Rudzielec - Blaron - one-shot
Hej kochani,
kolejny dzień - kolejne prace na Wasze życzenie!
Proszę, nie gorączkujcie się, idę po kolei - od pierwszego do ostatniego komentarza - więc jeśli Wasze życzenie nie zostało jeszcze spełnione, to nie myślcie, że zostaliście zignorowani :)
A teraz zapraszam na "Rudzielec"
Ship: Blaron (Ron Wesley x Blaise Zabini)
Uniwersum: Harry Potter
Uniwersum: Harry Potter
Na życzenie: SpanishWiktoria
Jeśli Wy macie jakiś ship o którym chcecie poczytać, dajcie znać w komentarzu.
Pamiętajcie, #ZostańcieWDomu
Pozdrawiam,
Neko
-Hej, Draco, jak ma na imię ten kumpel Pottera?
Zagaił ciemnoskóry chłopak do swojego najlepszego przyjaciela, spoglądając w bok na wspomnianego przez siebie ucznia domu lwa w Hogwartcie. Srebrne oczy podążyły za jego wzrokiem, a jasne brwi się uniosły.
-Kolejny Wesley. Chyba ma na imię Ron.
Malfoy wzruszył ramionami i wrócił do swojego posiłku, usilnie ignorując zachowanie swojego kumpla. Nie widział więc, jak na jego twarzy najpierw wykwitł ciepły uśmiech, który potem stał się złośliwy.
-Co ty na to, żeby się z nim zabawić?
Zapytał, pakując kolejny kawałek chleba do swoich ust, orientując się, że niedługo muszą iść na lekcje a on nie zjadł nawet jednej kanapki.
-Jak chcesz, ale nie wciągaj mnie w to.
Usłyszał w odpowiedzi i było to to, co chciał usłyszeć. Obaj dobrze wiedzieli, że jeśli on, Blaise Zabini chce czegoś, to to dostanie. A w tym momencie chciał przelecieć tego całego członka Złotej Trójcy Hogwartu. Zjadł swoją porcję i w głowie układał już plan, jak dorwać się chłopakowi do majtek.
***
Trzy miesiące. Od trzech miesięcy Blaise flirtował, uwodził i czarował, a ten rudzielec był wyjątkowo oporny na jego urok. Chodził wkurzony do granic możliwości i wszyscy schodzili mu z drogi, bojąc się go, ale on miał po prostu dość. Obserwował stojącego w grupce przyjaciół chłopaka, modląc się, by cała ta grupka zdechła a on dorwałby się do swojej ofiary. Westchnął i zdecydował. Czas na działanie bezpośrednie. Wzruszył ramionami, jakby zapewniając sam siebie, że to nic, i podszedł do grupy, w której znajdowała się jego ofiara.
-Hej, Ron, mógłbyś? Profesor Snape chce cię widzieć.
Blefował, patrząc, jak chłopak powoli blednie, mimo, że był już i tak naturalnie blady.
-M...mnie?
Wyjąkał, co było całkiem urocze. Uśmiechnął się do niego pocieszająco i skinął głową.
-Tak. Kazał ci przyjść sam. Lepiej go nie denerwować, jak przyjdziecie wszyscy.
Dodał, widząc, jak przyjaciele Wesleya chcą już wstać i iść razem z nim do lochów. Rudowłosy spojrzał po przyjaciołach, wziął swoją torbę i z duszą na ramieniu podążył za Ślizgonem do jego naturalnego terytorium, jakim są lochy. Byli już prawie na miejscu, gdy Blaise chwycił go za nadgarstek i wciągnął do jakiejś sali, po czym przycisnął go do ściany i wpił się w blade, lekko rozchylone w geście zdezorientowania usta. Odsunął się trochę i spojrzał na zarumienionego rudzielca spod na wpół przymkniętych oczu.
-B...blaise...
Wyszeptał, nie wiedząc, jak się zachować. Gryfon spuścił wzrok na swoje buty, ale zaraz poczuł długie palce na podbródku i został zmuszony, by spojrzeć w ciemne oczy.
-Oddaj mi się.
Zażądał czarnowłosy, przysuwając się tak bardzo, że ich oddechy się mieszały, a policzki Wesleya stały się jeszcze bardziej czerwone.
-Ale...
Zaczął chłopak, ale nie dane mu było dokończyć, bo jego usta znów zostały zaatakowane przez drugiego chłopaka. W końcu jego torba spadła z ramienia i objął ciemnoskórego za szyję, przyciągając go bliżej, co było znakiem zgody. Ślizgon z zadowoleniem zaczął rozpinać spodnie rudzielca i dobierać się do niego. Trzy miesiące to zdecydowanie zbyt długo. Już zbyt długo czekał, żeby się z nim przespać, i jednocześnie zbyt długo nie uprawiał już z nikim seksu. Poczuł, jak przyciśnięte przez niego do ściany ciało zadrżało, gdy zsunął mu spodnie do kostek i wsunął dłoń w bokserki, muskając palcami jego penisa, który w cale nie pozostawał obojętny. Zacisnął więc palce na jego członu i pobudzał go, czując, jak chłopak coraz bardziej drży a pojedyncze sapnięcia i jęki ginęły w jego ustach. Nie, nie wytrzyma. Odsunął się i zerwał z niego materiał bielizny, po czym rzucił go na stojące nieopodal biurko i przycisnął go do niego, przylegając biodrami do jego tyłka. Słyszał jakieś niepewne słowa wypowiadane przez Rona, ale nie obchodziło go to. Chłopak go chciał, a on zamierzał go wziąć, więcej go nie obchodziło. Zsunął delikatnie swoje spodnie i bokserki, po czym chwycił swojego penisa w dłoń i przysunął się do dziurki rudzielca. Przysunął do siebie jego biodra, po czym trzymając je mocno wszedł w niego jednym, płynnym ruchem, powstrzymując go przed odsunięciem się, słysząc jego przepełniony bólem krzyk i rozkoszując się ciasnym, pulsującym wnętrzem, które tak chętnie przyjmowało jego członka. Chwycił go za rudą czuprynę i przyciągnął do siebie, zaczynając pieścić jego szyję i zmuszając go, by w tej pozycji Wesley sam bardziej nadział się na jego przyrodzenie.
-Blaise...
Usłyszał w końcu cichą prośbę i jakby piorun go trafił. Rzucił go z powrotem na biurko i zaczął się w końcu poruszać, wsłuchując się w sapnięcia i jęki świadczący o tym, jak dobrze było jego dzisiejszemu kochankowi. Pieprzył go tak, jak lubił, wbijając się szybko i głęboko w niego, przy okazji bezbłędnie zaspokajając też leżącego pod nim Gryfona. Doszedł wreszcie w jego wnętrzu, po czym wyszedł i podciągnął spodnie, dając mu klapsa. Widział, jak jego własna sperma wycieka z tyłka chłopaka, który powoli podniósł się z mebla i osunął na ziemię, dzięki czemu zauważył, że Ron również dobrze się bawił i najwyraźniej szczytował więcej niż raz. Czyżby ten rudzielec był do tej pory prawiczkiem? Zdawał się bardziej niż zawstydzony zaistniałą sytuacją. Czarnowłosy podszedł i złożył jeszcze jeden pocałunek na jego bladych ustach, po czym zostawił go w tym pokoju, z zadowoleniem odnotowując kolejne zwycięstwo.
***
Mijały kolejne tygodnie, a on z nikim nie zaznał zaspokojenia. Nie ważne, czy spał, był w klasie, jadł, brał prysznic czy uprawiał sex - on wciąż myślał o tym przeklętym rudzielcu, który nie zbliżał się do niego od tamtego czasu. Przeklął i podszedł, łapiąc go za nadgarstek i ciągnąc do pustej sali, gdzie zaatakował jego usta.
-Pieprzyć to, zakochałem się w tobie.
Powiedział, ale nie dał czasu na reakcję Gryfonowi, wpijając się w jego blade wargi i nie mając zamiaru kiedykolwiek znów go wypuścić.
Komentarze
Prześlij komentarz