Zmiana - rozdział 11
Obudziłem się... tak, znowu! Zdecydowanie za często zasypiam i mdleję w różnych miejscach a potem budzę się w łóżku w pokoju goś... o ku**a! Nie byłem w moim pokoju... byłem w pokoju Toma! I on leżał obok mnie, nagi, tak cholernie gorący... zagryzłem wargę i powoli odchyliłem kołdrę, wstając z łóżka i starając się, by go nie obudzić. Zerknąłem na telefon i zobaczyłem wiadomość od mojego dostawcy. Prosił o spotkanie. Odpisałem szybko i ubrałem się, zabierając torbę i klucze i poszedłem w umówione miejsce, siadając na ławkę i odpalając papierosa. Zaciągałem się dymem i relaksowałem, będąc w pełni usatysfakcjonowanym. Gdy zobaczyłem, że mój znajomy się zbliża, zaśmiałem się kpiąco w duszy. Tom chciał mnie naprawić, co? Tylko jak naprawić coś, co jest zniszczone? Hah, niemożliwe, ot co!
Szybko załatwiłem sprawę, pięć razy upewniając się, że to MOJE narkotyki a nie znowu jakaś pomyłka i wróciłem do domu nauczyciela. Wiedziałem, że do poniedziałku wracam do szkoły, więc miałem weekend, żeby się wychillować jeszcze trochę przed nadrabianiem zaległości i stresem związanym z lekcjami. Skierowałem się prosto do kuchni i zrobiłem to, co ostatnio. Jednak tym razem zamknąłem się ze strzykawką w swoim pokoju i zacisnąłem pasek na ramieniu, po chwili czując, jak wstrzyknięta substancja płynie przez moje żyły. Szybko, nim zaczęły działać, schowałem jeszcze substancję do torby i usadziłem się na łóżku po turecku, zamykając oczy. Po chwili czułem, jak używka zaczyna coraz bardziej działać i uśmiechnąłem się, gdy to sobie uświadomiłem.
-No hej, uciekłeś mi z łóżka. - usłyszałem czyiś głos i odwróciłem głowę, patrząc na swojego kochanka. Zaśmiałem się, w sumie nie wiedziałem, dlaczego. Widziałem, jak zmarszczył brwi, co wydało mi się równie śmieszne i tym razem roześmiałem się w głos. -Bill, co się dzieje? - zapytał, podchodząc do mnie. Jakaś część mojego mózgu rejestrowała, że się o mnie martwił, ale nie interesowało mnie to w tym momencie.
-Nic, mam dobry humor. - odparłem, uśmiechając się. Złożył pocałunek na moich ustach i spojrzał mi w oczy, na co zmarszczył jeszcze bardziej brwi. Odepchnąłem go lekko i sięgnąłem po telefon, puszczając muzykę. Wsłuchiwałem się w rytm, podrygując lekko, ale on nic nie mówił. -Wracam do domu. - rzuciłem w pewnym momencie, przyglądając mu się. Wyraźnie go zaskoczyłem i zrobił się smutny, ale co tam...
-Okey, szkoda... że znów się naćpałeś. - powiedział, wstając powoli. Był wyraźnie zły, ale nie interesowało mnie to. Wstałem i podszedłem do niego, zmuszając, by odwrócił się przodem do mnie.
-Nic ci do tego.
-Jestem twoim chłopakiem, dużo mi do tego.
-Od kiedy jesteśmy w związku?
-Od kiedy o tym rozmawialiśmy i postanowiliśmy spróbować.
-Nie ma sensu, nie kocham cię.
-Wczoraj mówiłeś co innego. - patrzył mi hardo w oczy. Uśmiechnąłem się kpiąco i oparłem dłonie na biodrach.
-Mówię dużo rzeczy. Nie kocham cię. - kłamałem. I byłem tego świadom. Ale brnąłem w to dalej.
-Okej. - odparł i wyszedł, zostawiając mnie samego. Zamknąłem oczy i zacząłem tańczyć do muzyki, która zdawała się płynąć w moich żyłach. Uwielbiałem ten stan, gdy wszystko przestawało być ważne, gdy nie obchodziło mnie kompletnie nic, zmysły wyostrzały się i widziałem więcej, niż zazwyczaj. Widziałem dźwięki i widziałem obrazy, o! Niestety, narkotyki mają tę wadę, że po kilku godzinach przestają działać, i gdy zacząłem czuć, jak powoli opuszcza mnie to uczucie euforii, westchnąłem niezadowolony. Myślałem nad tym, czy nie wziąć kolejnej dawki, ale przypomniało mi się, że chciałem wrócić do domu. Zabrałem więc swoje rzeczy i wciąż będąc na delikatnym haju wyszedłem z pustego mieszkania, kierując się do domu moich rodziców. Zaśmiałem się, gdy z daleka zobaczyłem pogaszone światła. Nie było ich, nic nowego. Pewnie siedzieli gdzieś na drugim końcu miasta. Wszedłem do pustej posiadłości i poczłapałem do kuchni, zabierając stamtąd chipsy, czekoladę i colę i poszedłem do swojego pokoju, w którym się zamknąłem. Przeszukałem biurko i znalazłem inny narkotyk, który miał na celu tylko i wyłącznie wprawić mnie w dobry nastrój i nie dawać halucynacji ani niekontrolowanych ruchów lub słów. Wysypałem trochę na biurko i wyciągnąłem z torby portfel, a z niego kartę kredytową, którą ułożyłem równą kreskę i wciągnąłem narkotyk. Tak... miałem zamiar tego używać, by czuć się dobrze. Przynajmniej do czasu, gdy odkocham się w Tomie.
Bo nie mogę go kochać.
Komentarze
Prześlij komentarz