Wir waren zusammen - rozdział 10


-Tom! - do domu wkroczyła drobna blondynka, od razu obejmując właściciela domu i śmiejąc się przy tym radośnie.

-Cześć, mamo. - odparł mężczyzna, zabierając od niej torby i prowadząc do salonu.

-Dawno cię nie widziałam. Niby mieszkamy dosyć blisko siebie, a mimo to i tak prawie się nie widujemy. - westchnęła kobieta, siadając na kanapie i obserwując swoje dziecko. Widziała, jak promieniał, i domyślała się, dlaczego.

-Tak, mam dużo pracy, przepraszam. Czego się napijesz? - zapytał, wyłamując lekko palce. Denerwował się, jak potoczy się to spotkanie, ale wiedział, że musi w końcu to zrobić.

-Kawy, błagam, jestem padnięta! - zaśmiała się i rozejrzała się po pomieszczeniu, uśmiechając się. Widać, że Warkoczyk nie mieszka tutaj sam, znała go na tyle. Usłyszała, jak ktoś przekręca klucz w drzwiach i zaczęła nasłuchiwać. Wiedziała, że ktoś bardzo ważny mieszka z jej synem, nie wiedziała, kto.

-Hej, Tom, już jestem. Jakiś samochód stoi przed domem, nie wiesz, czyj to? - usłyszała lekko zachrypnięty głos i zaciekawiła się. Zdecydowanie nie co dzień słyszy się kogoś o takiej barwie głosu.

-Hej, skarbie. Mama przyjechała w odwiedziny, zostanie na weekend. - odpowiedź jej synka i nagle coś z brzękiem spadło na podłogę.

-Dlaczego mi nie powiedziałeś? Te ciuchy... ugh, nie mogę się tak pokazać! - zaśmiała się cicho, słysząc, jak ten ktoś panikuje.

-Uspokój się, wyglądasz świetnie. - oho, od kiedy jej Tom nie kpi z takich rzeczy? Widać, że się zmienił, na lepsze oczywiście.

-Eh... ty się nigdy nie nauczysz. - cichy szept i ktoś ruszył w jej stronę. Udała, że przegląda filmy, które leżą na stoliku obok kanapy i nie ma pojęcia, o co chodzi.

-Mamo, chciałbym ci kogoś przedstawić. - zaczął jej pierworodny, podając kobiecie kubek z kawy. Uśmiechnęła się do niego.

-Chętnie poznam tego ktosia. - odparła zaczepnie, widząc zestresowany uśmiech na twarzy jej syna. Dziwiła się, bo nigdy go takim nie widziała. Ciche kroki i po chwili stanęła przed nią czarna postać.

-Dzień dobry, proszę pani. Jestem Bill. - powiedział, wyciągając do niej rękę. Uścisnęła ją i przyjrzała się nastolatkowi. Był w ciemnoszarych, dopasowanych spodniach i za dużym, długim niemal do kolan czarnym swetrze oraz czarnych trampkach na platformie, na oko 7 cm. Miał ciemny makijaż, dodający mu tajemniczości, rozpuszczone ale starannie ułożone, czarne włosy do ramion, czarne paznokcie i miał kilka wisiorków i bransoletek jako ozdoby.

-Witaj, Bill. - odpowiedziała, uśmiechając się, chociaż zaskoczył ją jego wygląd. Nie spodziewała się, że będzie aż tak oryginalny, chociaż musiała przyznać, że ten styl bardzo mu pasował i wyglądał intrygująco. Ale mimo to, widać było po nim zdenerwowanie, gdy bawił się rękawem swetra i przestępował z nogi na nogę. -Nie bój się mnie tak, nie gryzę. Jesteście parą? - zapytała prosto z mostu, chociaż w sumie już wiedziała. Chłopcy spojrzeli na siebie a młodszy z nich spuścił głowę, jakby czuł się winny.

-Tak, mamo... od kilku lat. Kocham go. - jej syn był równie zdenerwowany, co jego partner. Zaśmiała się w duchu i wstała, po czym przytuliła Czarnego, czym mocno go zaskoczyła.

-Witaj w rodzinie, Bill. Cieszę się, że mogę cię poznać. - odpowiedziała i zobaczyła uśmiech na twarzy chłopca, kontrastujący ze łzami płynącymi po policzkach.

-Billie... - Tom pocałował dłoń swojego chłopaka i przytulił go po matce, głaszcząc po plecach. Spojrzał na nią po chwili przepraszająco i uśmiechnął się.

-Przepraszam, ja tylko... dziękuję... cieszę się bardzo. - wyjaśnił czarnowłosy, wycierając oczy, po czym uciekł na górę.

-Poszedł się przebrać i poprawić makijaż. Dziękuję, że tak go przyjęłaś. - powiedział Tom, siadając obok zdezorientowanej rodzicielki.

-Ale dlaczego płakał? - zapytała, nie bardzo wiedząc, co o tym myśleć. Jej syn westchnął i podrapał się po karku.

-Jego rodzice... wyrzucili go z domu. Między innymi dlatego, że jesteśmy razem. Ciężko to przeżył. - odparł, spoglądając przepraszająco na blondynkę. Ta w odpowiedzi pokiwała głową i uśmiechnęła się do syna.

-Spokojnie. Macie być szczęśliwi i nic więcej nie wymagam. - zaznaczyła, przytulając znów swego pierworodnego. Czuła, że pokocha tego chłopca jak własnego syna, ale wiedziała, że oswojenie go może być trudne. Nie bała się tego jednak, zależało jej tylko na szczęściu młodego mężczyzny, którego właśnie trzymała w ramionach.

Komentarze

Popularne posty