się waszym majątkiem.

-Wykluczone. Możecie pozostać w tym domu przynajmniej do czasu, aż ukończę 18 lat. W dniu jutrzejszym porozmawiam z prawnikami, żeby móc to w jakikolwiek logiczny sposób uporząkować. Jednak pozostały majątek nie wchodzi w grę i proszę nawet nie próbować. Dziedzictwo ojca należy do mnie i do nikogo innego.

Obaj wpatrywali się w siebie z kamiennymi wyrazami twarzy, żaden nie chciał odpuścić. W końcu jednak Maksim przerwał ten niemy konkurs i wstał ze swojego miejsca, po chwili pomagając wstać swojej przyszłej żonie. 

-Porozmawiamy o tym jeszcze kiedyś, może lepiej w obecności naszych prawników. Jeśli pozwolisz, wrócę z moją narzeczoną na dół, do naszych gości. Za dwa tygodnie będziemy świętować nasze zaręczyny. Mam nadzieję, że się na nich pojawisz a do czasu uroczystości uda nam się porozumieć. 

Oznajmił w końcu nim wyszedł z pomieszczenia, prowadząc za rękę panią domu. Yurij westchnął ciężko i rozłożył się wygodniej na krześle, w pewnym momencie zamykając oczy, by móc się lepiej zrelaksować. Odchylając się na krześle musnął jeszcze palcami jeden z ukrytych przy biurku guzików, włączając ochronę i alarm w gabinecie. Wszystko, co się stanie w tym pomieszczeniu, zostanie nagrane a potem wysłane do niezależnej, międzynarodowej firmy detektywistycznej. Nie mógł inaczej postąpić, rozmowa z Maksimem była swego rodzaju groźbą, że jeżeli nie będzie ostrożny to może stracić głowę. Westchnął ciężko i rozluźnił krawat. Czuł się zmęczony chociaż nie do końca wiedział, czym. Drgnął delikatnie, gdy chwilę później usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, więc spojrzał w tę stronę i natrafił na spojrzenie czarnych oczu. Było tak intensywne, że nie potrafił przerwać kontaktu wzrokowego.

-Przepraszam, szukam toalety.

Niski głos przybysza poniósł się po pomieszczeniu, niemal przyprawiając blondyna o gęsią skórkę. 

-Dwa pomieszczenia dalej w prawo. 

Odpowiedział w końcu i odwrócił się, ponownie zamykając oczy. Chciał tylko zostać sam i się przespać. Odpocząć chociaż chwilę. Czuł, jak boli go każdy mięsień karku i ramion i nie był z tego powodu zbytnio zadowolony. Usłyszał jeszcze tylko dźwięk zamykanych drzwi, nim został sam. 

Komentarze

Popularne posty