Sekret - rozdział 18
Przygotowania wojenne trwały całą noc, ale gdy nastał świt nie padali ze zmęczenia. Wręcz przeciwnie, byli nabuzowani energią i gotowi na wszystko. Ominęli śniadanie i od razu zaczęli przeszukiwać wszystkie wytypowane przez nich miejsca. Wiedzieli, że rozdzielając się poszłoby im o wiele szybciej, ale nie byli pewni, jakie zabezpieczenia i pułapki przygotował największy czarodziej ich czasów. Hermiona westchnęła cicho, gdy z kolejnego miejsca pod rząd wyszli bez rezultatów, nie znajdując nawet najmniejszej wskazówki. Skierowali się do kolejnego miejsca. Każde jedno z miejsc przeszukiwali bardzo dokładnie, sprawdzając każdy kąt i używając wszystkich możliwych zaklęć, by znaleźć cokolwiek, chociaż najmniejszą wskazówkę, ale nic nie dawało rezultatów. Wszystko okazało się być w jak najlepszym porządku, a po Harry'm nie było ani śladu. Czas leciał, ale nie wiedzieli, co mogli zrobić, by jakkolwiek to wszystko przyspieszyć. Brązowe oczy przemknęły po wszystkich obecnych w pomieszczeniu. Małżonek zaginionego był z każdą godziną coraz bardziej nerwowy i pozwalał powoli, by wilcza strona przejmowała nad nim kontrolę, mimo to hamował się najlepiej, jak umiał, skupiając się na wykonaniu zadania. Towarzyszący im profesor nie wyrażał absolutnie żadnych emocji, chociaż delikatne oznaki zdenerwowania malowały się w jego gestach i oczach. Jej rudowłosy partner często wyłamywał palce, stresując się. Obecność nauczyciela eliksirów zawsze go onieśmielała, ale cała ta sytuacja mocno dawała mu się we znaki. Dobrze go znała i była pewna, że chciałby, by Harry nagle się znalazł i nie było tej całej sytuacji, ale nie mogli tego zrobić. Z resztą Ron też nie chciał rezygnować z poszukiwań, zależało mu na przyjacielu, ale wolałby, by tej sytuacji w ogóle nie było. Ona sama była zirytowana tym wszystkim i wiedziała, że nie może sobie pozwolić na dekoncentrację. Westchnęła po raz kolejny tego dnia i spojrzała na ukryte drzwi, które właśnie próbowali otworzyć. Były wyjątkowo dobrze zabezpieczone, co dawało im nadzieję, a jednocześnie napawało ich strachem. W końcu zamek puścił i udało im się wejść do ciemnego, długiego korytarza, którym zaczęli podążać. Było ciemno i gdyby nie ich różdżki nic by nie widzieli. Korytarz ciągnął się bez końca i powoli ich zapał gasł. Nie wiedzieli, co ich czeka na końcu drogi. Ale wiedzieli, że nie mogą się wycofać. Przez brak okien tracili poczucie czasu, jak długo szli. W końcu dotarli do kolejnych drzwi, chociaż wydawało im się to wiecznością. Dużo łatwiej udało im się je otworzyć niż poprzednie i weszli do jakiejś chatki. Była uboga, ale czysta i całkiem przyjemna. Gdy spojrzeli za okno zorientowali się, że nie minęło dużo czasu odkąd weszli do tunelu. Brązowowłosa Gryfonka spojrzała na zegarek.
-Minęły ledwie dwie minuty... ten tunel musi być zaczarowany, przez co czas w tunelu się dłuży, ale w rzeczywistości mija go niewiele.
Wywnioskowała i dołączyła do reszty, która już rozglądała się po pomieszczeniu. Przeszukiwali każdy kąt, gdy nagle usłyszeli jakiś ruch, który przerwał kompletną ciszę. Zamarli i nasłuchiwali, a dźwięk się powtórzył. Ich serca zaczęły bić mocniej, a krew szumiała im w uszach.
-Na dole.
Powiedział pewnie Draco i zaczął szukać drzwi prowadzących do piwnicy. Wszyscy zaczęli nerwowe poszukiwania schodów, a powtarzający się dźwięk jakby dodawał im sił, jednocześnie podnosząc poziom adrenaliny w ich żyłach.
-Znalazłem!
Krzyknął Ron i wycelował różdżką w zablokowane zaklęciem drzwi. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, wysadził kawałek drewna i ich oczom ukazały się schody. Przez chwilę stali nieruchomo, ale zaraz ruszyli biegiem, niemal na siebie wpadając i przewracając się nawzajem. Po chwili znaleźli się w ciemnym, zimnym pomieszczeniu, kompletnie pozbawionym okien. Draco wymruczał coś i w pokoju pojawiło się światło. Od razu spojrzenie całej czwórki spoczęło na bladej, nieprzytomnej postaci, leżącej na starym, jednoosobowym łóżku. W słabym świetle widać było czarne włosy i szmaragdowe szaty, w które był ubrany. Dracon rzucił się w jego stronę i padł na kolana, nie będąc pewnym, czy może go dotknąć. Mimo, że pogrążona we śnie, blada twarz wyrażała zmęczenie. Hermionie po policzkach popłynęły łzy, o czym uświadomiła sobie dopiero po chwili.
-Zabierzmy go stąd.
Zarządził Snape. Hermiona postanowiła przejść na górę, żeby sprawdzić, czy są bezpieczni, z kolei czarnowłosy nauczyciel pomagał swojemu chrześniakowi unieść chudą postać na tyle bezpiecznie, by nic się nie stało. Harry syknął przez sen i zakręcił nosem, po czym znów zamilkł, jakby nigdy nic. Wyszli po schodach na górę i skierowali się do tunelu, jednak zauważyli, że ich koleżanka stoi jak zaklęta wpatrując się w jakąś książkę.
-Wracamy.
Powiedział Draco, marszcząc czoło. Nie wiedział, dlaczego dziewczyna, zamiast iść z nimi stoi jak w słup soli z książką w ręce. Wiedzieli, że kocha książki, ale są przecież rzeczy ważne i ważniejsze.
-On... on ich zabił.
Wyszeptała cicho. Wszyscy zamilkli. Cisza wydawała się być ciężka i nieskończenie długa. Wpatrywali się w brązowowłosą jak sroki w gnat.
-O czym ty mówisz?
Zapytał Snape, pierwszy otrząsając się z szoku i podchodząc do nastolatki. Zajrzał jej przez ramię i zobaczył pamiętnik. Od razu poznał pismo Dumbledore'a.
-Zabił swoją siostrę i swojego brata. Nawet swoją matkę.
Powiedziała, zamykając zeszyt łudząco przypominający podręcznik i przyciskając go do piersi.
-Wynosimy się stąd, ale inną drogą. Zaszyjemy się w Blood Manor. Dumbledore nie będzie nas tam szukał, a nawet, jeśli, to damy sobie radę. Od razu zawiadomimy aurorów i przedstawimy im te dowody.
Zarządził w końcu nauczyciel po kilku minutach cichy i skierował się do drzwi wejściowych, wiedząc, że wszyscy podążają za nim. Ale oni wszyscy myśleli tylko o jednym.
Co jeszcze ukrywał ich dyrektor?
Hejka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, znaleźli jak dobrze, Dumbledore nie jest jednak tak kryształowy za jakiego chce uchodzić...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka