"Kocham cię" nie zawsze jest zgubne - rewrite - rozdział 8
Izaya obudził się przez rażące go promienie Słońca. Przetarł oczy i rozejrzał się, nie bardzo wiedząc, gdzie i jak się znalazł. Nigdzie też nie widział swojego chłopaka.
-Shizuo?
Zapytał w przestrzeń, siadając na łóżku i rozglądając się jeszcze uważniej. Po chwili do pomieszczenia weszła poszukiwana przez niego osoba.
-W końcu się obudziłeś. Zasnąłeś w samolocie i nie można było cię dobudzić, więc cię tu przyniosłem.
Stwierdził po prostu, opierając się o futrynę w drzwiach i przeczesując ręką włosy. Czerwone oczy patrzyły na krajobraz za oknem, które było zaledwie kilkanaście centymetrów od blondyna. Morze. Piękne, czyste morze.
-Piękne.
Wyszeptał niczym w transie. Chylące się ku zachodowi Słońce nadawało scenerii coś z romantyzmu. Bestyjka nie bardzo wiedząc, o czym on mówi, skierował swój wzrok tam, gdzie jego chłopak i uśmiechnął się.
-Tak, masz rację.
Przytaknął, podchodząc do niego i siadając na wielkim łożu tuż obok czarnowłosego, który złapał go za dłoń.
-Pójdziemy na plażę?
Zapytał, patrząc roziskrzonymi oczami na partnera. Ten uśmiechnął się szerzej i pokiwał głową, przytakując. Blondyn pocałował go w czoło i wstał, przeciągając się. Obaj przebrali się w kąpielówki, wzięli potrzebne rzeczy i ruszyli w drogę na plażę, niemal zbiegając po schodach w hotelowym korytarzu z ostatniego piętra. Wszyscy lokatorzy mogli słyszeć roznoszący się po piętrach śmiech informatora z Ikebukuro.
Komentarze
Prześlij komentarz