Zagubiony kociak - rozdział 8






Rodzice wyjechali wcześnie rano, nie żegnając się z nami i zostawiając nam jedynie kartkę, że bardzo nas kochają i że mamy na siebie uważać a pod nią trochę pieniędzy, żebyśmy mieli z czego żyć. Wiedząc, że mój współlokator jeszcze śpi, zabrałem się za robienie śniadania wiedząc, że jak wstanie będzie głodny jak wilk, mimo, że nie umiem gotować tak dobrze, jak moja mama. Zrobiłem jajecznicę na boczku i kanapki, i zadowolony z mojej pracy już miałem iść go obudzić, gdy usłyszałem kroki na schodach a gdy się odwróciłem blondyn stał w progu i  spoglądał na stół, widząc dwa talerze spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.

-Dzięki.

Powiedział, zajmując swoje standardowe miejsce przy stole, więc i ja usiadłem, zajmując się jedzeniem. Jednak jest coś, o co chciałem go zapytać już od kilku dni i jakoś postanowiłem, że teraz jest ku temu odpowiedni moment.

-Słuchaj, Jurij... lubisz mieć długie włosy?

Spytałem, widząc zdziwienie na jego twarzy. Chwycił kosmyk sięgających mu do łopatek włosów i spojrzał na niego, zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią.

-Nie przeszkadza mi to. A tobie się nie podobają?

Zaskoczył mnie swoim pytaniem. W końcu to jego wygląd, co ma tu do rzeczy moje zdanie? Jednak ja, jak to ja, wzruszyłem ramionami i sięgnąłem po kubek z herbatą.

-Wyglądasz dobrze, po prostu to nietypowe.

Skwitowałem, na co pokiwał ze zrozumieniem głową i wrócił do jedzenia. Najwyraźniej mu smakowało, bo pałaszował szybko, jakby ktoś miał mu zabrać jedzenie sprzed nosa.

-Widać, że masz talent po swojej mamie.

Ocenił gdy skończył i oparł się o oparcie krzesła, masując się po brzuchu, który najwyraźniej zapełnił pod sam korek. Uśmiechnąłem się lekko i zająłem wkładaniem naczyń do zmywarki.

-Czasem pomagam mamie w kuchni, ale nie jestem w tym aż tak dobry, jak ona.

Nie wiem, dlaczego, ale byłem dziś bardzo rozgadany i nie miałem nic przeciwko luźnej rozmowie z nim, mimo, że było to dla mnie dość nietypowe. Jestem pewien, że on też to zauważył, jednak nic na ten temat nie powiedział.

-Oczywiście, że nie. Twoja mama ma o wiele więcej doświadczenia od ciebie. Mogę ugotować obiad?

I znów zaskoczył mnie swoją wypowiedzią, bo nie podejrzewałem go o talent kulinarny, ale skinąłem potakująco głową, zamykając zmywarkę.

-Potrzebujesz iść na zakupy?

Spytałem, ale pokręcił głową, przeczesując palcami swoje długie włosy.

-Nie, ugotuję coś z tego, co mamy.

Odpowiedział i wstał, wychodząc z kuchni i kierując się na górę, po czym usłyszałem trzask drzwi od jego pokoju. Westchnąłem cicho i nie wiedząc, co ze sobą począć, wróciłem do siebie, gdzie odpaliłem komputer i zająłem się swoimi sprawami. Dziś nie mieliśmy treningu, bo odpoczynek jest równie ważny, co ćwiczenia, więc mieliśmy cały dzień dla siebie. Oglądałem więc film, jednocześnie zastanawiając się nad choreografią do nowego układu i gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, odpaliłem specjalny program graficzny, w którym zainstalowane miałem wszystkie możliwe do wykonania w łyżwiarstwie kroki, skoki, piruety i inne rzeczy, po czym puściłem moją ulubioną playlistę i zacząłem tworzyć choreografię, co chwilę coś zmieniając i poprawiając, w myślach mając piosenkę, do której chcę tańczyć. Nie wiem, ile nad tym siedziałem, ale tak się wciągnąłem, że aż wzdrygnąłem się, czując delikatną dłoń na swoim ramieniu. Zdjąłem słuchawki i odwróciłem się, patrząc na mojego współlokatora, który uśmiechał się lekko.

-Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć. Zrobiłem obiad, więc przyjdź, jeśli jesteś głodny.

Rzucił niby od niechcenia, ale widziałem, że stresuje go to, czy posmakuje mi jego kuchnia, jednak nim zdążyłem się odezwać, zniknął za drzwiami, zbiegając po schodach. Zapisałem efekty mojej pracy, postanawiając, że jeszcze później nad tym popracuję, po czym zszedłem na dół, postanawiając, że zjem od razu, póki jest świeże i ciepłe. Na stole stały dwa talerze, zapełnione jakąś rybą, ryżem i sosem, którego w życiu nie widziałem, a na stole stała przekrojona na pół cytryna. Uniosłem brew i usiadłem na swoim miejscu, patrząc, jak Jurij nalewa nam Coca-Coli do szklanek.

-Co to jest?

Zapytałem, na co lekko się spiął, co zauważyłem tylko dlatego, że właśnie podawał mi jedną ze szklanek, po czym zajął swoje miejsce i odchrząknął, odgarniając włosy za ucho.

-Łosoś w sosie śmietanowym. Nie przejmuj się, jeśli ci nie będzie smakować, po prostu zostaw.

Odpowiedział na moje pytanie, po czym chwycił widelec i zaczął jeść w milczeniu, więc zrobiłem to samo. Dziwiło mnie to, że się nie odzywał, bo zawsze był bardzo wygadany, ale nie komentowałem tego, myśląc, że może ma zły dzień. Jeśli jutro wciąż będzie taki cichy, zacznę się martwić i interweniować. Muszę przyznać, że danie było na prawdę dobre i nie spodziewałem się, że Jurij potrafi tak dobrze gotować, ale zjadłem całe i aż żałowałem, że nie ma więcej. Chłopak z kolei wstał i od razu w milczeniu zabrał się za zmywanie, co znów mnie trochę zdziwiło, ale wzruszyłem ramionami, podziękowałem za posiłek i wróciłem do siebie, zastanawiając się, co go ugryzło.

Komentarze

  1. Hejka,
    wspaniale, czemu nagle taki milczący stał się Juiri, co się stalo? wcześniej było raczej normalnie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, czemu nagle  Juiri jest taki milczący, co się stalo, wcześniej było normalnie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty