Zatańczysz? - Rozdział 3
Jak zawsze, Jurij bawił się okropnie i nie mógł wyobrazić sobie żadnego miejsca ani żadnej czynności, kóra bardziej by go denerwowała i nudziła jednocześnie. Wianuszek kobiet otaczał go odkąd zszedł na dół i nie chciał odpuścić, co było bardzo upierdliwe. Nawet do toalety chciały z nim iść - sprawdził to, chcąc zastosować to jako wymówkę, by dostać moment wytchnienia. Oczywiście nie powiodło mu się. W dodatku miał wrażenie, że to się nigdy nie skończy - gdy tylko odprawiał jedną z kwitkiem lub z płaczem, na jej miejscu momentalnie pojawiała się kolejna. Miał wrażenie, że zaraz zwariuje a nie minęła nawet połowa imprezy. Westchnął cicho, przytykając do ust kieliszek wypełniony martini i obserwując obojętnym wzrokiem salę przed nim. Przynajmniej na tyle, na ile pozwalały mu uczepione go jak rzep psiego ogona dziewczyny. Miał nadzieję upić się na tyle, żeby ten wieczór stał się chociaż trochę bardziej znośny. Nie było to jednak proste i nie zapowiadało się na to, by cokolwiek miało się w tej kwestii zmienić, bo stopione w jedno głosy kilkunastu dziewcząt doprowadzały go do obłędu.
-Wybaczcie, dziewczęta, mogę zamienić słówko z gospodarzem imprezy?
Jego uwagę przykuł nagle czyiś niski głos. Od razu odwrócił się w stronę, z której dobiegał i z zaskoczeniem zauważył znajomą twarz. Po chwili tuż przed nim stał wysoki, ścięty na krótko mężczyzna, którego ciemniejsza karnacja bardzo mocno kontrastowała z jego własną. Chociaż najważniejsze były jego oczy. Doskonale wiedział, że je zna.
-Być może to nie na miejscu, jednak muszę cię o coś prosić, paniczu.
Te słowa sprawiły, że jedna z brwi Jurija poszybowała w górę. Wszyscy zawsze coś od niego chcieli. Stojący przed nim nastolatek zapewnie również poprosi o coś takiego jak pieniądze czy akcje albo może wstawiennictwo w jakiejś firmie. Chciał to już mieć z głowy. Skinął delikatnie, dając znać, że chłopak może dalej mówić, upijając łyk alkoholu.
-Zatańczysz?
To pytanie zaskoczyło młodego Plisetskiego do tego stopnia, że niemal zakrztusił się swoim drinkiem. Przez chwilę niedowierzając wpatrywał się w nieznajomego, jakby rozważał, czy to pytanie było na poważnie czy też był to po prostu żart. Jednak po kilku sekundach stwierdził, że to raczej prawda i skinął głową, odkładając kieliszek i pozwalając poprowadzić się na parkiet. Sam nie był do końca pewien, dlaczego się na to zgodził, jednak nie miał zamiaru się teraz nad tym zastanawiać. Każda chwila wytchnienia od tych piszczących dziewcząt była dla niego na wagę złota. Kołysząc się w delikatnym rytmie muzyki, trzymając dłonie wyższego nastolatka i zadzierając lekko głowę, żeby móc spojrzeć mu w twarz, zastanawiał się nad tym wszystkim i doceniał, jak jego życie jest na codzień względnie spokojne.
-Dziękuję, że wyrwałeś mnie z objęć wianuszka dziewcząt. Jeszcze chwila i chyba bym tam postradał zmysły albo odesłał każdą z płaczem do ich rodziców.
Powiedział, chcąc w jakikolwiek sposób zacząć rozmowę i zaznaczyć, że jest wdzięczny za to, co nieznany mu człowiek dla niego robił. Ten uśmiechnął się delikatnie w odpowiedzi.
-Nie mogłem się oprzeć, wyglądałeś, jakbyś miał je zaraz pozabijać. W dodatku musiałem się odwdzięczyć za wskazanie mi drogi do łazienki poprzednim razem.
Dopiero po tych słowach Jurij zrozumiał, skąd kojarzył tego mężczyznę. Miał dokładnie te same oczy ale nie mógł przyporządkować ich do żadnego nazwiska.
-Skoro o tym mowa, nie przypominam sobie, abym wtedy ci się należycie przedstawił. Pozwól więc, że wykorzystam tę okazję i to naprawię. Jestem Yurij Plisetsky, lat 15, głowa rodu i dziedzic największego majątku w Azji i Europie.
-Doskonale wiem, kim jesteś. Najbogatszy najmłodszy człowiek na świecie. Jednak skoro zdradziłeś mi swoje imię, ja również zdradzę ci swoje. Otabek Altin, lat 17. Jedyny dziedzic rodziny Alitn, zajmującej się transportem morskim oraz wszystkim, co jest z nim związane. Przyszła głowa rodu.
-Skoro masz już 17 lat, twoi rodzice z pewnością szykują już ślub dla ciebie i twojej narzeczonej.
-Niestety nie posiadam wybranki serca, nad czym moi rodzice bardzo ubolewają, co muszę niechętnie przyznać. Sądząc po otaczającej cię grupce, ty również żadnej nie wybrałeś.
-Nie mylisz się. Popraw mnie, jeśli jestem w błędzie, jednak słyszałem plotki jakobyś miał być nie zainteresowany płcią piękną.
-To zależy od tego, którą płeć uważasz za piękną.
Słowa Kazacha z pewnością zaskoczyły młodego panicza, chociaż ten starał się nie dawać tego po sobie poznać.
-Czy mam to uznać za komplement?
-Tylko, jeśli byłbyś łaskaw to zrobić.
-W takim razie powinienem podziękować za miłe słowa. Niestety nie wiem, jak mógłbym się odwdzięczyć.
-Być może mógłbyś to zrobić odpowiadając mi na kilka pytań.
-Zależy od pytania. Możesz zacząć.
Blondyn uśmiechnął się zachęcająco, jednak w jego oczach kryło się ostrzeżenie, że jeśli jego partner w tańcu przesadzi, zostanie od razu oddelegowany.
-Chodzą plotki, że twoja matka chce cię za wszelką cenę dzisiaj zeswatać. Czy to prawda, że młody panicz Plisetsky nie znalazł jeszcze dla siebie odpowiedniej partnerki?
-Wszystkie zalecające się do mnie młode damy są dość denerwujące i nie jestem w stanie poczuć do nich większej sympatii. Potwierdzam więc plotkę.
-Podobno twoja matka jest zaręczona z dziedzicem Baranovskych.
-Owszem, na moje nieszczęście ta dwójka odnalazła się jakimś cudem.
-Po twojej wypowiedzi nie sądzę więc, by informacja o łączeniu majątków obu rodzin była prawdziwa.
-Absolutnie nie. Prędzej umrę niż przekażę im dziedzictwo mego ojca i dziadka.
Czarnowłosy zaśmiał się cicho, po czym poprowadził blondyna do jednego ze stolików i skinął na krążącego po sali kelnera.
-Dla mojego towarzysza martini a dla mnie whisky z colą.
Powiedział, po czym oparł się delikatnie o stół, przyglądając się teoretycznemu organizatorowi imprezy.
-Dziękuję za taniec. Było bardzo miło. Niezwykle miła odmiana tego niemal codziennego wydarzenia.
-Przyjemność leży po mojej stronie. Nie spodziewałam się, że taki dobry z ciebie tancerz.
-Nie na darmo od 10 lat pobieram lekcje baletu i tańca towarzyskiego. Tobie również nie brak umiejętności tanecznych.
-Dziękuję. Może to powtórzymy?
-Chętnie, ale raczej nie dzisiaj. Niedługo zmywam się z tej pożal się Boże uroczystości. Jednak mam nadzieję, że następnym razem również odnajdziesz mnie w tym tłumie. Prawdopodobnie znów znajdziesz mnie przy barze.
-Musisz już iść? Czas spędzony z tobą był niezwykle przyjemny, nie chciałbym tego tak szybko zakończyć.
-Panie Altin, czy pan ze mną flirtuje?
-Czy zadowoli cię, jeśli to potwierdzę czy jeśli temu zaprzeczę?
-Zaskocz mnie.
-Owszem, staram się zauroczyć cię moim wdziękiem a raczej jego brakiem.
-Nie bądź dla siebie taki surowy. Masz czas jutro w południe?
-Dla ciebie zawsze. Dlaczego pytasz?
-Przyjedź na lodowisko. Dobranoc, panie Altin.
Powiedział, odkładając pusty kieliszek na stół. Uśmiechnął się delikatnie, nawiązując na krótką sekundę kontakt wzrokowy ze swoim rozmówcą po czym odwrócił się, zarzucając mieniącymi się złotem w przygaszonym świetle włosami i z niezwykłą gracją opuścił pomieszczenie, kierując się w stronę schodów. Nawet nie wiedział, jak wielkie wrażenie po sobie pozostawił. Szczególnie dla jednej osoby.
Komentarze
Prześlij komentarz