Powrót - Wolfstar - one-shot

Hej kochani,
kolejny dzień - kolejne prace na Wasze życzenie!
Proszę, nie gorączkujcie się, idę po kolei - od pierwszego do ostatniego komentarza - więc jeśli Wasze życzenie nie zostało jeszcze spełnione, to nie myślcie, że zostaliście zignorowani :)
A teraz zapraszam na "Powrót"
Ship: Wolfstar (Syriusz Black x Remus Lupin)
Uniwersum: Harry Potter
Na życzenie: 7Devilia7
Jeśli Wy macie jakiś ship o którym chcecie poczytać, dajcie znać w komentarzu.
Pamiętajcie, #ZostańcieWDomu
Pozdrawiam,
Neko

To był zwykły, nudny dzień. Wróciłem po pracy w sklepie do domu i włączyłem czajnik, chcąc zrobić sobie herbatę. Westchnąłem cicho i opadłem na krzesło, czekając, aż woda się zagotuje i wyglądałem przez okno, obserwując, jak Słońce powoli chowa się za horyzontem. Po chwili usłyszałem charakterystyczny "cyk", świadczący o tym, że woda jest gotowa, więc wstałem, wyjmując z szafki mój ulubiony kubek, który dostałem kiedyś od pewnej drogiej mi osoby. Zalewałem właśnie torebkę z herbatą wodą, gdy zdawało mi się, że coś usłyszałem. Ale w domu byłem sam, więc było to absurdalne, prawda? Parząca się herbata miętowa uderzyła w moje nozdrza intensywnym zapachem i znów zwróciłem na nią uwagę, uświadamiając sobie, że tempi mój zmysł powonienia, przez swój zbyt intensywny zapach. Postanowiłem nie zwracać na to uwagi i zrzuciłem ten dźwięk na wytwór mojej wyobraźni, po czym przeszedłem do salonu, ale tu już coś mi nie pasowało. Koc był w nieładzie rzucony na fotel, na którym wcześniej leżał  równo złożony. Postawiłem kubek z naparem na stoliku do kawy i chwyciłem go w dłonie, przytykając go do twarzy. Znałem ten zapach. Przywoływał wiele pięknych, ciepłych wspomnień. Nie czułem go już od trzynastu lat. Ale przecież to niemożliwe. Mój mózg musi płatać mi figle, bo przecież niemożliwym jest, by ten zapach nagle tu był. Usłyszałem skrzypienie podłogi za plecami i odwróciłem się gwałtownie, a w drzwiach zobaczyłem jego. Postać odzianą w czarną koszulę i czarne spodnie, a na to zarzuconym czarnym płaszczu. Postać o długich, ciemnych jak smoła lokach i czarnych niczym noc oczach. Uśmiechnął się do mnie łobuzersko, tak, jak za dawnych lat i oparł się nonszalancko o futrynę.

-No hej, Lunatyku. Masz może czekoladę?

Zapytał niskim, lekko zachrypniętym głosem, który przyjemnie wibrował mi w uszach. Jednocześnie ogarnęło mnie wielkie szczęście i wściekłość, która wywoływała się z mojej bezsilności. Rzuciłem materiał, który wciąż trzymałem w dłoniach na fotel i spuściłem głowę, nie chcąc pokazać moich sprzecznych emocji, które z pewnością malowały się na mojej twarzy.

-Nie mam.

Odparłem wreszcie, nie mogąc uwierzyć, że on tu jest. A jeśli zacząłem świrować z tęsknoty? Co, jeśli mój zrozpaczony umysł postanowił stworzyć sobie towarzystwo. Usłyszałem skrzypienie podłogi i po chwili jego słabe ramiona przyciągnęły mnie do ciepłego ciała, a ja mogłem wyraźnie poczuć jego zapach i usłyszeć bicie jego serca. Więc... to prawda?

-Wróciłem.

Usłyszałem jego cichy głos i nie mogłem powstrzymać już łez wzruszenia. Objąłem go ramionami, bojąc się, że ucieknie, że zniknie mi sprzed nosa i już nigdy więcej go nie zobaczę. Nie chcę znów go stracić.

-Ale... jak? Na ile?

Spytałem, nie wiedząc, co mam tak naprawdę zrobić. Mam się cieszyć? Czy będzie to gorzkie uczucie? Czy znów mnie opuści?

-Na zawsze, Remus. Na wieku. Znalazłem sposób, by do ciebie wrócić.

Odparł, odsuwając się i patrząc mi w twarz. I już wiedziałem, że jedyne, co mam prawo teraz czuć, to ogromne szczęście, że znów jest tu przy mnie. Od teraz, już zawsze. Na zawsze.

Komentarze

Popularne posty