Nowe życie - rozdział 18

TOM

Siedzieliśmy w piątkę w pokoju Andreasa i zastanawialiśmy się, co dalej. Usiadłem pod ścianą, opierając się o nią plecami a Bill usiadł mi pomiędzy nogami i oparł o mnie, wtulając się w moją pierś, więc objąłem go ramionami i gładziłem powoli jego plecy. Georg siedział okrakiem na krześle przy biurku, opierając brodę na oparciu krzesła, Gustav siedział rozwalony na miękkim fotelu, który stał przy oknie a Andreas siedział w siadzie skrzyżnym na swoim własnym łóżku i wypełniał jakieś papiery, które dostał od swojego ojca.

-Dobra, chłopaki, to nie ma sensu.

Odezwał się w pewnym momencie, ściągając na siebie nasze zaciekawione spojrzenia, przesuwając po nas po kolei wzrokiem z wesołym uśmiechem na ustach, co kontrastowało z jego słowami.

-O czym ty mówisz?

Zapytał Gus, przeciągając się i układając wygodniej na sowim miejscu.

-Nie będę już z wami grał. Zostanę waszym managerem i producentem.

Zadecydował, nie pytając się nas o zdanie. Oczywiście, żaden z nas nie chciał, by opuszczał zespół, ale wiedzieliśmy, że nie da rady więcej grać zawodowo na gitarze.

-Jesteś pewien?

Zapytałem, przenosząc dłoń z pleców Billa na jego kark, na co Czarny zamruczał cichutko, uśmiechając się do mnie słodko niczym mały kociak, przez co podrapałem go pod podbródkiem i wszyscy obecni wybuchli śmiechem.

-Tak, pomogę Wam zrobić karierę.

Przytaknął, gdy w końcu przestał się śmiać a telefon Billa nagle zadzwonił i odebrał. Zdążyłem jedynie zauważyć, że na wyświetlaczu widnieje imię, albo raczej nazwa, White King, co mnie zainteresowało.

-Halo? No hej.

Powiedział i przez chwilę słuchał tego kogoś w słuchawce, mrucząc co jakiś czas potakująco, uśmiechając się do mnie jednocześnie.

-Uhm, no spoko, to papa.

Wyszczerzył do mnie swoje białe ząbki i schował urządzenie do kieszeni spodni, opierając się znów o moją klatkę piersiową i wróciliśmy do rozmowy o przyszłości zespołu, jednocześnie zastanawiałem się, o co mogło chodzić w tej dziwnej rozmowie.

BILL

Rozmowa o przyszłości naszego zespołu trwała aż do wieczora, aż w końcu wyszliśmy z domu Andreasa, śmiejąc się i rozdzielając na parkingu, każdy idąc do swojego samochodu. Wracaliśmy z Tomem do domu, gdy zauważyłem, że niedługo będziemy pod galerią handlową.

-Możesz mnie wyrzucić przy galerii?

Zapytałem, przerywając nam słuchanie muzyki. Tom spojrzał na mnie, unosząc jedną brew, po czym przytaknął.

-Iść z tobą?

-Nie, nie trzeba, wrócę za godzinkę lub dwie do domu.

Obiecałem, na co niechętnie przytaknął i zjechał na parking, bym bezpiecznie mógł przejść do pasażu.

Komentarze

Popularne posty