Tajemnica - rozdział 4
Przez kolejne kilka miesięcy udało mu się niepostrzeżenie
wymykać z zamku co miesiąc, idąc do swojej kryjówki, gdzie w cierpieniu
przechodził swoje transformacje. Bolało go okłamywanie przyjaciół, ale
wiedział, że nie ma innego wyboru. Teraz też leżał na swoim łóżku i wpatrywał
się w nocne niebo, nie mogąc spać. Na dworze już dawno zrobiło się zimno a świat
pokrywała gruba warstwa białego puchu. Zbliżała się pełnia, ostatnia już przed
świętami i miał nadzieję odetchnąć od ciężaru tajemnicy w swoim rodzinnym domu,
gdzie wszyscy o tym wiedzieli. Westchnął cicho i przekręcił się na drugi bok,
spoglądając na sąsiednie łóżko, gdzie spał rozwalony na cały materac w poprzek
James i mruczał coś niewyraźnie przez sen, tuląc się do poduszki. Uśmiechnął
się delikatnie, gdy ten zaczął niemal całować się ze swoją poduszką, co było
iście komicznym widokiem.
-James zawsze ma dziwne sny.
Usłyszał niski szept, a po chwili jego materac ugiął się pod
ciężarem czyjegoś ciała. Gdy spojrzał w bok zauważył czarnowłosego chłopaka,
który siedział z łokciami opartymi o uda i pochylając się do przodu.
-Myślałem, że wszyscy śpią.
Przyznał, również szepcząc i nie spuszczając wzroku ze
swojego przyjaciela. Nie wiedział, dlaczego, ale podskórnie czuł, że będąc tak
blisko ktoś może się jakimś cudem dowiedzieć, jaką skrywa tajemnicę.
-Nie mogę zasnąć. James jest czasem zbyt głośny jak dla
mnie.
Zaśmiał się cicho, przenosząc wzrok swoich ciemnych oczu na
wciąż leżącego przyjaciela, który skrywał połowę swojej twarzy pod kołdrą.
-W sumie nigdy nie powiedziałeś nam, skąd się wzięły twoje
blizny.
Zauważył, pokazując dłonią na swoją twarz i przejeżdżając
palcem tak, jakby sam sobie rysował swoje blizny. Szatyn podniósł się do siadu
i sięgnął do szafki nocnej, z której wyciągnął tabliczkę swojej ukochanej
czekolady i poczęstował dziedzica rodu Black i sam włożył sobie kawałek do ust.
-Jak miałem pięć lat, miałem pewien wypadek. Odwiedzili nas
znajomi taty razem z ogromnym psem. Był bardzo spokojny, ale w pewnym momencie
potknąłem się o jego ogon i upadłem na podłogę. Wściekł się i naskoczył na
mnie, pacnął mnie łapą i zostawił po sobie te blizny.
Opowiedział zmyśloną historyjkę, zajadając kolejną kostkę
czekolady i uśmiechając się przy tym smutno, przypominając sobie w myślach to,
co naprawdę się wydarzyło. Poczuł ciepłe ramię, które go objęło i przyciągnęło
do dziecięcej wciąż piersi.
-Przykro mi, że cię to spotkało.
Usłyszał szept, ale nie oderwał się od ciepłego ciała. Było
mu wygodnie i czuł się dobrze z tym, jak jest. Ufał Syriuszowi bardziej niż
byłby w stanie przyznać. Nawet nie zorientował się, kiedy zasnął.
Komentarze
Prześlij komentarz